ROZDZIAŁ 4

1.5K 88 10
                                    

🍼Ava

Miles był skrępowany chyba bardziej niż ja, i uwaga! Nie wynikało to z powodu tego, że stał w obcisłych gatkach przede mną tylko przez fakt, że naszym towarzystwem był sam Mecenas Hudson Shannon! Tak, proszę państwa.

Ten otóż ogier z samego rana zadeklarował, że ma dziwną ochotę na towarzyszenie mi podczas pracy tamtego dnia. Na początku nawet zaskoczona z wielką ochotą się zgodziłam, bo im więcej rąk do pomocy miałam tym łatwiej z tym wszystkim było – już sam plan zdjęciowy był wyczerpujący, potrzebowałam Pho do trzymania różnych elementów, i nie miałam kogo innego prosić o samo doniesienie kawy – lecz... widząc jak mierzy wkurzonym spojrzeniem Milesa niemal zżarł mnie śmiech.

Dupek był zazdrosny, ale heca!

– Ile to jeszcze potrwa? Wygina się jak glista na liściu – warknął tak cicho, bym usłyszała tylko ja.

Pokręciłem rozbawiona głową klikając w guzik na aparacie, a lampy rozjaśniły całą przestrzeń eksponując mięsiste cielsko piłkarza.

– Nie wiem – wzruszyłam ramionami zerkając za plecy. Na wieszakach wisiało jeszcze mnóstwo par bielizny, a gdzieniegdzie mignęły mi nawet jakieś śmieszne legginsy do połowy łydek. – Myślę, że tak z dobre pięć godzin? Zależy od współpracy z klientem. Jeśli Miles będzie dobrze wychodził może to być jeszcze krócej – wzruszyłam ramionami krzycząc do sportowca: – Miles! Obróć się plecami, zrobimy zdjęcie na baner!

– No dobra! Mam jakoś poprawić te majty, czy jak?

Zachichotałam, gdy złapał za gumkę bokserek puszczając mi oczko. Jego gładkie, opalone ciało błyszczało, a przylegająca bielizna sprawiała, że niemal wszystko zaciśnięte było na maksimum.

– Ava, ty chyba żarty sobie stroisz! – zbulwersowany głos Hudsona znowu przywrócił mnie do normalności.

– Co?

– Ślinisz się na widok jakiegoś gówniarza, kiedy ja jestem obok do cholery! – wytknął mi ze wściekłością.

– Oj nie przesadzaj – wywróciłam oczami. Chciałam odruchowo napić się kawy, lecz potem czując ten okropny zapach zacisnęłam mocno usta, ponieważ żołądek podszedł mi do gardła. Oż w mordę jeża... – Przerwa! – machnęłam prędko dłonią rzucając na miękką pufę swój aparat.

Żwawym krokiem ruszyłam w kierunku toalet. Zamknęłam się na mały kluczyk, a potem ochrzciłam porcelanę. Dosłownie. Wyrzuciłam z siebie ten najlepszy w życiu szejk z owoców, nawet sałatkę, którą zjadłam dzień wcześniej! Uniosłam drżącą dłoń do góry łapiąc za papier, który zwisał obok. Urwałam mnóstwo listków ocierając oślinione usta.

Och, nienawidziłam tego jak nie wiem, co.

Wstałam z płytek i podeszłam do lustra. Tusz w kącikach oczu rozmazał mi się na tyle, że musiałam zmyć wszystko płynem micelarnym, który zostawiłam tam na takie przypadki jak te. Poprawiłam wszystko, a nieopodal zaczął się ktoś dobijać.

– Ava! Wszystko dobrze? Dlaczego się zamknęłaś?

– Durniu! Bo widzisz tam znaczek, że to toaleta damska?! – krzyknęłam na tyle, by Shannon mnie usłyszał. – Co byś zrobił jakbyś wszedł i zastał kobietę siedzącą na klozecie?! Hudson, usuń się. Dobrze, ci radzę.

– Ale wszystko dobrze? Nie odejdę jak nie będę wiedział!

– Tak! – zawołałam zmęczona już tą konwersją. – Hudson, naprawdę. Wracaj na plan, albo w ogóle wracaj do Tonyego!

Masz mnie [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz