36

42 6 1
                                    

Lara stała w drzwiach, spoglądając na dwóch ochroniarzy Flavio stojących za nią, na ekranie telefonu, który pulsował imieniem jej partnera, i na Roberto, który stał obok niej, gotów do działania. W tej chwili czuła się jak na rozdrożu, pełna napięcia i wściekłości. Czuła, jakby każda decyzja mogła teraz wywrócić wszystko do góry nogami.

Zerknęła na telefon jeszcze raz. Flavio, oczywiście. Zdecydowanie nie miała ochoty rozmawiać z nim teraz. Wiedziała, że jego niepokój mógłby być uzasadniony, ale nie była w stanie przetrawić tego, co działo się w jej głowie. Była wściekła, czuła się zdradzona, ale też zmieszana. Nie miała pojęcia, jak wyjaśnić mu, dlaczego postąpiła tak, a nie inaczej. Jak miała mu wytłumaczyć strzały i nie zdradzić swojego sekretu, z drugiej strony pojawiały się myśli o tym, by wyznać mu prawdę o sobie, o tym, że jest równie silna jak on i że miała być Don tak jak on, a życie potoczyło się, jak potoczyło i skończyli w układzie, w którym są. Tylko czy ten układ przetrwa, a jeśli nie to, co się z nią stanie i co zrobi Nowy Jork.

Westchnęła głęboko, czując, jak ciśnienie wewnętrzne narasta. Odrzuciła połączenie.

– Muszę to przemyśleć, Roberto – powiedziała, zerkając na niego.

Roberto spojrzał na nią, jego twarz pełna zrozumienia. Wiedział, jak skomplikowana była sytuacja, ale nie pytał. Wiedział, że Lara musiała to rozwiązać po swojemu.

– Powinniśmy stąd wyjść. – Lara była stanowcza. – Zróbmy to teraz, zanim zacznie się dziać coś, czego nie będziemy w stanie zatrzymać.

Ochroniarze Flavio, niechętni, ale posłuszni, ruszyli za nimi, mimo że widać było, iż nie są zadowoleni z sytuacji. Lara nie zwracała na nich uwagi, przyspieszyła krok, prowadząc Roberto do windy. Czuła, że czas nagli, że nie może zostać tam dłużej. Każda sekunda spędzona w tej sytuacji była ryzykiem. Żadne z nich nie chciało, żeby Flavio odkrył, że to ona stała za postrzeleniem swojego pradziadka. Myśl, że mogłoby to wyjść na jaw, powodowała, że w jej żołądku pojawiał się ciężar. Zbyt wiele osób było teraz w grze – za dużo zależało od tego, jak potoczy się ta noc.

Kiedy drzwi windy zamknęły się za nimi, czuła chwilową ulgę. Jednak w tej ciszy rozbrzmiewały w jej głowie tysiące myśli. Co teraz? Jak sprawić, żeby Flavio niczego nie podejrzewał? Jak zatuszować fakt, że to ona była odpowiedzialna za ten wypadek? Pradziadek nie miał prawa niczego powiedzieć – nie mógł tego zrobić. Lara musiała mieć pewność, że wszystko zostanie zatuszowane. Chociaż nie wiedziała jeszcze, jak to zrobić, była pewna, że nie może pozwolić, by Flavio odkrył prawdę. Za nimi w korytarzu słyszała kroki ochroniarzy, ale dźwięk ten zaczynał się oddalać. Więc jednak poszli w stronę schodów? A może zatrzymali się, by skontaktować się z kimś? Nie miała pojęcia, ale musiała przypilnować by nie wrócili do pokoju pradziadka, odwróciła się, złapała ich wzrokiem i przywołała do siebie. Na szczęście nie oponowali, mimo wszystko ich rozkazem zapewne było chodzić za nią, więc nie mogli nie iść z nią do tej windy. Widziała w oczach Roberto, że był równie zaniepokojony jak ona.

Na chwilę zatrzymała się przy wyjściu z hotelu. Wzięła głęboki oddech, czując na skórze chłód wieczornego powietrza. Ulica była prawie pusta, nieliczni przechodnie przesuwali się w pośpiechu, a uliczne lampy rzucały niejednolitą poświatę na chodniki. To miejsce, pełne ludzi w ruchu, zdawało się być teraz jednym z najbardziej spokojnych, jakie znała.

– Musimy to wszystko przeanalizować – powiedziała w końcu Lara, łamiąc ciszę. – Muszę zacząć myśleć o tym, co się dzieje. Może to będzie nasze ostatnie rozwiązanie.

Roberto spojrzał na nią, zmrużył oczy. 

– Jakie rozwiązanie? – zapytał cicho, bo wiedział, że nie może jej teraz przecież w niczym przeszkadzać.

Hidden secretsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz