25

1.1K 57 9
                                    

Rafferty

Nebbie powoli uspokajała się w moich ramionach. Jej ciało było już wymęczone. Nie spodziewałem się, że tak się załamie, choć nie było w tym nic dziwnego. Nebbie często miała ataki smutku. 

- Marzę tylko o miłości, panie. Tak bardzo chciałabym się zakochać. Może to moje marzenia sprawiły, że musiałam dostać za nie karę? 

- O czym ty mówisz, kwiatuszku? To nie ma sensu. 

Zaśmiała się cicho, wtulając głowę w zagłębienie między moją szyją i ramieniem. 

- Chyba tak, panie. Nic już nie ma sensu.

- Masz mnie. Masz jakiś sens. 

- Służenie ci nazywasz sensem życia, panie? - spytała, a mnie cieszyło to, że nie zapominała, aby dodać to ważne słowo na końcu swojej wypowiedzi. 

Głaskałem Nebbie po plecach. Nie widziałem większego sensu w rozmawianiu z nią, gdy była w takim stanie. Nie czuła się dobrze, a ja byłem tego winowajcą. Uznałem jednak, że jej kara wcale nie była taka zła. Sprawiłem bowiem, aby moja urocza niewolnica doszła. Z własnej woli zarzuciła na mnie nogi, przyciągając mnie do siebie. Było jej dobrze. Nie musiała mówić tego na głos, gdyż jej ciało wypowiedziało to za nią.

- Czy gdybym się w tobie zakochała, pozwoliłbyś mi zobaczyć się z rodzicami? 

Och, czyli przyszła pora na targowanie się. Nebbie była w tym niezła, ale chyba zapomniała, z kim miała do czynienia. 

Odsunąłem dziewczynę nieznacznie od siebie. Trzymałem dłonie na jej ramionach, aby mi nie uciekła. Czułem jednak, że Nebbie wcale nie zamierzała wstać i stąd zwiać. Dziś pokazała mi, że rozpaczliwie potrzebowała mojej bliskości. Może nie byłem jej wymarzonym partnerem do przytulanek, ale czułem, że w końcu wkroczyliśmy na kolejny poziom naszej niezdrowej relacji. Moja ukochana bowiem zaczęła się do mnie kleić, co oznaczało, że zaczynała czuć do mnie sympatię. Nie była to zwyczajna sympatia, ale między nami nic nie było normalne i nikogo nie powinno to dziwić. 

- Już ich nie zobaczysz. Zapomnij o nich. 

Wbiła paznokcie w moje plecy, kręcąc głową. Ten ból był dla mnie dobry. Przypominał mi o tym, że wciąż byłem żywy. 

- Nie możesz mnie od nich odseparować. Nie możesz...

- Mogę zrobić wszystko, kwiatuszku. Nie zapominaj o tym. 

Nebbie płakała w moje ramię jeszcze przez długi czas. Nie miałem pojęcia, ile przesiedzieliśmy na podłodze w pokoju zabaw. Dziwiło mnie to, że moja dziewczynka z własnej woli nie ściągała opaski z oczu, ale może miała w tym jakiś cel. Może nie chciała, abym patrzył w jej zapłakane oczy. Uważała płacz za słabość, a nie miała racji. Płacz był normalny. Człowiek w ten sposób dawał upust swoim emocjom. 

Gładziłem Nebbie po plecach, zastanawiając się nad tym, jak będzie wyglądać nasze życie za kilka lat. Miałem nadzieję, że jak najszybciej będziemy mieć dzieci. Na razie jednak planowałem nacieszyć się Nebbie tak bardzo, jak to możliwe. Życie stało przed nami otworem. Mogliśmy zbudować je tak, jak tylko chcieliśmy, lecz najpierw mój kwiatuszek musiał mi ulec. 

- Czy nie wierzysz w to, że cię kocham, skarbie? 

Pokręciła przecząco głową, ani przez chwilę się nie wahając. 

- Nie, panie. Nie wierzę w to. 

- Przykro mi, kochanie. Może ci się wydawać, że nie wiem, czym jest miłość, ale doskonale ją rozumiem. 

RaffertyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz