ROZDZIAŁ 39

2.1K 110 2
                                    

🍼Ava

Nie wróciłam do siebie. Nie czułam się gotowa, aby to zrobić i doskonale wiedziałam jak to mogło wyglądać w oczach innych, ale... miałam gdzieś opinie nieznaczącej dla mnie jednostki. Najważniejszy na tamten moment był dla mnie Hudson, oraz to co napisał w tym feralnym liście. Walory była przeklęta, zła... Och! Nie potrafiłam nawet nie pomyśleć o niej i nie wyzywać ją od suk. Jakim człowiekiem trzeba być, żeby w zamian za wszystko odpłacać się taką krzywdą?

Został również temat Tima. Nie potrafiłam dalej przyswoić tego wszystkiego do siebie, lecz po wizycie Xandera, która odbyła się następnego dnia po moim powrocie ze szpitala od Shannona niektóre punkty naprawdę się połączyły, co gorsza nawet przyłapałam się kilka razy na myślach, że...

– Wraca! – Gabriel, który został dodatkowy tydzień w Seattle, żeby jakkolwiek ogarnąć ten bałagan w sprawach zawodowych blondyna – wydawało mi się to być nierealne, ale nie wtrącałam się – wpadł do sypialni uśmiechając się szeroko. – Ava, Hudson dzisiaj wraca!

Moje serce oblało się lawą z samego wulkanu, który wybuchł w moim wnętrzu. Wracał...

***

– Pomóc? – Carmen oparła się biodrem o blat biorąc do ust kawałek pokrojonej w kostkę truskawki.

– Nie – zapewniłam wyciągając z piekarnika świeżutką bezę, którą zrobiłam. – Mam nadzieje, że będzie mógł jej skosztować – westchnęłam czując, że z każdą chwilą stresuję się coraz to bardziej. Wyatt i Tobias pojechali po niego już ponad godzinę wcześniej. Mogli zjawić się lada moment.

Jak zareaguje na mój widok? Co sobie pomyśli?

Ręce drżały mi niemiłosiernie, narządy uderzały o mięśnie niczym mosiężne młoty sprawiając, że każdy ruch był jak wspięcie się na najwyższy szczyt góry.

– Myślę, że się skusi na jeden kęs – złączyła ze sobą dwa palce śmiejąc się. – Poza tym to grzech nie spróbować tych dobroci – oblizała wargi kradnąc mi kolejną porcję owoców.

– Carmen! – zaśmiałam się kręcąc głową. – Bo nie zostanie mi nic na dekorację.

– Trudno – wzruszyła jakby nigdy nic ramionami. – A któż to wstał?! Choć tu do mnie! – i nagle straciłam towarzystwo do rozmowy, ponieważ cała uwaga blondynki zwróciła się na mojego syna, który niczym najsłodszy skrzat – słodszy niż deser na desce, przede mną – przecierał zaspane oczka tuląc do siebie misia. Szedł na oślep praktycznie wpadając w ramiona kobiety.

– Lubi cię – przyznałam widząc jak wtula się w jej kark. – I to bardzo. Chyba zazdrość Wyatta jest uzasadniona – puściłam zaczepnie oczko. Mimo, że panikowałam to chciałam jakkolwiek rozładować to spięcie.

– No już mu powiedziałam, że ma konkurencję i to z moich obliczeń wynika, że zaliczył ostatnio spory spadek w swoich wynikach, więc Anthony jest na wygranej pozycji!

Carmen Black była szalona, ale w ten dobry sposób. Naprawdę. Wydawała się być tak zabawną, szczerą i kochaną osobą, że... przez moment przypomniała mi moją mamę. Nina również taka była, po śmierci taty trzymała się niczym sklejona szklanka, która wcześniej nieudolnie została sklejona przez jakiegoś amatora po rozbiciu. Niektórych elementów brakowało, ale te najważniejsze pozostały.

Nina napisała do mnie. Pisała wiadomości, a ja z okropnym bólem i łzami w oczach odpisywałam jej tylko:

Ja: Mamo mam mnóstwo pracy. Nie dam rady przyjechać teraz. Xoxo.

Masz mnie [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz