Dwa następne dni wypełnione były pracą od rana do wieczora, Flavio również zajął się swoimi obowiązkami. Moja matka ciągle płakała, na szczęście żadna z jej przyjaciółek nie zamierzała jej opuścić w tym "ciężkim czasie", więc wiecznie któraś z nich była u nas na noc. Z jednej strony wywoływało to u mnie ogromne zdenerwowanie a z drugiej, cieszyłam się, że nie ja muszę ją pocieszać. Bo spośród wszystkich rzeczy na świecie, to była ostatnia umiejętność, jaką posiadałam. Prędzej przeszłabym po cienkiej linie nad przepaścią, bez zabezpieczeń, niż odpowiednio pocieszyła kogokolwiek, a zwłaszcza własną matkę.
Opadłam na oparcie swojego fotela, zerknęłam na dokumenty leżące na moim biurku. Moja matka nie była w stanie zająć się kwestiami pogrzebu ojca, mogłam oddać to w ręce Roberto czy nawet Flavio, który równie ochoczo przyjąłby to zadanie. Przeklęci faceci sądzili, że powinni zarządzać każdym aspektem w życiu kobiety, wyręczyć ją w każdej "skomplikowanej" czynności, a właściwie to w każdej, która nie była dbaniem o siebie samą czy dom. Śmierć ojca była ciosem, nie takim, jakim zapewne byłaby, gdybym była normalnym dzieckiem. Powinno mi być łatwiej, niż przeciętnej córce, a mimo to nie potrafiłam w całości wyłączyć, uczuć. Pojawiał się cień smutku, za każdym razem gdy ktoś pukał do drzwi, czy gdy ktoś mnie szukał, pojawiała się świadomość, że to już nie jest ojciec. A teraz siedziałam nad najbardziej błahą sprawą, po załatwieniu wszystkich formalnych kwestii, gdzie nawet na chwile nie pojawił się smutek, myśl o zarezerwowaniu miejsca na stypę przyprawiała mnie o mdłości.
Gdy w końcu wzięłam się w garść, a zajęło mi to dłużej niż zwykle, w końcu zadzwoniłam do ulubionej restauracji ojca i zarezerwowałam sale. Zupełnie tak jak się spodziewałam, zamknięcie całego lokalu tylko z powodu stypy było trudne do zrobienia, jednak gdy wspomniałam nazwisko Locatelli wszystkie problemy zniknęły. To piekielne nazwisko było przekleństwem i darem równocześnie. Odłożyłam w końcu słuchawkę i zaczekowałam ostatni punkt na mojej liście. Oficjalnie mogłam powiedzieć, że dopięłam wszystko na ostatni guzik. A mimo to, wciąż pojawiała się niewielka wątpliwość, że coś ominęłam. Spojrzałam na listę kolejny raz, ponownie upewniając się, że jednak wszystko wykonałam.
Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.
- Wejdź — odpowiedziałam, choć w rzeczywistości nie miałam ochoty nikogo wpuszczać i z nikim rozmawiać.
- Nie przeszkadzam? - ciepły głos mężczyzny otulił moje zmęczone ciało, nienawidziłam się za to, w jaki sposób zaczynałam reagować na jego głos. Gdy potrząsnęłam głową, upewniając go, że nie przerywa mi nic ważnego, wszedł do pokoju. - Co powiesz na wspólny obiad?
- Nie jestem chyba zbyt głodna...
- Laro, od dwóch dni głównie pracujesz. Może i nie czujesz głodu, jednak zapewniam, że obiad Ci dobrze zrobi — pewność jego głosu, nie dawała pola do polemizowania. Podał mi dłoń, którą przyjęłam, aby wstać. W tym czasie jego wzrok zatrzymał się na mojej liście — przeraża mnie, jak skrupulatna jesteś — zaśmiał się, przejeżdżając po kolejnych punktach palcem.
- Cóż... Mój ojciec zawsze mnie uczył, że jedynie pełna kontrola daje pewność — odpowiedziałam od niechcenia, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że te słowa opuściły moje usta.
- Byłaś blisko z ojcem, prawda?
- Tak... - nie wiedziałam, co miałam mu odpowiedzieć. Doskonale wiedziałam, że w naszym świecie dziewczyny nie spędzają czasu z ojcem, jednak jak miałam przed nim to ukrywać przez całą resztę życia? Mogłam ukryć pewne fakty, jednak nie byłabym w stanie nawet spróbować udawać, że nie mam z nim za wielu wspomnień.
- Niesamowite jak silna jesteś — szepnął po chwili, delikatnie wplatając zagubiony kosmyk włosów za moje ucho — niecodzienne, jak blisko z ojcem byłaś...

CZYTASZ
Hidden secrets
Ficção AdolescenteW świecie pełnym cieni nie ma miejsca na słabość. Gdy miałam 3 lata, wierzyłam, że jest moim bohaterem. Gdy miałam 6, zrozumiałam, że nie ma bohaterów - są tylko potwory. Gdy miałam 12, zaczęłam bać się sekretów szeptanych za zamkniętymi drzwiami. G...