28

134 12 3
                                    

Odgłos zamykanych drzwi rozniósł się po pomieszczeniu, zamykanych to niewielkie niedopowiedzenie one trzasnęły, o mały włos nie wypadając z zawiasów. Próbowałam przez dwie godziny się uspokoić, jednak nie wychodziło mi to najlepiej. W końcu równie wściekła co po rozmowie z prawnikami pojechałam do domu, wiedziałam jedno — moja matka przegięła o jeden raz za dużo. Tym razem sama miałam już dość. 

- Lara? - zaskoczony Flavio stał w drzwiach gabinetu mojego ojca.

- Nie, kurwa królowa Elżbieta — jęknęłam, wymijając go — widziałeś tę sukę?

Jego śmiech przerwał chwilę ciszy. Natomiast mój wzrok musiał wyrażać, znacznie więcej niż chciałam, bo gdy tylko odwróciłam się w jego kierunku, śmiech ucichł.

- Masz na myśli...

- Swoją własną matkę. Widziałeś ją czy nie?

- Powinna być w swoim pokoju, powiedzmy, że miała ze mną niewielkie starcie.

- To miała trening przed sztormem.

Nie czekając na reakcje mężczyzny, ruszyłam w kierunku schodów. Podsycona złością i gniewem wparowałam do pokoju mojej matki, jej zaskoczony wyraz twarzy był wystarczającym powodem do niewielkiego poczucia zwycięstwa. Lara 1, Matka 0. 

Matka siedziała jak gdyby nigdy nic przed swoją toaletką i poprawiała makijaż. Była po starciu z Flavio, prawdopodobnie po informacji od prawników a ona jak gdyby nic się nie stało, siedziała sobie na krzesełku i poprawiała makijaż. Moja złość urosła o kolejne dwa poziomy, przez krótką chwilę zastanawiałam się, czy to jest możliwe, bym nie była już na krawędzi, a jednak ona uświadomiła mi, że miałam jeszcze niewielki poziom tolerancji.

- Puka się, nim się wejdzie do pokoju dorosłych — jej lekki ton, nie zdradzał by była zdenerwowana czy zaskoczona, mogłabym obstawiać, że prawnicy do niej jeszcze nie zadzwonili, ale wtedy okazaliby się zbytnimi idiotami, a moja matka jeszcze większą patrząc na to, że zamierzała im płacić. 

- Puka się... puka?! Ty się puknij — wysyczałam przez zęby, w tym samym czasie stukając się palcem w czoło. Teraz na twarzy siedzącej naprzeciw mnie kobiety wymalowało się zaskoczenie.

- Język Laro! Mówisz do matki.

- Wiesz co? Będę się odzywać jak MI się podoba. A Ty mnie teraz uważnie posłuchaj — zbliżyłam się do niej kilka kroków, ale ona zdawała się nie przejmować moją obecnością i złością. Obróciła się spowrotem w kierunku lustra i sięgnęła po pomadkę, którą zapewne zamierzała poprawić usta.

- Jak już mówiłam, jestem Twoją matką. Więc to Ty się masz mnie słuchać. A teraz wyjdź, bo mam ważne spotkanie.

Moja matka albo uderzyła się mocno w głowę, albo naprawdę zaczynała wierzyć, że może mi się stawiać i że ma jakieś zdanie w tym domu. Miałam ochotę poprosić obsługę o spakowanie jej walizek, Flavio o znalezienie jej najgorszego możliwego męża a sama popijałabym szampana i na to patrzyła. Coś mnie jednak powstrzymywało i zapewne była to relacja, jaką w ciągu ostatnich lat z nią zaczęłam budować. Mimo wszystko była moją matką a wartość, jaką wpajał mi ojciec, była rodzina... Rodzina jest najważniejsza i od rodziny nie powinno się odwracać. Moja matka robiła wszystko, bym potraktowała tę wartość luźniej, ale wciąż miałam ogromny szacunek do ojca i zamierzałam dochować wartości, jakie mi przekazywał.

- Ty chyba sobie ze mnie kpisz MATKO — zaakcentowałam ostatnie słowa i wyrwałam jej pomadkę z ręki — posłuchasz mnie, albo będę zmuszona zrobić coś, czego mogę potem żałować.

Powoli z jej twarzy znikała pewność siebie, a zastępował ją niewielki strach, a to znaczyło, że nie postradała do końca zmysłów i ostatkami zdrowego rozsądku analizowała sytuację, która się przed nią działa.

Hidden secretsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz