16

220 13 5
                                    

Była dwudziesta, gdy w swojej ulubionej restauracji zajmowałam stolik w oczekiwaniu na Monę, odmówiłam przyjęcia menu i poprosiłam o double espresso. Po spotkaniu z Roberto wiedziałam, że ostatnim punktem na dziś będzie spotkanie z Moną, kolejne dni wydawały się wyzwaniami, oczywiście nie takimi nie do ogarnięcia, aczkolwiek na pewno wystarczająco pochłaniającymi, by nie mieć czasu na tego typu spotkania. Z dziewczyną rozmawiałam przez telefon, prosząc, by pojawiła się na kolacji, choć musiałam ją namawiać, w końcu się zgodziła.

Ciepła kawa rozpływała się w moim przełyku, a ja próbowałam zebrać myśli. Odzyskanie obrazu było dla mnie ogromnie ważne, więc nie zamierzałam pozostawić tego obłogiem z powodu niewielkich komplikacji, które niespodziewanie nastąpiły. Mieliśmy na szczęście alternatywne plany, jednym z nich był nadajnik GPS w obrazie, który na całe szczęście działał, więc mogliśmy za niedługo, dowiedzieć się gdzie jest obraz. Próbowałam przyjaciółce już przez telefon wytłumaczyć, jak ważne dla mnie jest, by zachowywała się najnormalniej, jak potrafiła, ona jednak wciąż odbiegała od tematu, pytając — jak się czuję i czy może mi jakoś pomóc. Deklarując też swoje wsparcie, w każdej sytuacji, co raczyła kilkukrotnie podkreślić. Miałam nadzieję, że spotkanie twarzą w twarz pozwoli jej się uspokoić i przekona się, o moim nad wyraz dobrym stanie psychicznym. 

Mona weszła do restauracji kilkanaście minut po mnie, a kelner od razu wiedział, że jest umówiona ze mną. Spotykałyśmy się, tu częściej niż powinnyśmy, na szczęście nasze spotkania były neutralne, głównie przyjacielskie lub rozmowami o obrazach Mony. Tym razem jednak spotkanie w pewnym stopniu przenikało do tematów, od których chciałam trzymać ją z daleka i liczyłam, że uda nam się nie wchodzić na niebezpieczne tematy. Rozmowa przebiegała gładko, a mimo to wciąż nie mogłam dojść do sedna sprawy. Popatrzyłam na swoją towarzyszkę, jakby była przynajmniej kosmitą. Zachowywała się, jakby wszystko zmieniło się, w ciągu ostatnich kilku godzin, jakby spodziewała się, że potrzebuję wsparcia i ukojenia. Moja brew mimowolnie uniosła się ku górze

- Lara, nie zachowuj się tak — jęknęła w końcu, zdecydowanie przez wygląd mojej twarzy.

- Ale jak?

- Jakby nic się nie stało.

- Przecież nic się nie stało — odpowiedziałam, jakbym nie wiedziała, do czego pije. Moja towarzyszka nie była zadowolona z mojej odpowiedzi, pokręciła głową, kontynuując temat.

- Nic? Na prawdę, twoim zdaniem NIC się nie stało? - zapytała tak oskarżycielskim tonem, jakbym co najmniej powiedziała jej coś okropnego.

- Tak, dokładnie tak uważam — może dla większości ludzi na świecie, śmierć rodzica była ogromną traumą, z którą nie umieli sobie poradzić, jednak w moim przypadku tak nie było. I nic nie zmieni mojego podejścia, nawet tysięczne pytanie Mony.

- Lara, zachowujesz się, jakbyś właśnie dowiedziała się, że Twój kot spadł z drzewa.... albo... albo — szukała w głowie jak najlepszego porównania, a ja miałam ochotę się zaśmiać. 

- Albo jakby ktoś mi ukradł cukierka?

- Tak — krzyknęła, na tyle głośno by kilka osób na nas zerknęła. Niemo przeprosiła pozostałych gości i nachylając się nad stołem, patrzyła na mnie, jakby szukając ostatnich oznak człowieczeństwa — Lara, do kurwy... przecież to był Twój ojciec.

- Był, masz racje. Ale czy to sprawia, że nie mogę żyć dalej?

- Oczywiście, że możesz, nawet powinnaś... ale czy nie powinnaś też móc go opłakać?

- A jeśli ja nie chce?

- A jeśli tylko myślisz, że nie chcesz? Jeśli ukrywasz emocje pod tym cholernym przykryciem?

Hidden secretsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz