Kolejne dni mijały mi znacznie spokojniej. Unikałam się z ojcem, choć nie było to niczym zaskakującym, biorąc pod uwagę, że od ponad trzech lat unikałam go, jak tylko mogłam. A nasze kontakty ograniczałam do minimum, najczęściej zajmowałam się prowadzeniem kilku hoteli w okolicy, którym oddałam się całkowicie. Ograniczyłam w nich ilość nielegalnych spotkań i transakcji, natomiast jeden z hoteli, którym planowałam, zająć się w okresie letnim pozostawiłam właśnie pod takie interesy. Sprawiało to, że nawet jeśli ktoś by czegoś szukał, to nie byłoby mu tak łatwo znaleźć, biorąc pod uwagę wszystkie nasze dodatkowe zabezpieczenia, które w tym budynku się znajdowały. Spędzałam wiele czasu z Roberto, rozmawiając o wszystkich aspektach naszych biznesów, jednak gdy należało coś skonsultować z ojcem, prosiłam o to właśnie jego, jako bezpośrednio podlegający mu capo tak naprawdę i tak powinien zdawać mu relacje.
- Laro, długo zamierzasz jeszcze w ten sposób prowadzić interakcje z ojcem — zapytał, gdy tego wieczora kończyliśmy omawiać plan na najbliższą akcję. Nie wiedziałam tak naprawdę ile jeszcze, jednak wiedziałam, że gdybym mogła, to robiłabym to do końca. Nie odpowiedziałam, ale wiedziałam, że moje milczenie było dla niego najlepszą odpowiedzią — dobra, poddaje się. Nie mój interes. Wiem tylko, że kiedyś możesz tego żałować — zaśmiał się gdy zamykał drzwi. Opadłam bez sił na oparcie fotela i zamknęłam oczy. Nienawidziłam tego, że wiedziałam, że ma rację. Jednak byłam zbyt dumna. Zbyt dumna, na to, by przyznać się, że moja złość i nienawiść w pewnym stopniu zmalały, nie oznaczało to, że akceptowałam całą sobą to, co się stało.
Wieczorem byliśmy umówieni z ojcem na spotkanie z Flavio, był wernisaż, na który zaproszeni zostali najbardziej wpływowi ludzie ze stanu Kalifornia, co nie zmieniało faktu, że ojciec zadbał o to by takowe, otrzymał również mój narzeczony. Mimo iż normalnie zaszalałabym ze strojem, mój wybór podczas ostatnich zakupów padł szybko. Czarna sukienka, opięta na całym ciele i tiulowe, kilkuwarstwowe rękawy, które pięknie podwiewały przy każdym ruchu. Do tego czarne szpilki, niewielka czarna kopertówka. Przeglądając się w lustrze, czułam ogromne zadowolenie. Ten wybór na pewno zdenerwuje ojca, Flavio zapewne też odczyta go jako przytyk w jego kierunku i choć zapewne nie będę jedyną osobą w czerni, to będę jedyną znającą przyzwyczajenia Flavio, która złamie tę jego chorą regułę. Poprawiłam ostatni kosmyk włosów, który uciekł z misternie zaczesanej korony z włosów, przejechałam szminką po ustach, nim wrzuciłam ją do kopertówki. Zabrałam płaszcz i z ogromnym zadowoleniem zeszłam na dół.
Wiedziałam dwie rzeczy — wyglądałam gorąco, ale również niebezpiecznie igrałam z losem, po raz kolejny wybierając czerń. Czy igrałam z ogniem? Zapewne. Jednak zdecydowanie nie bałam się poparzyć.
Wchodząc do pomieszczenia, zdziwiło mnie jedno. Zupełnie nikt nie był w czerni. Wiedziałam w tym momencie jedno, mój ojciec zadbał o to, by wszyscy zostali poinformowani, że czerń nie będzie stosownym wyborem. Tym bardziej cieszył mnie mój wybór. Wraz z ojcem podeszliśmy w kierunku szatni, to był moment, w którym mój ojciec miał odkryć, że nie tylko okrycie wierzchnie, w postaci płaszcza, było czarne. Poczekałam, aż się rozpłaszczy, po czym zrobiłam dokładnie to samo, dbając o jego uwagę na sobie. W jego oczach zatańczyło zdenerwowanie. Lara 1... Ojciec 0. Czułam dumę z samej siebie.
- Chyba sobie ze mnie kpisz — syknął przez zęby i chciał pociągnąć mnie na ubocze, jednak nim jego dłoń chwyciła moje ramie, jakby znikąd zmaterializował się przed nami Flavio.
Jego wzrok to była mieszanina wielu emocji, zdecydowanie buzowała w nim złość, podekscytowanie i coś na kształt pożądania. Mój ojciec za to emanował zdenerwowaniem. Flavio jak zwykle był w pięknym czarnym garniturze.
- Dobry wieczór panie Locatelli, jak mniemam, nic nie miało się tu wydarzyć — powiedział spokojnym tonem, patrząc na mojego ojca, jakby co najmniej ten planował mnie chwile temu zamordować. Choć tak naprawdę, nie potrzebowałam pomocy Flavio, bawiło mnie jakim dżentelmenem próbuje być. Taki nieświadomy i taki niewinny. Zaśmiałam się cicho, a obaj na mnie zerknęli — dobry wieczór Laro — zreflektował się.
- Dobry wieczór. Mój ojciec, jak by to delikatnie ująć, nie może się pogodzić, że nie wszystko poszło po jego myśli.
- Tak? Ciekaw jestem, co Twoim zdaniem nie poszło po jego myśli.
- Twoja własność do czarnego — mrugnęłam do niego, ojciec wrzał a Flavio tylko się zaśmiał.
- Powiedzmy, że Tobie wybaczę, że kradniesz mi element, mojego małego przyzwyczajenia.
Ojciec nie był zadowolony z mojego postępowania, ale zdecydowanie odpowiedź młodego mężczyzny go zadowoliła. Skoro Flavio nie czuł urazy, tym bardziej on nie powinien jej czuć. Zdawało się, że moje próby zdenerwowania obu spełzały na niczym, choć wziąć mogłam odhaczać małe zwycięstwa nad ojcem. Lekko podbudowana przyjęłam ramie mężczyzny i chwile później spróbowałam się z nim wtopić w tłum, co było oczywiście niemożliwe. Do tej pory wszyscy w towarzystwie widywali mnie samą, a ja zawsze mówiłam, że jestem silną niezależną kobietą. Kobietą, która nie da się usidlić żadnemu mężczyźnie. Tymczasem teraz widzą mnie w obecności młodego Santini'ego, więc oczywistym były ciche szepty. Nim się zorientowałam, podchodziła do nas Monica, moja wieloletnia znajoma, która była autorką tego niesamowitego wernisażu.
- Laro — przywitała mnie z uśmiechem, całując w oba policzki, a następnie zwróciła uwagę na mojego towarzysza — jak miło, że przyprowadziłaś ze sobą Flavio Santini. Miło mi, móc pana gościć w moich skromnych progach.
- Dziękuję za zaproszenie, to radość móc tu być z Larą — puścił mi oczko. Choć przez chwilę wydawało mi się, że to mi się przewidziało.
Monica pociągnęła nas w stronę jakiegoś dzieła, rozpływając się nad nim. A ja wciąż się zastanawiałam, czy ten subtelny znak miał miejsce. Moje myśli krążyły daleko. Nienawidziłam ojca, za zmuszenie mnie do małżeństwa a równocześnie nie mogłam nie móc nie być pod wrażeniem mężczyzny, którego dla mnie wybrał.
Po chwili poczułam lekkie szturchanie, zdecydowanie odpłynęłam, na dłużej niż planowałam.
- Tak? - zapytałam, zupełnie nie wiedząc, czego ode mnie oczekują.
- Co myślisz — powtórzyła Monica, wskazując głowę swój obraz, spojrzałam na niego i zamarłam. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Zerkałam na płótno, a moje oczy robiły się coraz szersze. Podejrzliwie zerknęłam na Mone, dokładnie wiedziałam co widzę, ale mimo to nie dopuszczałam tej myśli do siebie. Obraz był ciemny, utrzymany w czerni i szarościach, a mimo to dokładnie widziałam każdą krzywiznę ciała postaci znajdującej się na nim. Smukłe ciało, właściwie plecy, na ciemnym wręcz mrocznym tle. Ciało okryte tylko delikatnym tiulem i to nie wszędzie, a głównie w niższych partiach pleców. Obraz nie zawierał całego ciała. Ucinało się na ramionach, nie było głowy ani włosów postaci a mimo to doskonale wiedziałam. Przełknęłam ślinę i jeszcze raz przyjrzałam się obrazowi. Postać na nim miała niewielki pieprzyk na lewym obojczyku, niewielki kształt wyglądający jak gwiazdka. To byłam ja... W całej okazałości to byłam ja, choć niewiele osób mogłoby mnie poznać po tym obrazie.
- Niesamowity — szepcze, czuję się lekko spięta. Wiem jedno, muszę go wykupić, nim jakikolwiek napalony zboczeniec go kupi.

CZYTASZ
Hidden secrets
Teen FictionW świecie pełnym cieni nie ma miejsca na słabość. Gdy miałam 3 lata, wierzyłam, że jest moim bohaterem. Gdy miałam 6, zrozumiałam, że nie ma bohaterów - są tylko potwory. Gdy miałam 12, zaczęłam bać się sekretów szeptanych za zamkniętymi drzwiami. G...