15

293 19 2
                                    

Kolejne krople potu przelewały się przez moje czoło. Nie byłam jedyną wyczerpaną już osobą w tym pomieszczeniu. Flavio, równie mocno odczuwał zwiększony wysiłek, który wspólnie wynosiliśmy na kolejne poziomy. Jeśli kiedykolwiek uważałam się za upartą osobę, on był co najmniej w połowie tak samo uparty. Nie zamierzałam dopuścić myśli, że jego poziom determinacji jest choćby w połowie taki jak mój.  

Nie pozwalałam swoim myślą uciec za daleko, pragnęłam mieć kontrolę nad sytuacją. A jej utrata nawet na kilka sekund mogłaby się dla mnie źle skończyć, do czego nie chciałam dopuścić. Kolejne sekundy mijały, gdy w końcu doszło do ostatecznego uderzenia. Niewielki uśmiech malował się na moich ustach, taki sam mogłam dostrzec na twarzy mężczyzny.

Opadłam bez sił, biorąc kilka głębszych oddechów, by uspokoić swój nierówny oddech. Zdecydowanie dawno nie doznałam takiego wysiłku. Zerknęłam na mężczyznę, który wciąż z szokiem zerkał na mnie. Nim zrozumiał, do czego go namawiam, minęło kilkanaście sekund. Kolejne zmarnował, na upewnienie się, że wiem czego chce, że nie robię nic pod wpływem impulsu i chwili. Dopiero gdy w swojej głowie ułożył wszystkie puzzle, gdy dopuścił myśl, że mówię całkowicie poważnie, zdecydował się na krok w moją stronę. 

Nie zamierzałam pozostawać bierna, zaskakiwałam codziennie, zamierzałam wciąż zaskakiwać. Jeśli czegoś się spodziewał, zamierzałam zdeptać jego wyobrażenia, stawiając zamiast nich wyraźnie swoją osobowość. Mógł mnie mieć, mogłam zostać jego żoną, ale nie zamierzałam tracić siebie, jeśli już to chciałam zyskać. 

- Co jest? - zapytałam uwodzicielsko z niewinnym wzrokiem, jakbym była grzeczną dziewczynką z przedmieścia, a nie Larą Locatelli. Powoli nie nabierał się już na ten wzrok, z każdym naszym kolejnym spotkaniem poznawał mnie bliżej, a to sprawiało, że poznawał również moją ciemniejszą stronę. 

Podniecało mnie to i chciałam, by poznawał jak najwięcej mrocznej Lary, a równocześnie miałam świadomość, jak niebezpiecznym byłoby w tym momencie wyjawienie mu całej prawdy. Czy wciąż by mnie chciał? Nie koniecznie mi na tym zależało, ani moje, ani jego zdanie nie miałoby znaczenia. Jednak istniało niewielkie ryzyko, ryzyko zmiany mi partnera a teraz gdy mojego ojca już nie było, nikt nie zaoponowałby takowym zmianą. W całej tej chorej sytuacji wiedziałam jednak, że Flavio na prawdę niee był najgorszą opcją, jaką miałam.

- Nic, nic — odpowiedział po dłuższej chwili, wydawał się zamyślony. Jakby nieobecny. Jeśli do tej pory miał jakiekolwiek złudzenia, że choć częściowo przypominam te wszystkie cnotki z jego otoczenia, to właśnie skutecznie je rozwiałam. Nie żałowałam niszczenia stereotypów, 

- Nie tego się spodziewałeś po przyszłej małżonce? - prowokowałam go, podle prowokowałam do kolejnej runy, on jednak wydawał się wystarczająco silny się nie poddać się pokusie.  Był silny, to trzeba było przyznać, większość mężczyzn już dawno skorzystałoby z kolejnej okazji. On wydawał się w dużej mierze niewzruszony. Podparł głowę o dłoń i zerknął na mnie, zastanawiałam się jakim cudem nawet w tej sytuacji wyglądał nienagannie.

- Laro, jeśli czegoś się spodziewałem, to uwierz mi, nie były to wyobrażenia budujące we mnie pożądanie. Nie pociągają mnie kobiety, które wychowane są na idealne żony. Dla których szczytem planów jest bycie troferyjną żoną i matką. Jeśli, cokolwiek mnie powstrzymywało tak długo przed zgodzeniem się na propozycję Twojego ojca, a jak wiem również Nowego Jorku, to było właśnie to, że obawiałem się kobiety "idealnej". Wykreowanej i bez własnego charakteru — poprawił kosmyk włosów, który uciekł z mojego kucyka w ciągu ostatnich trzydziestu minut, naszego cielesnego pojedynku. Ten gest byłby dla mnie odrzucający jeszcze kilka chwil temu, wtedy zapewne odebrałabym jako ujmę dla mojego honoru. Zaskakujące jak te kilka zdań zmieniło również moje postrzeganie tego mężczyzny. 

Czy mogło moje życie potoczyć się lepiej? Do tej pory byłam przekonana, że tak. W końcu plan idealny, stworzony i dopracowany był w każdym najmniejszym szczególe. A równocześnie, zdawałam sobie sprawę z tego, że wszystko mogło potoczyć się znacznie gorzej, a przez przeklęte poczucie realizacji małżeństwa jako realizacji przysięgi, mogłam utknąć w związku ze znacznie gorszą partią. Starym, grubym i naburmuszonym dziadem, który miał jakąś wysoką pozycję, na tyle wysoką, by móc przebierać w kobietach z mojego rocznika. Wiedziałam, jak często dziewczęta z naszego świata były z takowymi łączone, tylko po to by ich rodziny czerpały korzyści z tego związku. 

- Więc...

- Więc tak naprawdę cieszę się każdego dnia. Byłbym na siebie naprawdę wściekły, gdyby posiadając aktualną świadomość, musiałbym patrzeć, jak wychodzisz za kogoś innego. Masz racje, nie takiej małżonki się spodziewałem. Nie znaczy to jednak, że taka mi nie odpowiada bardziej — promienny uśmiech na jego twarzy zdawał się być moją nadzieją.

Podniosłam się w końcu na nogi i z uśmiechem przekroczyłam sznury ringu, zrzuciłam rękawice i sięgnęłam po butelkę wody. Pot spływał po moim ciele a top sportowy, który przerzuciłam przez siebie, nim rozpoczęliśmy sparing, zdawał się przykleić do mojego ciała.

- Muszę wziąć prysznic i załatwić kilka spraw. Jeśli potrzebujesz popracować, skorzystać z biura mojego ojca — rzuciłam w stronę mężczyzny, który właśnie również ściągał rękawice — Aurora zaprowadzi Cię do sypialni gościnnej. Czuj się jak w domu — puściłam mu oczko i opuściłam salę treningową, nim zdążył cokolwiek powiedzieć. 

Jeśli do tej pory miałam jakiekolwiek wątpliwości, to właśnie się ich pozbyłam, Flavio nie był moim planem A na życie, okazało się jednak, że jako plan B nie był najgorszy. 

Prawie godzina, tyle straciłam podczas sparingu. Przyznać musiałam jedno, czułam się znacznie lepiej, mając możliwość wyżycia się i spuszczenia wszystkich negatywnych emocji, które we mnie wezbrały. Krtóki SMS Za dwadzieścia minut u mnie sprawił, że mój umysł wrócił na prawidłowe tory. Musiałam się ogarnąć przed spotkaniem z Roberto. Najpierw matka, a potem Flavio zabrali mi już wystarczająco dużo czasu, bym teraz prawie biegiem przygotowywała się na ważniejsze spotkanie.

Niespełna dziesięć minut później stałam w łazience okryta ręcznikiem, po krótkim, ale przyjemnym prysznicu. Kończyłam delikatny makijaż, który wykonałam tylko po to, by nie czuć się nagą, bo czasu na nic bardziej wyszukanego niż podkreślenie kości policzkowych i lekkie pomalowanie oka. Na krześle leżały przygotowane wcześniej spodnie i biustonosz, niestety dobrany sweter strąciłam na podłogę, przez co się zmoczył. Nienawidziłam, jak cokolwiek szło nie po mojej myśli, więc już sfrustrowana stanęłam przed szafą, aby wybrać coś w zamian. Alarm, który ustawiłam na pięć minut przed spotkaniem z capo bastone, sprawił, że moje nerwy tylko dodatkowo urosły. 

Minutę później wychodziłam z pokoju, dopinając ostatni guzik, prawie przezroczystej koszulki, którą dobrałam do swojego stroju. Poprawiając koka, tak naprawdę upewniłam się, że nikt nie przechadza się korytarzem i wcisnęłam odpowiednią książkę w biblioteczce, która znajdowała się na końcu korytarza na piętrze. 

Odkryłam ten pokój zupełnie przypadkiem, biblioteczka na końcu korytarza, kiedyś była zabudowanym pokojem, jeszcze za czasów mojego dziadka, jednak gdy ojciec kilkanaście lat temu przeprowadzał remont, zrezygnował z tego pokoju, ponieważ od lat stał nieużywany. Stworzył w ten sposób dodatkową otwartą przestrzeń, na piętrze domu. Gdy ojciec nie pozwalał mi jeździć ze sobą do "pracy" a ja obrażona na matkę, nie chciałam spędzać czasu na parterze, wspólnie z nią, przesiadywałam tutaj, czytając książki. Miałam siedem lat, gdy byłam w stanie dosięgnąć czerwoną okładkę, wyglądającą na starszą, ale nie wyróżniającą się szczególnie z tłumu. Niestety, ku mojemu ówczesnemu niezadowoleniu nie chciała ona opuścić swojego miejsca. W ten sposób, szarpiąc się z książką, odnalazłam ukryty pokój. A kilka lat później, gdy byłam już pewna, że nikt o nim nie wie, stworzyłam w nim swój azyl. Podzieliłam się nim tylko z Roberto, ponieważ gdy nikt nie mógł mnie znaleźć, ojciec zawsze się wściekał, a Roberto był na tyle godną zaufania osobą, która nie zdradziłaby mnie a równocześnie, była w stanie mnie "odnaleźć" w kryzysowych sytuacjach. Po informacji o ślubie to tutaj opracowaliśmy nasz plan, plan na brak upadku. 

Hidden secretsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz