ROZDZIAŁ 7

2.9K 115 5
                                    

🍼Hudson

Jako mecenas mając już prawie czterdzieści lat na karku nauczyłem się wiele, a przede wszystkim tego, że czasami osoba, która zjawia się do nas po pomoc, w wielu przypadkach chce nas po prostu wykorzystać do zatuszowania prawdy, i tak też było w tym przypadku, gdy do drzwi mojej kancelarii zapukał Kristof Nowaczenko.

– Co mogę dla Pana zrobić? – zapytałem luźno, chociaż już moje trybiki zaczęły migać na wysokich obrotach, żeby ostrzec mnie, że ten facet nie przypominał typowego obywatela Seattle. Wyciągnąłem rękę wcześniej zapinając guzik swojej marynarki.

– Nie pytam nawet, czy to Mecenas Shannon, bo widziałem srebrną plakietkę na drzwiach – wskazał za siebie palcem, a potem uścisnął moją rękę. – Przychodzę z dość delikatną sprawą, i szczerze mówiąc... nie chcę aby ktokolwiek wiedział, że tu się zjawiłem.

Usiadł przede mną wyprostowany jak struna, a jego dzikie tatuaże na szyi spowodowały, że momentalnie zamarłem. Pieprzony gość z bandy Hadesa postanowił zajrzeć w moje skromne progi, i omieszkał się nawet o przedstawienie się, co było już chwilą, w której chciałem wypieprzyć go z kancelarii. Ale nie mogłem.

Położył nogę na udzie i podparł o łokieć brodę. Moją uwagę przykuł krzyż, który widniał pod jego prawym okiem.

– Znak rozpoznawczy jakiś wyższych gagadków od Hadesa, czy jak? – postanowiłem nie bawić się w gierki. Z takimi jak oni nie wchodziło to nawet w grę.

– Trafne spostrzeżenie – pstryknął palcami. – Widzę, że moje oddziały znane są już nawet w twoich progach – z szatańskim błyskiem w niebieskim oku ośmielił się o krzywy uśmiech.

– Trudno, żebym nie wiedział o... – chwila jego? – twoich oddziałach?

– Mecenasie już od dobrych kilku lat grasz przeciwko nam, i doskonale o tym wiesz. Wsadziłeś już ponad dwudziestu moich ludzi za kratki, a teraz chcesz zrobić to samo z kolejnym.

Hadesa nikt nie widział. Facet żył w ukryciu, od chwili, gdy do mediów dotarła pierwsza wiadomość o tym, że jakaś grupa przestępcza wkroczyła na nasze tereny. Owszem, swego czasu wpieprzałem masowo gangsterów za kratki, i w sumie dzięki temu dotarłem na ten szczyt. Dlatego jakim zdziwieniem dla mnie był fakt, że do mojego budynku zawitał ich przywódca.

Wielu mecenasów, sędziów po takich spotkaniach nie wychodzili żywi.

– W takim razie oczekujesz, że i ciebie tam wsadzę?

– Nie mnie – zarechotał w tajemniczy sposób czym wywołał we podejrzany ścisk. – Oczekuję od ciebie, że tym razem wpierdolisz tego ciotę na dożywocie.

– Nie rozumiem – kalkulując w głowie to co przed chwilą usłyszałem zmarszczyłem brwi odrobinę prężąc ramiona. Marynarka stała się za ciasna, i musiałem ją z siebie zdjąć, żeby nie rozerwać szwów. Wieszając ją na fotelu czułem jak facet mi się bacznie przygląda.

– Stanley Ballmani, złapali go wczoraj wieczorem, i wiem, że byłeś z nim na spotkaniu. Sprzedał ci coś?

Oż kurwa, jego mać.

– Skąd wiesz o spotkaniu? Śledziłeś go?

– Owszem, jeśli ktoś cię robi w konia musisz być bardzo uważny, mecenasie czyż nie? – złożył ręce w piramidkę i jednym ruchem odbił się od fotela po to, żeby zacząć krążyć po moim gabinecie. – Dlaczego pies Ballmani spotkał się z tobą wczoraj wieczorem.

– Hades, jeśli przyszedłeś przystawić mi lufę do skroni zrób to – wysyczałem przez zęby.

– Chyba za dużo filmów kryminalnych, mecenasie – parsknął.

Masz mnie [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz