🍼Hudson
Gdy usłyszałem płacz dziecka, każda komórka w moim ciele przestała działać. To było uczucie tak dziwne, a zarazem tak bliskie mojemu sercu, że nie potrafiłem nawet opisać tego, co zadziało się w mojej głowie, gdy ujrzałem dwójkę za którą śmiało mogłem oddać wszystko, chociaż oni o tym nie wiedzieli.
– Hudson – Ava przyglądała mi się z wypisanym przerażeniem w oczach; były czerwone i lekko opuchnięte. Policzki rudej zabarwiły się na rubinowy odcień co dodało jej jeszcze większego uroku.
– A...Ava – wydusiłem z siebie chociaż jej imię, gdy uwaga małego człowieka na jej ramionach skierowała się na moją osobę. Przecież widziałem go na zdjęciach, prawda? Ale... własne dziecko zaparło we mnie dech, gdy uniósł psotnie kąciki warg i momentalnie przestał rozpaczać. – Przepraszam – przełknąłem cierpki smak samotności na języku drapiąc się po karku.
Nawet nie musiałem pytać, bo wiedziałem, że to on.
Maluch miał taki sam kolor włosów, i też powoli zakręcały mu się w drobne loczki. Oczy koloru zielonej trawy, i mały, prosty nos. Wyglądał identycznie jak ja mając podobny wiek... jak to możliwe?
– Za co przepraszasz, Hudson? – pociągnęła cicho nosem stawiając rozbawione dziecko na podłodze. Obserwowałem jak sprawnie uwija się z utrzymaniem równowagi i biegnie wprost do środka mieszkania jakby tam coś na niego czekało.
– Za... – cholera. Cała ta sytuacja zaburzyła pewien "spokój" w moim umyśle. Nie byłem w stanie złożyć sensownego zdania. – Czy nie zostawiłem u ciebie w aucie komórki? Rano nie mogłem jej znaleźć, a twoja przyjaciółka powiedziała, że wczoraj ty mnie przetransportowałaś do niej – palnąłem najszybsze kłamstwo na jakie było mnie stać.
– Em – Ava jęknęła spuszczając na moment zakłopotany wzrok. – Nie, wydaje mi się, że nic nie mignęło mi, kiedy wracałam, ale jeśli chcesz możemy... – zaczęła wymachiwać dłońmi w powietrzu jakby chciała dosłownie odganiać jakieś komary. – Możemy sprawdzić.
Nie umknęły mi jej trzęsące się ręce.
– Skarbie ja wiem! Ja o wszystkim wiem!
Chciałem wykrzyczeć to co wtedy pomyślałem. Zatrzymał mnie tylko pewien fakt, a mianowicie nie chciałem jej spłoszyć i jeśli miałem powiedzieć prawdę musiałem robić to kroczkami. Zaczynać od drobnych kroczków, żeby potem wejść z rozmachem.
– To twój syn? – zapytałem niczym prawdziwy głupek.
– Hudson, wejdź do środka – westchnęła odrobinę rozdrażniona. – Nie stój na korytarzu, zaraz moja sąsiadka zacznie śledztwo, i nie skończy się to dla nas najlepiej – chyba próbowała rozładować tę cholernie napiętą atmosferę.
– A propo śledztwa – odchrząknąłem zanurzając dłonie w kieszeniach wymiętych spodni od garnituru, które miałem na sobie od poprzedniego dnia. – Musimy omówić kilka rzeczy.
Kiedyś sprawniej wychodziło mi udawanie obojętnego, ale w takiej sytuacji to naprawdę wymagało ode mnie resztek energii jakie miałem jeszcze na wykorzystaniu.
– Napijesz się czegoś? W końcu jesteś moim mecenasem...
– Kawę? Mocną kawę – byłem totalnie oszołomiony i zmieszany. To nie było normalne! Nic w tym moim życiu nie było na swoim miejscu.
– Hudson, musimy porozmawiać jeszcze o czymś innym. Chyba... chyba aktualny stan rzeczy tego wymaga – zza pleców wydobył się jej miękki, osłabiony głos, a włoski na moim ciele stanęły dęba.
CZYTASZ
Masz mnie [18+]
RomanceAva i Hudson spotkali się już kilkanaście lat wstecz, kiedy obydwoje uczęszczali jeszcze do liceum. Tę dwójkę połączyło coś niesamowitego. Zakochali się w sobie bez pamięci. Jednak wraz z pewną wiadomością, która spadła na nich jak grom z jasnego ni...