39

750 51 4
                                    

Rafferty

Pojechałem do szpitala, aby zobaczyć, co ten pieprzony Weston wyprawiał. Nie chciało mi się wierzyć w to, że ten dupek zajmował się czymś nielegalnym. Znałem go przez kilka tygodni i nigdy nie mogłem powiedzieć o nim niczego złego. Był bardziej skryty w sobie niż David, ale nie było w tym nic złego, gdyż ludzie mieli różne typy osobowości. Gdyby każdy był taki sam, ten świat szybko stałby się boleśnie nudny.

Zaparkowałem na tyłach szpitala, w którym leżałem przez kilka tygodni po tym, jak wróciłem z Iranu. Tak właściwie to nie wiedziałem, jak wróciłem do Stanów, gdyż przez całą podróż byłem nieprzytomny, ale najważniejsze było to, że powróciłem do Atlanty. To tutaj był mój dom, który kochałem, choć sprawił mi on niewyobrażalny ból.

Zanim wyszedłem z pojazdu, upewniłem się, że moja twarz była dobrze zasłonięta. Nie chciałem zostać rozpoznany, a także nie uśmiechało mi się bycie wytykanym przez dzieciaki. Wiedziałem, że dzieci nie chciały źle, gdy pokazywały na mnie palcami, ale nie chciałem być uznawany za dziwadło. Gdy rodzice zasłaniali dzieciom oczy, kiedy przechodziłem obok nich, było mi przykro. To nie była moja wina, że tak wyglądałem. Mogłem się zabić wiedząc, że nie odzyskam swojego dawnego wyglądu, ale walczyłem o życie. Byłem sobie za to wdzięczny. Gdybym odebrał sobie możliwość przebywania na tym świecie, nigdy nie poznałbym Nebbie.

Wszedłem do szpitala tylnym wyjściem, dzięki kodowi, który dostałem od Davida. Wkroczenie tam okazało się dziecinnie proste. O tej porze dnia nie przebywał tutaj żaden człowiek, gdyż wszyscy byli na przerwie obiadowej. Unikając kamer i idąc tymi korytarzami, które wyznaczył mi David, udałem się prosto do gabinetu Westona. Zamknąłem za sobą drzwi na klucz i położyłem na dębowym biurku niewielką sportową torbę, którą ze sobą przyniosłem. Znajdowały się tam rzeczy, których miałem zamiaru użyć na Westonie, aby wyśpiewał mi wszystko, co wiedział.

Zasłoniłem żaluzje do końca i upewniłem się, że w pomieszczeniu nie znajdowały się żadne kamery ani urządzenia z podsłuchem. Po zrozumieniu, że wszystko było w porządku, podszedłem do biurka. Położyłem na blacie pistolet i zasiadłem do laptopa, który na moje szczęście znajdował się na wierzchu.

Włączyłem urządzenie i parsknąłem śmiechem, gdy zrozumiałem, że nie potrzebowałem żadnego pieprzonego hasła, aby uzyskać dostęp do systemu. Pokręciłem z niedowierzaniem głową. Weston był głupszy niż sądziłem.

Szybko przejrzałem najważniejsze foldery i nie zauważyłem tam niczego ciekawego. Potem jednak trafiłem na folder ze zdjęciami trupów. Czyli David jednak nie kłamał. Wszystko wskazywało na to, że doktorek Weston miał hobby, którym zajmował się po godzinach pracy.

David nie kłamał także w tym, że zdjęcia wyglądały na profesjonalną robotę. Były naprawdę dobre, co mogłem przyznać, choć nie byłem fotografem. Jednak mimo, że zdjęcia były świetne, to przedstawiały one bardzo niepokojące obrazki.

Na zdjęciach widziałem martwe ciała ludzi, którzy odnieśli okropne obrażenia. Widziałem tam kobietę, która miała piękne blond włosy i ładną twarzyczkę. Mogła mieć najwyżej dwadzieścia lat, gdy zmarła. Na jej szyi znajdowała się okropna rana, która nie dałaby jej możliwości przeżycia.

Na kolejnych zdjęciach zobaczyłem młodego bruneta. Chłopak wyglądał na studenta i był niezłym przystojniakiem. Nie miał jednak jednego oka, gdyż w tym miejscu ziała pieprzona dziura.

W folderze Westona zobaczyłem także zdjęcia wielu innych zmarłych osób. Wszystkie łączyło to, że były w pewien sposób atrakcyjne. Kobiety i mężczyźni byli wręcz piękni. Coś kazało mi myśleć, że Weston miał jakiś niepokojący fetysz. Interesowałem się tematem seksualnych kinków, więc wszystko wskazywało na to, że Westona ciągnęło do nekrofilii. Nie chciałem jednak oceniać go pochopnie. Wszystkiego miałem dowiedzieć się niebawem, gdy doktorek miał ze mną porozmawiać.

RaffertyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz