4

549 18 53
                                    

Kolejne lata minęły równie szybko. Lara rosła w Organizacji, z dnia na dzień zyskując szacunek. Była wiernym żołnierzem, oddanym sprawie. Była godnym następną swojego ojca, pomimo tego, iż była kobietą. W świecie zawrzało gdy została zaprzysiężona, zdawało się, że sojusz runie, a jego wartości zostały zachwiane. Jednak Lara, tak jak tego spodziewał się jego ojciec i jego najbliżsi ludzie, szybko zyskała poparcie ogólnonarodowe. Syndykat, pomimo początkowo ogromnej niechęci, zaakceptował zastałą sytuację. Zrozumieli, że Lara to urodzony przywódca. Nie tylko z wychowania, ale również z krwi. I jeśli ktoś, kiedykolwiek miałby zdradzić ich świat, to na pewno nie byłaby ona. 

Lara była idealna pod każdym względem — była piękna, była mądra, była silna, była twarda. Była mroczna. A w świecie, do jakiego należała, bycie mrocznym człowiekiem to najlepsza cecha, jaką można było posiadać. Jednak życie zachwiało się, gdy do San Jose wkroczył wyłamany z Syndykatu gang, ludzie, którzy nie akceptowali postępowości w zakresie Lary, zaczęli zdradzać. Ale oni nie tylko odchodzili, oni najpierw skrupulatnie wykańczali rodzinę Locatelli oraz ludzi z nią związanymi. Sojusz kruszał za bardzo. 

- Ludovico! Poproś Larę do mojego gabinetu — głos Adriena rozniósł się po wnętrzu domu, gdy wyszedł z garażu. Jego żona wiedziała, że był zły. Lara nie musiała czekać na matkę, donośny ton ojca usłyszała nawet w zaciszu swojego gabinetu.

Ich rozmowa była długa, Ludovica nie podsłuchiwała pod drzwiami gabinetu męża od wielu lat, ostatni raz gdy Lara miała niespełna jedenaście lat, a on oświadczył, że w dniu dwunastych urodzin zostanie wcielona w szeregi. 

Ludovica chciała wtedy usłyszeć, jak jej córka protestuje. Jednak tak się nie stało. Lara zaakceptowała decyzję ojca, jej ton, choć spokojny był radosny, jako matka wiedziała to. Wtedy jeszcze była dzieckiem, mimo najszczerszych chęci nie potrafiła perfekcyjnie ukrywać emocji, jakie nią targały. W kolejnych latach jednak doskonaliła tę umiejętność, opanowała ją do tego stopnia, że gdy skończyła czternaście lat dostała zgodę na pełnienie funkcji drugiego Capo bastone, choć nigdy nie było ich dwóch — Lara była kobietą, była nastolatką, a tej funkcji nigdy nie pełnił nikt, kto nie skończył dwudziestu jeden lat. W dodatku nigdy nie pełniła jej żadna kobieta, co nie było zaskakujące, jako że Lara była pierwszą kobietą, która kiedykolwiek została wcielona. Czy ostatnią? Nie koniecznie, ale czy nastałaby równość? Nie. Lara mając zaledwie czternaście lat, dorównywała swoimi umiejętnościami i osiągnięciami wielu wysoko postawionym Caporegime. Była ewenementem nie tylko na skalę rodziny czy wybrzeża, była wyjątkowa w całym Syndykacie. Jej ojciec robił wszystko, by była przygotowana do przejęcia jego roli, choć wciąż obawiał się, że nie będzie mogła zostać bossem, czuł oddech nieprzychylności w tym zakresie, czuł go każdego dnia. Jego córkę doceniano, szanowano. Jednak, czy aby na pewno Organizacja była gotowa na to, by to kobieta przejęła rolę bossa?

Dziś jednak ton jej męża sprawił, że poczuła potrzebę, by usłyszeć cokolwiek. Niewiele jej się udało usłyszeć. Rozmowa ojca z córką, a może szefa z capo bastone była cicha, jakby w ogóle się nie odbywała. Wiedziała jednak, że ta rozmowa trwa. Czasem ciszę przerywały jakieś głośniejsze słowa. Niemożliwe... Jak?... Kiedy... Ale większości nie była w stanie usłyszeć. Frustracja rosła. Chciała wejść do środka, powiedzieć mu by przestał. Powiedzieć, że Lara to kobieta. Powiedzieć, że to niestosowne, że kobiece ręce i mózg są zbyt delikatne na to. Nie mogła jednak tego zrobić. Gniew męża byłby ogromny. Czy podniósłby na nią za to rękę? Niekoniecznie, zdarzało mu się tracić kontrolę, jednak nigdy jej nie uderzył. Byłby wściekły, ukarałby ją — tego była pewna. Jednak to nie jego się obawiała, obawiała się swojej niespełna piętnastoletniej córki. Lara nie traktowała matki jako równej. Ludovica była kobietą, a kobiety w mafii to był niższy sort. Nie powinny wtrącać się w sprawy mężów czy synów. I choć Lara też była kobietą, była mafią — ona nie tylko do niej należała, ona nią przesiąknęła. Była chodzącym przykładem tego, co te organizacje robiły z ludźmi. I choć w świecie codziennym nikt, nie oskarżyłby ją o przynależność do grupy przestępczej, gdyż jej maska perfekcyjnej dziewczyny z dobrego domu była zbyt dobra, to wewnątrz określonych kręgów była żywym przykładem. Lara zrugałaby własną matkę, możliwe, że gorzej niż jej ojciec. Nienawidziła gdy ktoś podważał jej przynależność, jej prawo do bycia członkiem. Nienawidziła, gdy ktoś mówił, że jest słaba. A dokładnie to chciałaby w słowach przekazać jej matka. 

Hidden secretsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz