rozdział 10

5 0 0
                                    

perspektywa Dracona

W końcu nadszedł ostatni tydzień stycznia. A naszym profesorom się chyba nudzi. Albo chcą pobić rekord esejów do końca tygodnia to by się na pewno zgadzała. A reszta ma takie same zdanie co ja. Nawet nie pociesza mnie i resztę fakt, że mamy do napisania aż dwa tygodnie. Bo co to nam da. Jak i w następnym jeszcze nam dołożą. Gdy po obiedzie powiedziałem to reszcie. To okazało się, że mój kuzyn miał inne zdanie. I gdy wyznał jakie to miałem nadzieje, że się myli, ponieważ nie uśmiecha mi się pisanie esejów. A znając Harrisona dobrze wiedziałem, że ten na pewno się nie myli. Z tymi myślami zacząłem właśnie pisać eseje. Tak samo jak inni.


perspektywa Jacka

Jako jedyni którzy tym się w ogóle jak zawsze nie przejmują to Ron z Nevillem. I znowu tak jak ostatnio będą tego żałować. A ja z innymi będę miał z tego na prawdę dobry ubaw. I dobrze wiem, że inni również mają takie same zdanie. Szkoda tylko, że mój braciszek nie będzie miał kłopotów. Gdy przestałem o tym myśleć to zacząłem pisać eseje. A trochę tego jest. Ale można było się tego właśnie spodziewać.


perspektywa Rona

Ja na prawdę nie wiem jak zawsze o co im się rozchodzi, przecież zdążymy to na pisać i się dobrze bawić. Dlatego też jak gdyby nigdy nic wraz z Nevillem zacząłem grać szachy. I szło to nam na prawdę dobrze. Ale można było się tego właśnie spodziewać. Chociaż Neville za każdym razem przegrywał. Ale jakoś się tym nie przejmował. A ja się cieszyłem.


perspektywa Harrisona

Tak z innymi byłem zajęty pisaniem, że wszyscy byliśmy mile zaskoczeni, że trzeba było udać do Wielkiej Sali na kolację. Która minęła szybko. Widać było, że połowa osób nie jest zadowolona esejami. Ale można było się tego spodziewać. A ja wiedziałem jedno, że moje przypuszczenia są jak zawsze prawidłowe. Z tymi właśnie myślami od razu poszedłem spać.

Harrison Black część IIIWhere stories live. Discover now