37

836 47 3
                                    

Nebbie

Nie chciałam żegnać się z Rafferty'm, jednak dziś miał przyjechać do nas David. Mój pan miał jechać do centrum Altanty po to, aby przyjrzeć się Westonowi, którego podejrzewano o nieetyczną działalność. Poznałam doktora Westona i nie chciało mi się wierzyć w to, że dla własnej przyjemności postanowił robić zdjęcia martwych ludzi, ale nauczyłam się już, że ludzi nie można było oceniać po pozorach. 

Czułam niepokój w związku z tym, że Raff zostawi mnie z Davidem, ale mój pan zdawał się w pełni mi ufać. W ogóle nie czuł się zestresowany, podczas gdy ja byłam gotowa obgryzać paznokcie z nerwów. Rafferty podśpiewywał sobie pod nosem, robiąc dla nas śniadanie. Chciałam mu pomóc, ale gdy powiedział, że jeśli nie dam mu w spokoju pracować to da mi pięćdziesiąt klapsów, przestałam. Nie, żebym nie chciała dostać tyle razy po tyłku, ale dziś mieliśmy inne zmartwienia. 

Mimo, że od rana bardzo się denerwowałam, to dziś wydarzyło się już coś wspaniałego. Rodzinka lisków przyszła bowiem z samego rana do nas na taras, prosząc o jedzenie. Rafferty zaśmiał się mówiąc, że niedługo zrobi dla nich restaurację, ale skoro twierdził, że miał dużo pieniędzy, mógł podzielić się nimi w dobry sposób, kupując owoce dla lisów. Wiedziałam, że byłoby lepiej, gdyby zwierzęta same zdobywały sobie jedzenie, jednak nie mogłam przejść obok nich obojętnie. 

- Jak długo cię nie będzie?

Rafferty westchnął ciężko. Położył przede mną talerz z jajecznicą na szczypiorku, a obok położył sałatkę. 

- Wrócę, zanim się obejrzysz, kochanie. 

- Nie chcę, żebyś jechał - wyszeptałam tak, jakbym nie chciała, aby to usłyszał.

- Cieszy mnie to, skarbie, ale muszę dowiedzieć się, kto zrobił mi takie świństwo. Jeśli okaże się, że to Weston wysłał Serafinie moje okropne zdjęcia... 

- To zabijesz go? 

Rafferty zajął miejsce na przeciwko mnie i wziął widelec do ręki. 

- Nie wiem, kwiatuszku. Na razie nie chcę nic mówić, aby nie składać obietnic, których nie będę mógł spełnić. 

Miało to sens. Skinęłam więc głową i zaczęłam jeść. 

Śniadanie bardzo mi smakowało, jak zresztą wszystko, co robił dla mnie Rafferty. Był świetnym kucharzem, a najlepiej wychodziły mu ciasta. 

Po śniadaniu usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Podskoczyłam na krześle ze strachu. Raff cicho zaśmiał się z mojej reakcji, po czym poszedł otworzyć. Usłyszałam, jak David wchodzi do domu. Mimo, że mężczyźni starali się rozmawiać ze sobą tak cicho, abym ich nie słyszała, to ich misja nie zakończyła się powodzeniem. Miałam bardzo dobry słuch i słyszałam wszystko, czego oni nie chcieli, abym usłyszała.

- Jak ona się czuje? Jak przeżyła wczorajszy dzień? Mówiłeś jej o pogrzebie? 

David zasypywał mojego pana pytaniami. Jego głos drżał. Nie było się czemu dziwić. Gdy David był tu ostatnim razem, uciekł stąd tak, że myślałam, iż nigdy więcej go nie zobaczę. Wystraszył się tego, jak Rafferty mnie traktował i nie chciał brać udziału w tak brudnym procederze. Rafferty celowo prowokował Davida swoim aroganckim zachowaniem wobec mnie, choć nie byłam pewna, dlaczego to robił. Rafferty był jednak Rafferty'm i pewnych jego zachowań po prostu nie próbowałam zrozumieć. 

- Powiedziałem jej o wszystkim. Byłeś na pogrzebie, tak? 

- Tak, Raff. Posłuchaj, ja... 

Wyszłam na korytarz, gdyż oczywiście chciałam posłuchać o tym, jak wyglądał "mój" pogrzeb. Nie zamierzałam przyciskać ucha do ściany. Musiałam ujawnić swoją obecność. 

RaffertyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz