ROZDZIAŁ 15

2.4K 116 4
                                    

Hejka! Zaczynamy maraton! 

🍼Hudson

Wgryzłem się zębami w pięść, żeby zakryć płatający się na moich wargach uśmiech. Z jednej strony chciałem pieprznąć sobie w łeb, i już trzymałem dłoń na obudowie telefonu, żeby zadzwonić do Wyatta, by przyjechał do klubu, żeby zrobić ostry sparing na macie, ale potem pomyślałem o tym, że kurwa. Ja naprawdę go widziałem, i Ava powiedziała mi prawdę na temat jego istnienia.

Opadłem na swój stołek w gabinecie i znowu omiotłem wzrokiem zdjęcie, które zawinąłem poprzedniego dnia, gdy na własne żądanie wpieprzyłem ją w beznadziejnie niezręczną sytuację.

Anthony był tak cholernie do mnie podobny, że pod moją skórą popłynęła w żyłach pieprzona duma. Miałem syna z kobietą, którą kochałem jeszcze będąc nastoletnim gówniarzem, i wreszcie mogłem wyjść z ukrycia i być dla nim ojcem.

Nigdy w życiu nie czułem się lepiej jak wtedy. Nawet myśl o Hadesie, jego zagrywkach nie potrafiła zmieść mojego dobrego humoru. Zbyt długo na nich czekałem. A na tego gamonia nie miałem czasu.

***

– Mecenasie, sprawa Durova została przesunięta na osiemnastego.

Kiwnąłem tylko głową chowając do aktówki wydrukowane kopie akt, które przywiózł mi kilka godzin wcześniej sam prokurator. Nie, nie chodziło o sprawę ze Stanleyem. Na chwilę obecną dzięki Felixowi, i temu, że reprezentowałem Avę wiedziałem, że Federalni znajdowali się na terenach Neapolu, żeby zgarnąć tamtejsze jednostki do działania i po to by zacząć inne śledztwo. Znowu zaczęli polować na Hadesa, a mnie aż ręka świerzbiła, żeby dołożyć cegiełkę do tego, by wpieprzyli go na długie lata za kierowanie grupą przestępczą, zabójstwa, haracze. Tego była cała masa, nawet nie wiedziałem od czego zacząć, gdy prowadziłem wywiad na temat jego czynów. Tak, zrobiłem to z pomocą Gabriela. Ten sukinsyn znany był w każdym zakątku, a to nie ułatwiało. Tak naprawdę Włochy to inny kontynent, Europa nie mogła od tak wkroczyć do Ameryki i schwytać tego bydlaka. To byłoby za proste.

– Carmen? – zaskoczony zerknąłem na blondynkę, która z szerokim uśmiechem machała do mnie, kiedy wyszedłem ze swojej kancelarii. Chciałem od razu ruszyć w stronę mieszkania Avy, lecz ta drobna kobieta pokrzyżowała mi plany.

– Hudson! Wreszcie cię złapałam – zachichotała zakładając pukle włosów za uszy. – Wpadniesz do nas na kolację dziś? Dawno nie spotykaliśmy się w gronie, no wiesz... rodzinnym? – na jej policzkach zauważyłem lekki rumieniec.

Zaśmiałem się pod nosem, a ta zmarszczyła nos. No tak... ostatnio nie miewałem dobrych okresów, i jedyne co we mnie widzieli to cień samego siebie, i garnitur z kołkiem w tyłku dlatego takie zachowanie dla mnie również było odmianą. Ale tą dobrą odmianą. Jeśli mogłem wolałem być taki niż oschły dureń z sądu.

– O której? – zapytałem jakby nigdy nic macając kieszenie spodni od garnituru. Nie mogłem odnaleźć zarysu kluczyków od auta.

– O dwudziestej u nas. Znaczy u mnie i Wyatta, Hudson. Em... wszystko okay? Jesteś jakiś, nie wiem... rozkojarzony? – nieśmiałość sprawiała, że znowu uniosłem kąciki ust do góry.

Uśmiechałem się w tamtym momencie częściej niż przez cały związek z Walory.

– Nie, wszystko w porządku – zapewniłem. – Szwagierko? – uniosłem zabawnie jedną brew do góry. Wywróciła oczami na ten śmieszny zwrot w jej stronę i tylko pacnęła mnie lekko w ramię, bo tylko tam ledwo sięgała.

Masz mnie [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz