ROZDZIAŁ 11

2.1K 105 26
                                    

🍼Hudson

– Dupki.

Parsknąłem pod nosem ocierając w międzyczasie dłonie o poszetkę, której wcześniejszym założeniem nie było to by mi posłużyć, jedynie miała być ozdobą mojego szarego garnituru, lecz... czułem nawet na czole zebrane krople, bo chyba sam bardziej przeżywałem to wszystko niż Ava. A nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się to, nawet podczas poprzedniej sprawy z nią.

– Widziałeś? – ruda dalej piekliła się machając rękoma na okrągło. – Patrzyli na mnie jak na przestępcę! – wskazała na siebie dziwnie splatając ze sobą dwa palce. – Przestępcę! – powtórzyła patrząc mi w oczy ze złością.

– Uspokój się – westchnąłem chowając już zgnieciony materiał do kieszeni spodni. Wyprostowałem plecy mówiąc: – Gdyby mieli większe wątpliwości nie daliby ci jedynie zakazu opuszczania terenu Seattle, i wierz bądź nie, teraz nie stałabyś tu ze mną tylko już kuli by cię w kajdanki i prowadzili do celi na komisariacie, żeby potem przesłuchiwać z dziwnymi technikami. Ava, Federalni ścigają za przestępstwa powiązane na zagranicznych terenach! – próbowałem jej jakoś naświetlić to jaką łaskę okazał jej ten gnój.

– Nie rozumiesz! Ja mam pracę, i tak się składa, że za dwa dni muszę pojawić się w Los Angeles na sesji do kampanii samej Dony! – złapała za kraniec włosów i mocniej pociągnęła je do tyłu, jakby to miało ujarzmić jej frustrację.

– Ava... – odruchowo położyłem ręce na jej barkach. Spojrzała najpierw na moje dłonie, a potem na moją twarz przełykając głośno ślinę; sam miałem gulę w gardle i z ledwością sobie z nią radziłem. – Uspokój się, weź wdech i wydech... wdech i wydech, wdech i wydech – obniżyłem barwę głosu próbując ją wreszcie opanować.

W pewnym momencie jej głowa odrobinę opadła do przodu. Podsunąłem się bliżej i pochyliłem, żeby mogła oprzeć czoło o mój kark. Czując jej ciepło i oddech na skórze spiąłem każdy mięsień – one zawsze przy niej stawały się jak wykute z jakiegoś ciężkiego metalu – i spojrzałem gdzieś pusto za jej plecy.

– N...nie chcę stracić tego co mam, Hudson. Za długo na to pracowałam, i jeśli ktoś się o tym dowie, będę stracona. Stracę najważniejsze kontrakty, współpracę, pieniądze... wszystko.

– Doskonale cię rozumiem – niepewnie zacząłem pocierać ją po łopatkach. – Przypomnij sobie ostatnią sprawę – niespodziewanie wypaliłem sam czując jak przenika mnie jakaś nowa energetyzująca siła do działania. – Każdy kontrahent zaczął na ciebie najeżdżać wierząc pusto temu łajdakowi podając jeden argument: Hans był o dużo dłużej w tej branży i to ty musiałaś podłapać pomysł sesji, którą robiło tysiące innych, mniej znanych fotografów. Hans widział w tobie rywalkę, nikt inny dotąd nie mógł mu zaszkodzić i nawet się przyznał przed wszystkimi. Ava... nie możesz żyć z myślą, że ktoś się od ciebie odwróci, bo chyba lepiej stracić fałszywe mordy, które chcą wyeliminować cię jako jedną z lepszych, niż tkwić z tymi pchłami przy tyłku, co?

Na jakiś czas zamilkła. Nie widziałem jej miny, ale śmiałem sądzić, że kalkulowała wszystko najbardziej jak tylko się dało. Zapewne rozłożyła to na czynniki pierwsze snując czarne jak jej myśli teorie, i...

– Mecenasie, możemy zamienić kilka zdań?

Za plecami usłyszałem znajomy głos Felixa Grahama. Ava sama odsunęła się ode mnie a na jej policzkach zauważyłem mokre ścieżki. Kurwa! Płakała?! Nieprzyjemny ścisk spowodował to, że ledwo powstrzymałem się od skarcenia Felixa za przerwanie tej chwili.

– Hudson nie mam siły teraz na to, by omawiać to wszystko. Możemy spotkać się jutro? – wyszeptała.

– Tak – odpowiedziałem natychmiast. Nie widziałem sensu w dręczeniu jej w tamtej chwili, bo widziałem jak mocno ją to wszystko dobija. Zacisnęła swoje różowe wargi w linie i odwróciła się ściskając dłonie na torebce – zauważyłem, że robiła tak zawsze, gdy się denerwowała a pasek owijał jej tułów – Przyjedź jutro do mojej kancelarii, o której tylko chcesz – dopowiedziałem zamroczony licząc, że usłyszała.

Masz mnie [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz