17

1.2K 61 7
                                    

Rafferty

- Jako dziecko wierzyłem w zombie.

Nebbie nie wyglądała nawet na zaskoczoną. Chyba przyzwyczaiła się już do tego, jak porąbany byłem.

Moja dziewczynka leżała na boku na łóżku. Sam zajmowałem miejsce tuż obok niej. Zarzuciłem nogę na jej nogi, blokując ją tak, jakby znajdowała się w klatce. Lubiłem mieć nad nią kontrolę nawet wtedy, gdy wiedziałem, że Nebbie nie wstanie. Po karze, jaką jej dziś zafundowałem, musiała czuć się okropnie. Ja również w pewnym stopniu czułem się źle z samym sobą, ale moja sadystyczna część wznosiła wiwaty.

- Wyobrażałem sobie, że gdy umrę, po kilku dniach wyjdę z grobu i stanę się zombiakiem. Takim, który będzie straszył piękne kobiety, a potem będę wciągał je do podziemi. Chore, prawda?

Zaśmiałem się, jednak mojemu kwiatuszkowi nie było do śmiechu. Ona była mną przerażona.

- Gdybym stał się zombie, to ciebie wciągnąłbym do ziemi, kochanie.

- Nie mów tak, proszę...

- Ależ taka jest prawda! - zaśmiałem się, całując ją w czoło. - Byłabyś bardzo seksownym zombie. Myślisz, że zombie działają tak, jak wampiry? Wystarczyłoby, abym wgryzł się w twoją szyję i stałabyś się zombiakiem?

Uśmiechnąłem się, jednak Nebbie była blada. Chyba nie tak wyobrażała sobie historię o moim życiu.

- Poza tym, jako mały chłopiec interesowałem się kosmosem - mówiłem dalej, wskazując Nebbie na plastikowe gwiazdki, które przykleiłem do sufitu pokoju erotycznych zabaw. Były trochę dziecinne, ale gdy zgasiło się światło, ładnie się świeciły. - Lubiłem wyobrażać sobie, że pewnego dnia staję się astronautą i udaję się w podróż w kosmos. Chciałem zamieszkać na Marsie. Albo na Saturnie. Jako dzieciak wyobrażałem sobie, że poznaję tam jakąś seksowną kosmitkę, a potem robię z nią dzieci. Od zawsze miałem obsesję na punkcie potomstwa. To było coś, co było moim największym marzeniem, wiesz?

Głaskałem Nebbie po boku. Moja dłoń w pewnym momencie zsunęła się na jej pierś. Uszczypnąłem jej sutek. Mój kwiatuszek zadrżał.

- Szczęśliwa rodzina była dla mnie tym, o czym marzyłem. Chciałem mieć przy sobie Serafinę, Vena, moją mamę i małą Sophie. Wierzyłem, że w przyszłości będę miał więcej dzieci, ale Sophie miała być początkiem czegoś pięknego. Czegoś, co nie było mi dane.

Przygryzłem dolną wargę, gdy do oczu napłynęły mi łzy. Mówienie o mojej małej dziewczynce, która zakończyła życie w śmietniku, bolało jak nic innego.

- Po śmierci, a raczej morderstwie Serafiny, obiecałem sobie, że pewnego dnia porwę kobietę, którą ukształtuję na swój ideał. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że padnie na ciebie, moja piękna Nebbie. To nie twoja wina, że do mnie trafiłaś. To nie twoja wina, że chciałaś się zakochać. Tak się po prostu stało.

Zająłem się jej drugą piersią. Wykręcałem jej sutek i go ściskałem. W pewnym momencie dziewczyna łagodnie chwyciła mnie za nadgarstek. Spojrzała mi w oczy. Kurwa, jak ona słodko się mnie bała.

- Moja mama wychowała mnie na grzecznego, szarmanckiego i ułożonego człowieka. Chciała, abym przynosił jej dumę. Przez całe życie byłem dobrym uczniem. Przynosiłem do domu najlepsze stopnie, bo chciałem, aby moja mama była szczęśliwa. Kiedy mój tata umarł, mama popadła w straszny stan. Ven i ja robiliśmy wszystko, aby się uśmiechała. Nie było to łatwe, ale gdy już uśmiech pojawiał się na jej twarzy, był to najpiękniejszy widok.

Nebbie pogładziła mnie z wdzięcznością po dłoni, gdy zostawiłem jej sutki w spokoju.

- Jako dzieciak miałem mnóstwo dziwnych i niepokojących fantazji. Nikt o nich nie wiedział. Nawet Ven, choć mówiłem mu prawie wszystko. Jak już ci wcześniej wyznałem, fantazjowałem o byciu zombie i kobietach kosmitkach, które mógłbym zapładniać. Często wyobrażałem sobie także to, że gonię jakąś niewinną dziewczynę po lesie, a gdy ją łapię, pieprzę ją w każdy możliwy sposób. Po części spełniłem tą fantazję z tobą, maleńka.

RaffertyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz