Czas mijał szybko. Nim Lara spostrzegła się, skończyła dwanaście lat, kilka lat temu jej matka przestała już błagać. Zrozumiała, że straciła córkę. Straciła ją wtedy, gdy zaraz po porodzie Adrien zabrał ją z jej pokoju. Straciła ją, mimo iż próbowała przez lata odzyskać. Nie mogła, nie miała mocy, by powstrzymać swojego męża, który, choć nie zabił Lary, nie odebrał jej życia w dosłownym tego słowa znaczeniu, zabił ją w głębi.
Lara nie była dziewczynką, jaką powinna być w ich świecie. Nie była dziewczynką, jaką były jej koleżanki ze szkoły, choć koleżanki to za dużo powiedziane. Nie była dzieckiem, nie była nastolatką. Była człowiekiem — żywym, oddychającym i chodzącym po świecie człowiekiem. Ale nie żyła, nie oddychała i nie chodziła. Wewnątrz była martwa od dawna.
Niewielkie rączki półtorarocznej dziewczynki otuliły twarz kobiety, jej niewinny śmiech rozniósł się echem po pomieszczeniu. Kobieta nie często miała możliwość pobyć z córką, prawie nigdy nie miała okazji pobyć z nią sam na sam. Tym razem jednak jej mąż nie mógł zabrać Lary ze sobą. Zostawił ją pod opieką matki, a może wcale nie pod jej opieką, a jedynie z nią.
Zielone oczy pięciolatki patrzyły na matkę z dołu, gdy ta podczas wygłupów na kanapie spadła na miękki dywan. Adriena nie było w domu, gdyby był, ta zabawa nie miałaby miejsca. "Uważaj skarbie" szepnęła kobieta, całując córkę w czubek głowy. Dziewczynka nawet nie zapłakała, podniosła się, otrzepała i wróciła do zabawy. Kobieta pragnęła dać swojej córce dzieciństwo, na jakie zasługiwała, jakie powinien mieć każdy w młodych latach, a na które w tym świecie pozwalano głównie dziewczętom. Powinna... Ale nie miała. Gdy jej ojciec był w domu, nie wyglądała, jakby jej tego brakowało, natomiast gdy tylko zostawały same, jej dziecięcy duch uruchamiał się na całego.
"Matko" szorstki głos dziesięciolatki rozbrzmiewał w kuchni, była niezadowolona, że po raz kolejny w tym tygodniu ojciec kazał jej zostać w domu, że jej nie zabrał. Była na niego wściekła, więc i na matkę, która cieszyła się z czasu, jaki był im dany. Lara stawiała opór w zakupach, na które matka chciała ją zabrać. Dała się przekonać dopiero gdy ta obiecała, że nie zmusi jej do zakupu niczego, co jej się nie spodoba. Że pozwoli jej zakupić, co tylko jej się spodoba. Serce matki pękało, wiedziała jednak, że nie ma sensu walczyć. Lara była jak jej ojciec, była wychowana na jego następcę, mimo iż była dziewczyną. Była uparta, nienawidziła tiulowych sukienek i wszystkiego, co nadwyraz dziewczęce. Pragnęła męskiej swobody ruchu, choć pozostawała w tym dziecięca, wybierając często odpowiednie spódnice czy eleganckie sweterki.
Teraz dziewczyna skończyła dwanaście lat, nadszedł czas, którego tak bardzo nie chciała jej matka. W ostatnim czasie nawet jej ojciec Adrien wydawał się mieć wątpliwości, jednak gdy kobieta próbowała zagadnąć, wpłynąć na jego decyzję szybko "trzeźwiał" w swoich przemyśleniach i ponownie mówił, że będzie tak jak zaplanowali z Larą już dawno.
Brunetka poprawiła swoje włosy po raz ostatni, otarła łzę, która zakręciła się w jej oku. Lara nawet jeśli dostanie wybór, wybierze życie ojca, nienawidziła życia, którym żyła jej matka i inne kobiety z ich otoczenia. Jako jej matka zdawała sobie z tego sprawę doskonale. Lara nie chciała siedzieć w domu, spędzać czasu na zakupach, plotkach czy wspólnych kobiecych podwieczorkach. Nienawidziła tego, że kobiety musiały być w domu i pachnieć. Nie była też tak wychowana. Od zawsze była w męskim świecie. I choć długo musiała walczyć o równość, o to by nie była traktowana jak gorsza.
Gdy najsłabszy męski członek Organizacji mógł pozwolić sobie na bycie po prostu kierowcą, ochroniarzem. Gdy najsłabszy męski członek mógł pozwolić sobie na nienawiść pewnych widoków. Ona nie mogła być na początku nawet jak on. Choć poziomem swoich umiejętności mogłaby dorównać tym wyżej postawionym żołnierzom, to i tak była porównywana do tych z najniższego szczebla. Gdy silny męski członek Organizacji mógł pozwolić sobie, na niewielką słabość ona musiała ukrywać swoje emocje. Musiała być lepsza od najlepszego męskiego kandydata, a i tak nie była z nim stawiana na równi. Ostatnie półtora roku, będące intensywnym czasem jej włączania w struktury Organizacji, był czasem, w którym Lara przeszła ogromną przemianę.
Choć dziś kończyła dopiero dwanaście lat, nie można jej było nazwać dzieckiem, nie można było nazwać nastolatką. Na pewno nie zwykła nastolatką. A już na pewno odbiegała od stereotypowej dziewczyny, z otoczenia, w jakim się urodziła. Była silną kobietą, młodą kobietą. Jej skrupuły zaczynały się tam, gdzie u większości się kończył próg wytrzymałości. Jej arogancja dla matki była równa tej, które koleżanki jej matki doświadczały od swoich synów, nieco starszych od Lary. Jej podejście do życia było bardziej złożone, żyło prawidłowo wtedy gdy nie wyrzekało się rodziny, gdy dbało się o nią i chroniło ją. Żyć, nie oznaczało zdobywać klasyczne umiejętności, nie znaczyło móc wyjść ze znajomymi, nie znaczyło móc wybierać w przyszłości. Żyć oznaczało być oddanym, być wiernym, lojalnym. "Credenza. Appartenenza. Famiglia"
W dniu swoich dwunastych urodzin, w dniu swoich narodzin, Lara jak zwykle wstała wcześnie, nie dlatego że była zdenerwowana. W jej umyśle słowo nerwy nie miało żadnego połączenia, Lara, choć była młoda i młodsza niż niejeden mężczyzna, który w ostatnim czasie zaczynał działać na pełną skalę, była wypruta z emocji znacznie bardziej niż oni. Stojąc przed szafą, nie musiała się długo zastanawiać nad odpowiednim strojem — czarne eleganckie spodnie, biała koszula a na to czarny sweterek, kilka ulubionych dodatków w postaci białego zegarka od ojca czy złotych kolczyków dopełniło jej strój. Była gotowa, gotowa by rozpocząć swoje życie. Była jedna emocja, która ją rozpierała i która nie opuściła jej jak dotąd — ekscytacja.
- Ja, Lara Locatelli, pragnę wstąpić do tej organizacji, by chronić moją rodzinę i moich przyjaciół. Przysięgam, że nie zdradzę tej tajemnicy i będę posłuszna, z miłością, jak każe omerta — wypowiedziała dziewczyna, a następnie rytualnie nakuła swój palec upuszczając krew na zdjęcie, które następnie podpaliła — Wkraczam żywa do tej organizacji, a opuszczę ją tylko martwa
Stało się. Była pierwsza.

CZYTASZ
Hidden secrets
Novela JuvenilW świecie pełnym cieni nie ma miejsca na słabość. Gdy miałam 3 lata, wierzyłam, że jest moim bohaterem. Gdy miałam 6, zrozumiałam, że nie ma bohaterów - są tylko potwory. Gdy miałam 12, zaczęłam bać się sekretów szeptanych za zamkniętymi drzwiami. G...