- Laro, Laro pobudka. Wylądowaliśmy — zerknęłam na mężczyznę, który śmiał mnie wyrwać ze snu. Flavio...
- Wylądowaliśmy?
Mój zaspany głos odbijał się od pustego samolotu, którym wróciliśmy do San Jose. Była zapewne pierwsza w nocy, za zaledwie dziewięć godzin miał odbyć się pogrzeb mojego ojca, a ja powoli odczuwałam smutek.
- Tak, nie chciałem Cię budzić, jednak obawiam się, że mógłbym oberwać gdybym spróbował Cię zanieść do auta, a następnie do łóżka.
- Oczywiście, że byś oberwał — ostatnie słowa przeciągnęłam, ponieważ właśnie ziewnęłam pomimo ogromnej chęci powstrzymania tego odruchu.
- Tak właśnie myślałem. Zapewne nawet wspólny zakup pierwszego mieszkania, nie powstrzymałby Cię.
- Nie powstrzymałby — uśmiechnęłam się — wciąż nie wierzę, że na prawdę w ciagu tych kilkunastu godzin kupiliśmy mieszkanie. I nie wierzę, że zaaranżowałeś spotkanie z rektorem — fuknęłam w jego kierunku. Już kilkukrotnie wyraziłam ubolewanie nad tym, że postanowił się wtrącić w moje studia. Oczywiście, że nie mógł dopuścić nawet myśli, że chce poradzić sobie bez nazwiska.
- Dlaczego wciąż się złościsz. Po ślubie i tak by...
- Planuje wciaż używać swojego nazwiska Flavio.
- Co?!
- Co Cię tak dziwi... Moje nazwisko też ma swój poziom.
- Laro, w mojej rodzinie...
- W mojej też i co z tym zrobimy? Dlaczego, nie potrafisz zaakceptować, że nie jestem jak te cholerne laski, które powinny zostać Twoimi żonami. To nie miała być moja rola!
- A dlaczego Ty nie możesz zaakceptować tego, że jednak została Twoja?!
- Akceptuję. Kurwa... Chodzi o to, że akceptuje, po prostu w tym wszystkim wciąż chce pozostać sobą. Ze swoim majątkiem, swoją godnością i chce, by moje nazwisko nie zginęło. Czy to tak wiele?
- Zatem ja mam pozwolić, by moje zginęło? Też jestem jedynakiem Laro. U mnie też nie ma osoby, która poza mną by je podtrzymała.
- Dlaczego w ogóle o tym rozmawiamy — jęknęłam i chwyciłam się za głowę — to nie czas... nie dziś.
Po chwili poczułam dłonie na kolanach. Wiedziałam, że to on, żaden z ochroniarzy nie odważyłby się tak blisko podejść i dotknąć mnie w tak osobisty sposób.
- Masz racje Laro, dziś nie jest ten dzień. Przepraszam, jeśli poczułaś się urażona spotkaniem z rektorem. Zrobiłem to w dobrej wierze. A równocześnie wiem, że poradziłabyś sobie nawet gdybyś na uczelnie poszła pod fikcyjnym nazwiskiem Smith czy Johnson... Po prostu chce Cię wspierać. Obiecałem Ci to, pamiętasz?
- Pamiętam — jęknęłam i podniosłam na niego wzrok — to nie zmienia faktu, że...
- Wrócimy do tej rozmowy. Nie dziś i nie jutro. Wysłuchamy się wzajemnie. A teraz proszę, pozwól zawieźć się do domu i zaprowadzić do łóżka. Za kilka godzin musisz być na nogach.
Pozwoliłam mu. Wiedziałam, że temat nazwiska powróci, niczym bumerang miał nas znów uderzyć za kilka dni. Jednak dziś nie był na to dzień, poza tym w głębi czułam, że jedyną opcją na uratowanie nazwiska Locatelli jest dojście do porozumienia z Flavio. Gdy nie będziemy się potrafili dogadać, do gry wejdzie ktoś wyżej, a wtedy będę Santini i nie będę mogła nawet pomarzyć o przetrwaniu swojego nazwiska. Teraz jednak plan był po prostu — pozwolić zawieść się do domu, wziąć szybki prysznic, a następnie położyć spać. Najpóźniej o siódmej musiałam być na nogach, aby wszystko ogarnąć.

CZYTASZ
Hidden secrets
Teen FictionW świecie pełnym cieni nie ma miejsca na słabość. Gdy miałam 3 lata, wierzyłam, że jest moim bohaterem. Gdy miałam 6, zrozumiałam, że nie ma bohaterów - są tylko potwory. Gdy miałam 12, zaczęłam bać się sekretów szeptanych za zamkniętymi drzwiami. G...