Nebbie
Wyszłam na zewnątrz i usiadłam na krzesełku znajdującym się na tarasie. Owinęłam się kocem, przyciskając nogi do piersi. Spojrzałam w gęsty las, czekając na Rafferty'ego.
Mieliśmy iść do lasu. Miała być to dla nas swoista randka. Randka z porywaczem, dobre sobie.
Starałam się dać Rafferty'emu drugą szansę. Chciałam żyć z nim w zgodzie, co nie miało być łatwe, ale nie było to niemożliwe. Dzisiaj, gdy założyłam mu na szyję obrożę, poczułam się lepiej z samą sobą. Uwierzyłam w to, że może się między nami poprawić. Istniała na to realna szansa, ale oboje musieliśmy ciężko pracować, aby tego dokonać.
Starałam się nie myśleć o tym, że właśnie w tej chwili rodzice brali udział w pogrzebie ich jedynej córeczki. Nie chciałam sobie nawet wyobrażać, jaki musieli czuć ból. Na pewno byli na mnie bardzo źli za to, że tamtego wieczora wyszłam sama do parku na randkę z nieznajomym poznanym w sieci. Chciałam, aby moja rodzina dowiedziała się prawdy, żeby mogła nieść misję i przekonywać inne dziewczyny, aby tak szybko nie ufały temu, co pisali ludzie w interncie. Nie byłam jedyną ofiarą sieci i marzyłam o tym, aby moja historia zainspirowała innych do tego, aby nie ufali tym, którzy podszywali się pod kimś, kim nie byli.
Niestety moja historia nigdy miała nie ujrzeć światła dziennego. Rafferty tego dopilnował. Nie wiedziałam, jakim cudem udało mu się sprawić, że ciało obcej dziewczyny uznano za moje ciało. Przecież jej także musiał ktoś szukać, prawda?
Usłyszałam skrzypnięcie drzwi wejściowych. Spojrzałam w bok i zobaczyłam Rafferty'ego w czarnej bluzie i czarnych spodniach dresowych. Na stopach miał ciężkie buty motocyklowe, a na jego szyi znajdowała się granatowa obroża.
- Znowu płakałaś, kwiatuszku?
Pokręciłam przecząco głową, ale wystarczyło, abym dotknęła swoich policzków, abym zrozumiała, że jednak płakałam.
- Nebbie...
Rafferty ukucnął przed krzesłem, na którym siedziałam. Położył dłonie na moich kolanach i oparł o nie podbródek, patrząc mi w oczy.
- Wszystko dobrze. Nie przejmuj się mną.
- Przecież wiesz, że się o ciebie martwię. Nie chcę, żebyś płakała.
Zaśmiałam się cicho. Rafferty bowiem dał mi mnóstwo powodów, abym przez niego płakała. Skrzywdził mnie niezliczoną ilość razy, a ja postanowiłam dać mu szansę na poprawę. Byłam głupia, ale wolałam mu ulec niż codziennie z nim walczyć i żyć w nienawiści.
- Idziemy do lasu?
- Nebbie...
- Nie chcę o tym mówić - wyszeptałam słabym głosem, kładąc dłoń na jego głowie. Przeczesywałam palcami jego króciutkie włosy i starałam się nie płakać, choć moja wolna warga drżała. - To dla mnie ciężki dzień. Nie powinno cię to dziwić. Moi rodzice muszą przeżyć mój pogrzeb, choć tak właściwie nie jest on mój. Dla nich jednak umarłam. Sądzą, że nie żyję.
- Tak będzie lepiej, królowo. Wiesz, że tak będzie lepiej.
- Wiem. Wiem, ale to tak boli, wiesz? Tutaj.
Położyłam sobie wolną dłoń na sercu. Czułam, jak szybko biło.
- To okropne, że człowiek istnieje na tym świecie tak krótko, nie sądzisz? - spytałam, gdy zebrało mi się na słowotok. - Mamy tylko jedno życie. Nie trwa ono długo. Zaledwie ułamek czasu w porównaniu z tym, jak długo istnieje świat. Niektórzy mają szczęście. Rodzą się w bogatych rodzinach i wszystko mają podstawione pod nos. Inni tego szczęścia mają mniej. Są to ci, którzy rodzą się w biednych dzielnicach, gdzie muszą walczyć o przetrwanie. Podczas, gdy niektórzy jeżdżą na wakacje warte kilkadziesiąt tysięcy dolarów, inni żebrzą na ulicach o pieniądze na jedzenie. Są też ludzie wolni i zniewoleni. Sam mówiłeś, że istnieje wiele kobiet, które żyją w niewoli u swoich panów i...
CZYTASZ
Rafferty
ActionRafferty Donovan pojechał na wojnę z nadzieją, że pomoże mu to poukładać w głowie pewne sprawy. Niestety stało się inaczej. Będąc świadkiem śmierci swoich przyjaciół, jego umysł przestaje funkcjonować prawidłowo. Raff staje się ofiarą wrogów i jest...