55

662 46 3
                                    

Nebbie

Wróciliśmy do domu. 

Do domu, w którym mieszkałam z moim panem. 

Z Rafferty'm Donovanem. 

Wyjście z samochodu było dla mnie nie lada wyzwaniem. Na szczęście pomógł mi Rafferty. Mój pan wziął mnie na ręce, uważając na moje poranione pośladki, i zaniósł mnie do domu. Jacobem za to zajęli się David oraz Weston. Chłopak przepłakał większą część drogi. Spał również w samolocie, którym wróciliśmy do Atlanty. 

Swoją drogą, nie zdziwiło mnie to, że wylądowaliśmy na prywatnym lotnisku. Nie sądziłam, że Rafferty miał takie znajomości, ale najwyraźniej się myliłam. 

Byłam zmęczona, wręcz wykończona, ale szczęśliwa. Nie mogłam się doczekać, aby położyć się do łóżka, gdzie miałam zamiar przespać wiele godzin. Jeszcze nie tak dawno temu sądziłam, że nigdy więcej nie zobaczę tego domu, ale myliłam się. Mój pan mnie nie zawiódł. On nigdy nie zawodził.

- Co z Jacobem? - spytałam, gdy Rafferty wniósł mnie do domu i zaniósł mnie do salonu. Próbował ułożyć mnie na kanapie, ale za każdym razem syczałam z bólu, gdy moje pośladki stykały się z kanapą. Mimo, że miałam na tyłku opatrunki, to niewiele one pomagały.

- David i Weston zaprowadzą go na dół. Do pokoju BDSM. 

- Jesteś pewien, że to dobry pomysł? 

Rafferty w końcu znalazł sposób na to, aby ułożyć mnie na kanapie. Po prostu położył mnie na brzuchu. Miałam ochotę się zaśmiać. 

- Nebbie... 

Kiedy mój pan uklęknął przy kanapie na obu kolanach, zwróciłam twarz w jego stronę. Wyciągnęłam do niego rękę i objęłam nią jego policzek. Pobliźniony i zniszczony przez życie, ale dla mnie był najpiękniejszy. 

Rafferty chwycił mnie delikatnie za nadgarstek i pocałował wnętrze mojej dłoni. Po tym wtulił się w moją rękę i przymknął oczy. 

- Stwierdziłem, że nie mogę tak szybko wyrwać Jacoba z tego, co znał. Dlatego zaczniemy pomaganie mu właśnie w tamtym pomieszczeniu, aby potem stopniowo zmieniać jego otoczenie. Nie jestem psychologiem, ale zrobię co w mojej mocy, aby mu pomóc. Chłopak ma rodzinę, prawda? 

- Tak. Ma rodziców i siostrę. Mieszkają w Czechach. 

- W Czechach? To cholernie daleko. Chwila, nie powinien mieć jakiegoś czeskiego imienia? 

Zaśmiałam się, próbując wzruszyć ramionami, co musiało wyglądać trochę karykaturalnie. 

- W sumie racja. Nie mam pojęcia, ale najważniejsze, że Jacob jest bezpieczny. Bardzo ci dziękuję, że go uratowałeś, panie. Nie wiem, jak ci się odwdzięczę. Jesteś najlepszym panem, jakiego mogłam sobie wymarzyć. Poleciałeś za mną aż do Meksyku i to wszystko przez obrożę. Nie sądziłam, że mam w niej nadajnik. 

Wzruszył ramionami, czując się z tym na pewno dziwnie. 

- Nie sądziłem, że ktokolwiek cię porwie, Nebbie. Nie myśl, proszę, że się na to przygotowywałem. Może po prostu podświadomie chciałem zadbać o twoje bezpieczeństwo. 

- Wydaje mi się, że chciałeś mnie znaleźć, jeśli ci ucieknę. Nie mam racji? 

Rafferty spuścił wzrok. Jego policzki zarumieniły się ze wstydu. Ja jednak objęłam dłonią jego policzek, nie pozwalając mu spuścić ze mnie wzroku. 

- Kocham cię, panie. Nigdzie od ciebie nie ucieknę. Jesteś mój, a ja jestem twoja. Prawda? 

Zacisnął usta w wąską kreskę. Starannie unikał mojego wzroku, co bolało, ale rozumiałam, dlaczego to robił. Czuł się winny, ale nie zamierzałam pozwolić na to, aby wyrzuty sumienia niszczyły to piękno, które razem tworzyliśmy. 

RaffertyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz