Lot odbył się bez większych problemów, stewardesa nadskakiwała nam na każdym kroku, a im dłużej się przy mnie znajdowała, tym bardziej miałam ochotę wydłubać jej oczy, pomimo to jednak cieszyłam się tą wycieczką, choć ciągle powracałam w myślach do tego, co może być jej celem. Wylądowaliśmy niespełna dwie i pół godziny później, gdy opuściliśmy samolot, nie musieliśmy długo czekać, by wezwany wcześniej kierowca czekał na nas na płycie.
- Prywatny samochód na płycie... Zaskakuje mnie pan Panie Sntini — kokieteryjnie zatrzepotałam rzęsami, a głosem starałam się jak najbardziej upodobnić się do kobiety, która irytowała mnie ostatnie dwie godziny. Ilość razy, które pojawiła się obok fotela Flavio zdecydowanie przewyższała jej obowiązki.
- Och, czyżby pani Panno Locatteli była zazdrosna?
- O Ciebie?
- Zdecydowanie, mam na myśli własną osobę.
- Po twoim trupie — szepnęłam gdy byłam wystarczająco blisko, by nikt poza głównym zainteresowanym nie mógł usłyszeć moich słów.
Gardłowy śmiech opuścił jego ciało, nie dowierzałam w kuriozalność tej sytuacji i jego zachowań, tak odmiennych od tych, które realnie pragnęłabym otrzymywać.
- Zatem... Gdzie jedziemy? - zapytałam gdy w końcu usiedliśmy w samochodzie.
- Nie należysz do cierpliwych osób.
- Nie należę — zgodziłam się, licząc, że ta niewielka dawka szczerości sprawi, że chętniej zdradzi cel podróży.
- Dziwię się zatem, że od dwóch lat cierpliwie czekasz na nasz ślub.
Zlustrowałam siedzącego naprzeciw mężczyznę, jakbym widziała go pierwszy raz na oczy. Pragnęłam upewnić się, że wypowiedziane zdanie tak naprawdę nie padło. Zastanawiałam się przez chwilę, czy to jego forma żartu i badania kolejnych granic, czy jednak realnie oskarża mnie, że pomimo świadomości mojego "przypisania" mogłam dopuścić się jakiejś zdrady. Gdy byłam pewna jego intencji, nachyliłam się w jego kierunku, opierając głowę o ramiona i szepnęłam, jakbym zdradzała mu największą tajemnicę.
- Skąd pewność, że cierpliwie? I skąd, że czekam?
Kolejne wydarzenia zdarzyły się szybciej, niż cokolwiek w ciągu ostatnich dni. Osiągnęłam punkt, który chciałam odnaleźć. Ta cienka granica, którą próbowałam znaleźć, właśnie się odnalazła. Pękła, a co najmniej została nadepnięta. Czułam to teraz całą sobą. Ciepły oddech mężczyzny omiatał moją twarz, jego dłoń przytrzymywała mnie na kanapie samochodu. Flavio nie siedział już naprzeciw mnie, właśnie opierał się o mnie, intensywnie skanując mnie wzrokiem.
Miałam dwie drogi. Mogłam wszystko przerwać śmiechem, jednak obserwowałam mężczyznę, jego wyraz twarzy zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Oczy wyrażały więcej niż tysiąc słów i emocji, buzowały w nim. Widziałam ten strach, złość, zdenerwowanie i niedowierzanie. Śmiech to nie była dobra droga, by wybrnąć z sytuacji, w której się znaleźliśmy.
Drugą opcją było grać dalej, musiałam jednak dać mu znać, że wszystko to było formą żartu, który miał go rozbawić. Ta opcja była znacznie niebezpieczniejsza, nie znałam jego zachować i nie mogłam być pewna reakcji. Byłam pewna siebie i znałam swoje możliwości, zatem mogłam ufać teraz tylko temu.
- No cóż, Flavio — szepnęłam, zbliżając się do jego ucha, próbowałam nie stracić jego twarzy z oczu, więc tylko niewiele bliżej się przysunęłam, chcąc mu dać, choć namiastkę intymności — może i jesteś przystojny, jednak... jak już ustaliliśmy dziś, miałam zaledwie szesnaście lat, gdy oznajmiliście mi, kim w przyszłości się staniemy.

CZYTASZ
Hidden secrets
Teen FictionW świecie pełnym cieni nie ma miejsca na słabość. Gdy miałam 3 lata, wierzyłam, że jest moim bohaterem. Gdy miałam 6, zrozumiałam, że nie ma bohaterów - są tylko potwory. Gdy miałam 12, zaczęłam bać się sekretów szeptanych za zamkniętymi drzwiami. G...