ROZDZIAŁ 14

2.1K 118 2
                                    

🍼Ava

Wreszcie mogłam zająć się małym, ale nie ułatwiał mi tego fakt, że Hudson znajdował się tak naprawdę za ścianą. Boże... co ja najlepszego narobiłam? Dlaczego poniosło mnie do tego stopnia, i powiedziałam mu o Tonym?

Cóż... nie mogłam cofnąć czasu, i to co wcześniej było dla mnie czymś czego unikałam jak ognia, wreszcie dosięgnęło mnie swoimi mackami i wciągnęło w szalony wir.

– Ma – Ma – mój mały blondyn powoli zasypiał mimo, że byłam na etapie klejenia plasterka z jakąś kreskówką na jego czółko. – Sać.

– Skarbie – westchnęłam biorąc go na ręce. Maleńka główka opadła na mój bark. Potarłam jego plecki dłonią kierując się wprost do sypialni. Ułożyłam wpół śpiącego brzdąca na łóżku, i pocałowałam go w pulchny policzek. – Co ja narobiłam? – wymamrotałam kładąc się obok niego. Bawiąc się jego lśniącymi loczkami słowa opuszczały same moje usta jakby w moim gardle ktoś ułożył dziwne przemówienie i sam zaczął je ogłaszać. – Mama nie pozwoli, żeby ktoś cię skrzywdził, synku. Nikt mi cię nie odbierze – naprawdę nie wiedziałam skąd naszły mnie takie rozterki, lecz nie omieszkałam się przestać szeptać do niego.

Anthony w mig zamknął zielone oczka, a jego klatka piersiowa zaczęła swobodnie się poruszać w wolnym rytmie.

Przyszedł pieprzony czas na to, żeby stanąć z nim twarzą w twarz, pomyślałam, a gula w moim przełyku zaczęła mi uwierać. Serce zaczęło dudnić jak oszalałe, a puls zagłuszył jakikolwiek dźwięk. Dłonie trzęsły się, zaś nogi... odmówiły mi posłuszeństwa. Nie potrafiłam podnieść się i wrócić tam.

Stchórzyłam... momentalnie zaczęłam marzyć, by coś unicestwiło mnie i małego do innego wymiaru; bez bólu, niebezpieczeństwa i tej całej otoczki jaka kryje się za sprawą związaną ze Stanleyem i Hudsonem.

***

Na moje nieszczęście, kiedy wróciłam w salonie dalej siedział tam Hudson. Miał skrzyżowane, wyprostowane pod stolikiem nogi w kostkach, a ramiona założone na piersi. Wymięta koszula napięła mu się tak, że omal nie eksplodowała.

Patrzył na filiżankę z przestudzoną już kawą, i nawet nie zauważył, kiedy mignęłam przed nim jak duch.

Drgnął w chwili, gdy usiadłam naprzeciwko i wyciągnęłam zza siebie książeczkę prowadzoną podczas porodu i kilka miesięcy po, żeby w razie oskarżeń o wrabianie mieć jakiś czysty dowód, i album ze zdjęciami. Były uchwycone tam momenty od chwili narodzin Tonyego, aż do wtedy.

Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Przez pewne wewnętrzne blokady unikałam jego wzroku jak najbardziej kującego kolca czerwonej róży. A może po prostu nie chciałam widzieć zranienia w zielonych tęczówkach. Bo wiedziałam, że to złamałoby mi serce, i choć dzieliła nas ogromna przepaść to dalej darzyłam go uczuciem, praktycznie tym samym co za czasów nastoletnich. Mimo, że byłam twarda z zewnątrz, tak moje kruche wnętrze niemal sprawiało, że czułam się zbyt miękka na to wszystko.

Wywinęłam palce na boki czekając, aż wreszcie coś powie. Ale on... chyba czekał, aż ja zacznę ten interesujący wywód.

– Powiesz coś? – odchrząknęłam ledwo słyszącym głosem. Totalnie nie brzmiałam jak ja, tylko jak zlękniona kłamczucha i idiotka razem wzięta.

– A co mam powiedzieć? Czego ode mnie oczekujesz? – odpowiedział bezbarwnym głosem. Wziąłem wdech rozglądając się po każdym kącie.

Nie patrz na niego! Nie patrz na niego, Ava!

Masz mnie [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz