Ten obraz... ten obraz... te słowa rozbrzmiewały w mojej głowie przez dłuższą chwilę, nim w całości dotarły do mojego umysłu. Przez chwile patrzyłam na Mone trawiąc to, co wybrzmiało. Ten obraz... Wciąż, nie mogłam uwierzyć, że sobie ze mnie nie żartuje. Kwota dwóch milionów, to ogromne pieniądze jak za obraz nieznanej jeszcze malarki. Mona może i powoli podbijała twórczy świat, jednak była u początków swojej kariery, a jej obrazy do tej pory nie przebiły magicznej bariery stu tysięcy dolarów. Czy ktoś naprawdę mógł zapłacić aż dwa miliony? Nie, to zdecydowanie musiał być żart. Mona miała specyficzne poczucie humoru. Na pewno chciała tylko zażartować. Zerknęłam na nią, by upewnić się, że mój tok rozumowania jest poprawny.
Dziewczyna siedziała obok mnie, była blada niczym ściana po zatynkowaniu, jej oczy były przerażone. W dodatku moje ulubione tajskie jedzenie. Z mojej ulubionej restauracji. Zawsze gdy tam szłyśmy, to miałam gorszy dzień i potrzebowałam czegoś, co mi go poprawi. Zawsze, gdy ktoś miał mi jakąś złą wiadomość do przekazania, przywoził mi jedzenie z niej. Jednak jeszcze nigdy, nawet Mona nie posunęła się do tego, by zamówić wszystkie moje ulubione potrawy.
Ponownie przeanalizowałam w głowie tę sytuację. Obraz, prawie akt, moje nagie plecy... Dość skryty a równocześnie wystarczająco intymny obraz. Nikt nie mógł mnie rozpoznać, a zwłaszcza nikt kto nie widział mnie nigdy, choć lekko roznegliżowanej. A mimo to, odczuwałam spory dyskomfort na samą myśl o tym, że ktoś mógł posiadać ten obraz w swoim domu, w swojej kolekcji.
Powinnam odczuwać ogromne zdenerwowanie, ale nie byłam w stanie myśleć o niczym innym jak o przerażeniu. Jeśli ona nie żartowała, to musiałam znaleźć kupca, nim odbierze obraz. Mogłam na niego polować w dniu odbioru, ale nie chciałam bezpośredniej konfrontacji. Nie chciałam, by choć przez chwile ktoś pomyślał, by to było coś osobistego. Próbowałam zebrać myśli. Powinnam porozmawiać z Moną, a mimo to moje myśli wciąż uciekły. Ktoś kupił TEN OBRAZ. Gdy po raz kolejny te słowa rozbrzmiały w mojej głowie, zaczęła wzrastać we mnie irytacja.
- Jak mogłaś do tego dopuścić — jęknęłam, nie chciałam wyżywać się na Monie, a jednak nie mogłam pozbyć się myśli, że jest odpowiedzialna za ten bałagan.
- Lara, przepraszam... ja... nie sądziłam, że ktokolwiek będzie chciał... ja... - próbowała zebrać słowa, widziałam, że była równie zdenerwowana co ja. Byłam wściekła, jednak Mona to była jedna z nielicznych osób, które przez te wszystkie lata nie tylko dopuściłam do siebie, ale także należała do niewielkiego grona osób z zewnątrz, które zaakceptował mój ojciec. Więc była tak naprawdę, jedną z nielicznych, z którymi się przyjaźniłam i która wiedziała o mnie więcej niż nawet moja własna matka. Jęknęłam i przetarłam twarz, nie mogłam na nią wybuchnąć, wiedząc, że w tym popapranym świecie zawsze była dla mnie wsparciem.
- Mona... kurwa! Musimy go znaleźć. Musimy.
- Próbowałam, od rana nie robiłam nic innego. Próbowałam go namierzyć. Jednak obraz kupiła wynajęta do tego osoba, kompletowała dla jakiegoś mężczyzny galerię, do jego nowego domu... Ten obraz sam jej podesłał. Nie chciała mi jednak powiedzieć, kim on jest. Próbowałam ją namówić. Próbowałam przekupić. Obiecałam, że zapłacę jeśli zrezygnuje z zakupu tego obrazu — jej głos drżał, od rana gdy ja myślała, że mnie spławia, ona próbowała naprawić ten bałagan. Mimo jej starań nie udało jej się nic wskórać. A gdyby mi powiedziała, mogłyśmy razem działać. A tak, ona nic nie zdziałała, a ja mogłam jedynie czekać do tej pory.
- Czy on już odebrał...
- Nie, wciąż jest u mnie. Nie wydam go, ale co mam zrobić? Zatrzymać go siłą?
Kilka kolejnych dni spędziłam na intensywnym poszukiwaniu kupca. Nic dla mnie nie miało takiego znaczenia jak to, by odnaleźć mężczyznę, który zakupił obraz. Jednak zadbał o to, by było to wystarczająco trudne. Czy niemożliwe? Dla mnie niemożliwe nie istniało, jednak na ten moment niewiele mi się udało ustalić. Moi ludzie poszukiwali śladu pieniędzy, które za nim podążały. Jego agentka milczała, nic nie przekonało jej do zdradzenia tożsamości kupca. Moi ludzie, próbowali prześledzić pieniądze, którymi ją opłacał, lecz nie ważne jak długo nie próbowali, zawsze odbijali się od jakiegoś muru. Mężczyzna zadbał o to, by przelewy przeszły przez wystarczającą ilość podmiotów, a wszystkie prowadziły do Japonii bądź Chin, gdzie ich ślad zanikał. Wiedziałam przynajmniej jedno, jest to ktoś z naszego świata albo z nim związany. Żaden normalny przedsiębiorca czy dziedzic, nie zadbałby o tak zbudowaną siatkę. Zrobił to ktoś, kto na co dzień operował pieniędzmi w ten sposób. Był to ślad, choć nikły to jednak. Początkowo podejrzewałam, że może mój ojciec. Jednak stanowczo zaprzeczył, a gdy upewnił się, co przedstawia obraz, zaangażował się w poszukiwanie kupca, więc nie mógł blefować. Był dobrym, wręcz wyśmienitym kłamcą, mimo to nie oszukałby mnie w tak ważnej sprawie. Ponadto, w większości przypadków umiałam rozpoznać jego blef, więc powinnam coś zauważyć, gdyby choć częściowo zatajał przede mną prawdę.
Mona wstrzymywała oddanie obrazu, wiedzieliśmy, że przyjedzie po niego agentka, a ona donikąd by nas nie zaprowadziła. Jeśli tak skrupulatnie zadbał o zaginięcie śladu pieniędzy, równie mocno zadba o przekazanie obrazu. W dodatku zdawał sobie sprawę, że go szukamy. Kilkukrotnie próbowaliśmy przekonać jego agentkę, a także niego przez nią, by zrezygnowali z zakupu tego konkretnego dzieła. Wszystkie próby jednak były jednym wielkim niepowodzeniem.
Opadłam na swoje krzesło, zmęczona kilku, jak nie kilkunastoma godzinami spędzonymi przed laptopem. Znów odbiłam się od ściany. Sięgnęłam po telefon, by zadzwonić do Mony, chciałam z nią omówić nową strategię. Skoro od kilku dni, nasi najlepsi hakerzy, nie mogli zlokalizować mężczyzny, musieliśmy spróbować podążyć śladem obrazu, ale aby do tego doszło, musiałam zrobić coś, czego bardzo nie chciałam. Muszę zgodzić się na sprzedaż, na przekazanie obrazu. Za nic w świecie nie pozwolę, by wisiał w domu jakiegoś obcego mężczyzny, ale skoro wszystkie dotychczasowe próby nic nie dały, trzeba było podjąć kolejne kroki.
- Zróbmy to — jęknęłam z niezadowoleniem w słuchawkę, gdy po kilku sygnałach odebrała. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, wyjaśniłam, że wciąż nie chce, by ktoś posiadał ten obraz. Wytłumaczyłam jej plan, który opracowałam z najbardziej zaufanymi ludźmi. Roberto i ja wymieniliśmy dziś dziesiątki wiadomości, w końcu dałam mu się przekonać do tego planu, choć wciąż w mojej głowie pojawiała się wątpliwość w postaci możliwości zgubienia obrazu. Przyjaciółka wysłuchała całego, długiego monologu. W końcu stwierdziła, że najlepiej będzie omówić szczegóły podczas wieczornej kolacji, tak aby dograć wszystkie szczegóły, a także omówić możliwe scenariusze.

CZYTASZ
Hidden secrets
Fiksi RemajaW świecie pełnym cieni nie ma miejsca na słabość. Gdy miałam 3 lata, wierzyłam, że jest moim bohaterem. Gdy miałam 6, zrozumiałam, że nie ma bohaterów - są tylko potwory. Gdy miałam 12, zaczęłam bać się sekretów szeptanych za zamkniętymi drzwiami. G...