53

690 45 3
                                    

Nebbie

Leżałam na łóżku, nie mając siły się ruszyć. Rodrigo obiecał, że niebawem wróci do mnie, aby dać mi nagrodę. Potem mieliśmy wszyscy zejść na dół, aby zjeść urodzinową kolację Jacoba. 

Zrobiło mi się bardzo przykro, gdy Jacob uciekł z pokoju, wyznając Rodrigo miłość. Rozpaczliwie chciałam przytulić chłopaka, aby go pocieszyć. Wiedziałam, jak bardzo był samotny. Skoro nie miał kontaktu z nikim oprócz swojego pana od tak wielu miesięcy, mógł zwariować. 

Próbowałam wstać, chcąc wykorzystać moment względnej wolności. To była moja szansa, być może jedyna, aby uciec z tego meksykańskiego piekła. 

Moje ciało nie chciało jednak ze mną współpracować. Bolało mnie niemiłosiernie. Najgorzej było z pręgami na moim tyłku. Na pewno miały mi zostać po nich blizny. Podobne do tych, które na pośladkach miał Jacob. 

Płakałam w poduszkę. Było mi już wszystko jedno. Nie miałam sił, aby zrobić cokolwiek. Musiałam zaczekać na to, aż odzyskam siły, aby potem myśleć o tym, żeby stąd uciec. Jak powiedział mi ktoś mądry, czasami człowiek wiedział, kiedy należało się poddać. 

Nagle usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. Wbiłam twarz w poduszkę, nie chcąc patrzeć na Rodrigo. Byłam pewna, że przyszedł sam. Być może zaprowadził już Jacoba na dół, aby chłopak w samotności nacieszył się swoimi urodzinami. Nie tak powinien spędzić wejście w dwudziesty rok życia, ale na to niestety nic nie mogłam poradzić. 

Pisnęłam, gdy poczułam, jak zostaję gwałtownie poderwana do góry. Zanim miałam szansę się obrócić, aby zrozumieć, co się działo, moje ręce zostały skrępowane za plecami. Usłyszałam siarczyste przekleństwo. Na chwilę zamgliło mój umysł, ale po krótkiej chwili w moim mózgu doszło do jakiegoś połączenia. Dotarło do mnie bowiem, że przecież znałam ten głos. 

Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam Davida. Doktora, który próbował uratować życie mojego braciszka. 

Z niezrozumieniem pokręciłam przecząco głową. Odwróciłam głowę w drugą stronę tylko po to, aby zobaczyć Westona. Lekarza, który miał na sobie bandanę zasłaniającą dolną część jego twarzy. 

To, że widziałam przed sobą Davida i Westona oznaczało tylko jedno. Osobą, która trzymała mnie od tyłu i zasłaniała mi usta, był... 

- Przybyłem po ciebie, królowo. 

Zacisnęłam wargi, aby nie wydać z siebie szlochu. Na szczęście Rafferty kneblował mnie swoją dużą dłonią, dlatego nie martwiłam się, że Rodrigo usłyszy dźwięki mojego płaczu. 

- Zabiję skurwiela, który ci to zrobił - wyszeptał mi do ucha, na pewno myśląc o moich opatrzonych przez Jacoba pośladkach. - Wybacz, że cię związałem, ale zrobiłem to z dwóch powodów, kwiatuszku. Pierwszym z nich jest to, że nie chcę, abyś wtrącała się w akcję. Wiem, że jesteś odważna i waleczna, ale to chwila, w której twój pan musi się wykazać. Po drugie, po prostu podobasz mi się w kajdankach. Urzeczywistniam swoją fantazję o kolejnym porwaniu ciebie. 

Zrobiło mi się ciepło na sercu i mokro w cipce. 

- Teraz zdejmę ci dłoń z ust, a ty szybko powiesz mi o tym, kto cię więzi, dobrze? 

Pokiwałam twierdząco głową. Chciałam być dumą swojego pana. 

Kiedy Rafferty odsunął dłoń, nie czekałam ani chwili. 

- Moim oprawcą jest mężczyzna o imieniu Rodrigo. Zgwałcił mnie, a potem skatował, gdy byłam nieposłuszna. Obecnie poszedł do Jacoba, swojego niewolnika. To chudy i słabowity chłopak. Ma dzisiaj urodziny. Proszę, nie pozwólcie, aby Jacobowi stała się krzywda. Błagam, uratujcie go. 

RaffertyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz