17

248 18 2
                                    

- Flavio — uśmiechnęłam się lekko w jego stronę, był ostatnią osobą, którą spodziewałam się tu spotkać, a jednak. Przez moją głowę przebiegła myśl, że miałam ogon lub urządzenie szpiegujące, jednak szybko wyrzuciłam ją z głowy, nie zamierzając w tym momencie się tym przejmować. Mężczyzna czekał, aż zaproszę go do stolika, a ja szczerze nie miałam ochoty tego robić, jednak nim zdążyłam zareagować, Mona wyszła przed szereg.

- Może pan do nas dołączy, panie Santini? - zapytała jak gdyby nigdy nic, a ja omal nie zakrztusiłam się własną śliną. Spiorunowałam ją wzrokiem, ale zdawało się, że to nic jej nie zrobiło. Mężczyzna natomiast nie czekał, aż ona się rozmyśli lub ja zaoponuje i przysiadł się, zajmując miejsce obok mnie.

- Bardzo dziękuję — uśmiech, którym ją obdarzył był najbardziej sztucznym uśmiechem, jakim mężczyźni z naszych kręgów obdarzali kobiety. Na szczęście dziewczyna przebywała wystarczająco długo w moim otoczeniu, by umieć go rozróżnić w tłumie. Posłałam jej dwuznaczne spojrzenie, sama na własne życzenie miała go przy tym stole, nie zamierzałam jej odpuścić tego jak szybko nasz damski wieczór zmienił się w spotkanie z Flavio.

- Cóż, jak już usiadłeś, to zostań — mój ton wyraźnie zaznaczał, że jest mi nie na rękę obecność mężczyzny. Wyczuł to, wiedziałam to, bo jego twarz na ułamek sekundy, prawie niezauważalny, zdawała się być w szoku. Nim jednak ktokolwiek zdążył zauważyć, z powrotem przybrał maskę wyższości. Ja jednak zauważyłam, on jednak tego nie wiedział. 

- Mi również miło Laro — sięgnął po moją dłoń i ucałował jej wierzch, na co ostentacyjnie wywróciłam oczami — ufam, że nie przeszkodziłem panią aż nadto. Nie ukrywam, że spędzenie czasu w domu Lary byłoby znacznie milsze gdybym nie pozostał w nim bez Twojej obecności — ostatnie słowa skierował już bezpośrednio do mnie, ja jednak nie zamierzałam się przejmować. To on zjawił się nagle, jakby był mi najbardziej potrzebną osobą w świecie. Gdy w rzeczywistości, bez jego obecności wszystko mogłoby być znacznie łatwiejsze. Nie zamierzałam zatem płaszczyć się przed nim, w podzięce ze jego "wsparcie". 

Na szczęście, a właściwie było to oczywiste, miał wystarczająco zdrowego rozsądku, by nie drążyć tematu w tym momencie, nie w restauracji pełnej obcych ludzi a w dodatku w obecności mojej przyjaciółki. Rozmowa szybko zeszła na luźniejsze tematy, które głównie obracały się w tematach sztuki. Byłam w szoku, że Flavio wiedział cokolwiek o nowoczesnej sztuce i potrafił wymienić najlepszych młodych malarzy i artystów, a w jeszcze większym szoku byłyśmy z Moną gdy wspomniał, że w Seattle  wspiera młodych artystów, którym jest ciężej. Postanowiłam pociągnąć ten temat dalej, co okazało się zaskakującą skarbnicą wiedzy o mężczyźnie. W mojej głowie zaczął kiełkować plan, który mogłabym wcielić w życie gdy będę zmuszona zamieszkać w Seattle, jednak nie zamierzałam zdradzać go w tym momencie. Byłam profesjonalistką i perfekcjonistką, musiałam najpierw opracować szczegóły a dopiero potem przedstawić go Santiniemu, choć miał być moim mężem, w zakresie potencjalnych biznesów, nie zamierzałam postępować z nim jako z kimś bliskim. Właściwie, posiadając majątek Locatellich, nie potrzebowałabym jego wsparcia, jednak czułam, że z jego nazwiskiem i patronatem, zwłaszcza w obcym mieście, będzie mi łatwiej. 

Mimo moich pierwszych obiekcji nasza kolacja przebiegła nadwyraz spokojnie, w dodatku spędziliśmy ten czas na ciekawych rozmowach o sztuce. Mona nie zadawała pytań o ojca, mogła się wygadać komuś jeszcze, bo choć obracała się w różnych kręgach to poza artystycznymi znajomymi, niewiele osób, z którymi była blisko, interesowało się sztuką. Zawsze wspominała, że wśród "normalnych" znajomych jestem takim wyjątkiem, z którym można porozmawiać o wszystkim. Nie raz tłumaczyłam jej, że to właśnie przez to, że nie jestem "normalnym" znajomym. Od zawsze ojciec wymagał, bym była obeznana w różnych tematach, dzięki czemu interesowałam się na prawdę wieloma aspektami. Teraz, jak się okazało, to grono mogło powiększyć się o mojego przyszłego małżonka, pytanie tylko brzmi czy on będzie chciał utrzymywać tę znajomość. A doskonale wiedziałam, jak mężczyźni podchodzą do kobiet — one nie były nigdy ciekawymi rozmówcami, wystarczająco obytymi czy ogarniętymi w różnych kwestiach, istniało zatem ryzyko, sięgające praktycznie pewności, że robi jej tylko niepotrzebną nadzieję. 

Hidden secretsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz