27

151 12 5
                                    

Pojedyncze promienie słońca przedzierały się przez zasłony, nie miałam ochoty otwierać oczu. Nie miałam ochoty wstawać z łóżka i zmierzać się ze światem, który na mnie czekał. Wczoraj pochowałam ojca, był to swego rodzaju symbol zamknięcia pewnego etapu. A dziś, wiedziałam, że ten nowy świat przeraża mnie bardziej, niż chciałabym to przyznać. 

Kolejny raz odrzuciłam połączenie, było to któreś z kolei połączenie w ciągu ostatnich kilkunastu minut. Po raz pierwszy w życiu czułam się słaba, a nie chciałam by ktokolwiek wiedział, jak bardzo nienaturalnie się dziś czułam. Przytłaczała mnie ogarniająca mnie świadomość. Minęły kolejne minuty, a ja niechętnie zsunęłam nogi z łóżka. 

Gdy w końcu, po ogarnięciu się stanęłam, przed swoją garderobą wiedziałam, że nie mam nawet siły na przeglądanie najlepszych opcji. Powiedz, że jesteś chora. Że się źle czujesz i zostań w łóżku, moja podświadomość raczyła mi szeptać od dłuższej chwili. Mimo wszystko wiedziałam, że nie mogę zaszyć się w swojej sypialni, nie wiadomo jak bardzo bym nie chciała. W końcu stwierdziłam, że skoro czułam się źle, to powinnam sobie podnieść pewność siebie ubiorem, więc decydując się na krótką czarną spódnicę, koszulę i ciemnoszary sweter wiedziałam, że podbuduje swoje samopoczucie. Gdy w końcu wyglądałam przyzwoicie, byłam gotowa, by wyjść z pokoju. Stanęłam przed lustrem, by po raz ostatni poprawić kosmyk włosów, który opadał luźno na moją twarz, jako jeden z nielicznych, bo reszta była związana w szczelnego koka. 

- Jesteś silna, jesteś mądra,  jesteś zdolna... poradzisz sobie Laro — szepnęłam do siebie, nim nacisnęłam klamkę drzwi. Wychodząc prawie wpadłam na Roberto, który zdawało się, miał zamiar właśnie zapukać do moich drzwi.

- Rob?

- Jednak żyjesz Laro — zaśmiał się cicho — od rana nikt nie może się z Tobą skontaktować. Zaczęliśmy się martwić, jest po ósmej... normalnie już byś zdążyła dwa razy ustawić swoją matkę do porządku i zająć się pracą.

- Nie czuje się najlepiej — zdradziłam w końcu — ale jestem już zwarta i gotowa.

- Jeśli potrzebujesz...

- Nie, nie potrzebuje — przerwałam, nim mężczyzna zdążył cokolwiek więcej powiedzieć. Nie chciałam, by ktokolwiek się nade mną użalał i ja sama też nie zamierzałam.

Nie zamierzał się ze mną spierać w tym temacie, więc wspólnie zeszliśmy na dół, gdzie od razu chciałam skierować się do swojego gabinetu.

- Nie chcesz nic zjeść?

- Nie bardzo — zdradziłam, chwytając za klamkę — muszę zająć się sprawami hotelu. Mam parę tematów do domknięcia.

Chwile później faktycznie zagłębiłam się w papierach, które leżały na moim biurku. Praca zawsze była moją formą ucieczki od świata i kłopotów dnia codziennego, tak było też tym razem. Mój plan był prosty, pracować wystarczająco dużo by nie musieć przejmować się mniej istotnymi kwestiami. Miałam wiele rzeczy do zrobienia, a z dnia na dzień okazało się, że muszę przejąć też tematy, którymi do tej pory zajmował się mój ojciec. Zerknęłam na swój notes, w którym zanotowałam najważniejsze zadania, z którymi miałam się zmierzyć:

- odnaleźć zabójcę ojca

- odnaleźć kupca

- rozpocząć renowację hotelu

- zająć się przeprowadzką

- przygotować się do studiów

- przejrzeć papiery firm, którymi opiekował się ojciec.

Hidden secretsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz