57

684 50 3
                                    

Nebbie

dwa tygodnie później

Pojechaliśmy do Czech. Nie sądziłam, że kiedykolwiek pojawię się w tym państwie, ale byłam go ogromnie ciekawa. Nie mogłam się doczekać, aby udać się na zwiedzanie z Rafferty'm, choć on nie był przekonany co do tego pomysłu. Sądził, że lepiej będzie odstawić Jacoba do domu, a potem wrócić do Stanów. Ja jednak nie tarabaniłam się przez ocean po to, aby zaraz wrócić do domku w lesie. Mimo, że niczego mi tam nie brakowało i miałam towarzystwo lisów, to wolałam trochę nacieszyć się Europą. 

Rafferty prowadził samochód, a Jacob siedział ze mną na tylnej kanapie wozu. Wynajęliśmy pojazd na lotnisku. Rafferty starał się robić, co w swojej mocy, aby nie ujawniać swojej tożsamości. Dlatego wypożyczalnia samochodów była odpowiednio prześwietlona i poniekąd przekupiona. Nikt nie zadawał pytań, widząc blizny mężczyzny. Nikt nic nie mówił. Mieliśmy pojawić się w Czechach, aby niebawem stąd zniknąć i zapaść się pod ziemię. 

Jacob drżał. Trzymałam go za rękę i obserwowałam to, jak się zachowywał. Uważnie i jakby z paniką oglądał widok za oknem. Był wystraszony i oddychał ciężko, obawiając się spotkania z rodzicami i siostrą. 

Obiecałam, że pójdziemy tam z nim. Rafferty zamierzał wyznać rodzinie Jacoba prawdę. Cóż, może nie do końca. Zamierzał bowiem zataić fakt, że to on zabił oprawcę syna państwa Myslivečková. 

- Teraz w prawo - powiedział Jacob, który sprawował funkcję GPS-a. - Za trzy minuty będziemy na miejscu. Mieszkam pod numerem 126. 

Jacob ścisnął mnie mocno za rękę. Po chwili odwrócił się do mnie tak, aby spojrzeć mi w oczy. 

- Nebbie, chyba nie dam rady. 

W niebieskich oczach chłopaka zobaczyłam łzy. Objęłam dłonią jego policzek i pozwoliłam, aby wtulił się w moją rękę. 

- Nie wiem, jak rodzice zareagują na mój powrót. Co będzie, jeśli wyrzucą mnie z domu? 

- Na pewno tego nie zrobią. To twoja rodzina, Jacobie. Kochają cię. 

- Tak myślisz? 

Uśmiechnęłam się z politowaniem. 

- Oczywiście, że tak. Twoi rodzice bardzo, bardzo cię kochają. Kiedy mi o nich opowiadałeś, w powietrzu aż czuć było miłość. Wierzę, że wszystko się ułoży. Po prostu daj sobie szansę, kochanie. Jestem z tobą. Rafferty też z nami jest. Wszystko będzie dobrze. 

- Czy jeśli rodzice nie będą chcieli mnie znać, będę mógł do was wrócić?

Rafferty się rozkaszlał. Nachyliłam się i klepnęłam go w ramię. Ten zaczął się śmiać. 

- Jeśli nie będzie ci przeszkadzało to, że czasami będziesz patrzył na nagą Nebbie obwiązaną łańcuchami, nie ma problemu. Z chęcią ponownie powitamy cię w jaskini rozpusty. 

Jacob parsknął śmiechem. Cóż, przynajmniej nie miałam zamiaru oderwać mojemu panu głowy. Rozumiałam, że żarty się go trzymały, ale naprawdę nie chciałabym paradować przed Jacobem w łańcuchach. Choć oboje widzieliśmy siebie nawzajem już w znacznie gorszych momentach. 

W końcu dojechaliśmy pod dom Jacoba. Chłopak ściskał mi rękę tak mocno, że niemal ją zmiażdżył. Starałam się niepozornie wyrwać dłoń z jego uścisku. 

- To mój dom. 

W tych trzech słowach zawarte było mnóstwo bólu. Pocieszyłam Jacoba, całując go w policzek. 

- Jesteś gotów?

- Nie wiem. Naprawdę nie wiem. 

Rafferty się do nas odwrócił. Uśmiechnął się pocieszająco do Jacoba. Byłam pewna, że rodzice Jacoba wystraszą się, gdy zobaczą twarz Raffa, ale mój pan miał wielkie serce. Może nie wyglądał jak gwiazda filmowa, ale był tym, kim był. Nie zamieniłabym go na nikogo innego. 

RaffertyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz