🍼Ava
Hm... mieszałam łyżeczką owsiankę patrząc spod byka na uradowanego Hudsona, który jakby nigdy nic karmił naszego syna siedzącego niczym król na ogromnym fotelu.
Dupku, kim jest ta chochla?! Z frustracji zaciskałam palce na rękojeści sztućca nie zwracając uwagi na to, że jeszcze moment, a zegnę łyżkę w pół.
– Wszystko dobrze, kochanie? – Hudson uniósł jedną brew przy tym sięgając po dzbanek soku pomarańczowego.
– Och, jak kocham życie, najdroższy – zrobiłam maślane jak nigdy dotąd oczy. Gdyby chociaż przez chwilę pomyślał zorientowałby się, że coś ze mną nie gra – nigdy przy nim tego nie robiłam! – ale nie... wielki Hudson Shannon zaślepiony drogą drugiej szansy wręcz kipiał szczęściem, emanował jasnym światłem podobnie jak ten szlafrok bokserski, w którym paradował poprzedniego dnia. Na samo wspomnienie tej sesji, aż mi się niedobrze robiło... znaczy nie tylko mi, naszemu drugiemu dziecku ewidentnie widok ojca w wyciętych bokserkach nie robił dobrze.
– To cudownie – złapał mnie za dłoń pocierając kciukiem knykcie. Nasze palce były ze sobą złączone, a mój instynkt uruchomił się ze zdwojoną siłą.
– Kochanie – zaświergotałam, a ten znowu jakby coś w niego pieprznęło wyprostował się szczerząc jak głupi do sera. – Co robisz dzisiaj w porze lunchu?
A mam cię gnojku!
– Mam spotkanie biznesowe, a coś się stało? Czegoś potrzebujesz? Może pomocy w sesji do jakiejś nowej marki z bielizną? – rzucił poruszając zabawnie brwiami do góry.
Wywróciłam oczami kręcąc przeciwnie głową.
– Nie – zaśmiałam się odrobinę bardziej wyluzowana. – Tak po prostu pytam, bo dziś... – musiałam wymyśleć coś na szybkości. – mam wizytę u dentysty, i nie wiem ile mi się zejdzie, a mama chciałaby odpocząć odrobinę, przy Anthonym tak średnio jej to wyjdzie.
– O której masz wizytę? – zerknął na zegarek.
– Em... – kurczaki. – Na jedenastą!
– Idealnie – znowu na jego idealną twarz wpadł ten szelmowski grymas. – Mam spotkanie przed jedenastą, Nina nie będzie musiała się długo zajmować małym. Myślę, że około trzynastej już u niej będę.
– A gdzie masz to spotkanie? – wypaliłam robiąc okrężne ruchy na górnej części swojej szklanki z wodą mineralną.
– Jakaś knajpka niedaleko mojej kancelarii. Musiałem dzisiaj wygospodarować czas, ponieważ obiecałem ci, że do końca tygodnia jestem tylko wasz – przysunął się do mnie bliżej mrucząc seksownie. Oblizał górną wargę, po czym schylił się na tyle, że zetkną nasze usta ze sobą. Skradł mi delikatny pocałunek, a stado motyli zaślepiło morderczą zazdrość, i ochotę urwania mu jaj.
– Okay, to ja będę się zbierała, żeby odwieźć małego – oznajmiłam ze srogim szkarłatem na policzkach. Gdy wstałam od stołu, Hudson oparł na pięści swój policzek wpatrując się we mnie jakbym...
Boże poczułam się wyjątkowo. Naprawdę. Tak jakbym była jego całym światem, ale... czy tak naprawdę było? Biorąc łyk owocowej herbaty wiedziałam, że zrobię wszystko, aby się o tym przekonać.
***
– Oszalałaś – Phoebe nasunęła na czoło czarną czapkę z daszkiem, którą miałyśmy w naszych atrybutach.
– Nie marudź, tu chodzi o prawdę! Srogą prawdę – zaznaczyłam otwarcie pokazując jej w telefonie treść mojej wiadomości do niej, a brzmiała ona mniej więcej tak:
CZYTASZ
Masz mnie [18+]
RomanceAva i Hudson spotkali się już kilkanaście lat wstecz, kiedy obydwoje uczęszczali jeszcze do liceum. Tę dwójkę połączyło coś niesamowitego. Zakochali się w sobie bez pamięci. Jednak wraz z pewną wiadomością, która spadła na nich jak grom z jasnego ni...