33

177 14 1
                                    

Zerknęłam na śpiącego mężczyznę, jego spokojny oddech upewniał mnie w tym, że wciąż spał. Delikatnie podniosłam jego dłoń, którą przyciągł mnie do swojego torsu, pomyśleć, że zaledwie dwie noce wystarczyły, bym czuła się w tej pozycji tak swobodnie. Telefon znów zawibrował, co wyrwało mnie z przemyśleń i sprawiło, że wyswobodziłam się z jego objęć, by zejść z łóżka i zgarnąć dzwoniący telefon. Upewniłam się, że mężczyzna wciąż śpi i najciszej jak potrafiłam, wyszłam z pokoju.

- Co jest Roberto? - zapytałam półszeptem, przymykając drzwi sypialni.

- Przepraszam za porę, myślę jednak, że to wystarczająco ważne.

- No...?

- Namierzyliśmy obraz, mamy adres...

- Ale...

- Ale, mamy też przeciek, że dziś pod wieczór obraz wraz z nabywcą opuści Stany.

- Cholera — przerwałam mężczyźnie, gdyż mój szok zmieszany z przerażeniem wzięły górę, zerknęłam szybko w kierunku sypialni, by upewnić, się, że nie słyszę stamtąd żadnych dźwięków. Nie chciałam budzić Flavio, choćby dlatego, że przyszedł do łóżka grubo po pierwszej w nocy — daj mi chwilę, muszę ogarnąć lot. Nasz samolot jest w San Jose?

- Tak, ale mogę zaraz wysłać pilota...

- Nie bez sensu... Sprawdzę najpierw rejsowe, może coś akurat mi spasuje...

- Czemu nie weźmiesz naszego samolotu — chłodny głos Flavio wyrwał mnie z letargu myśli, byłam przekonana, że spał, a jednak wyglądał jakby od dłuższego czasu, już nie spał.

- Flavio... - przerażenie w moim głosie było wyczuwalne, nie chciałam mieszać go w moje sprawy, chciałam załatwić to sama, a jednak on nie spał i nie wiedziałam, od jak dawna słyszał moją rozmowę, jednak jego ton sprawiał, że mogłam być prawie pewna, że nie spał, gdy wychodziłam z łóżka — Roberto oddzwonię.

- Laro... - chłodny i surowy ton zmroziłby każdego, ja jednak byłam na niego odporna, jednak z jakiegoś powodu zrobiło mi się przykro, że był on skierowany do mnie. Jednak zastanawiało mnie, co powodowało tę wrogość w stosunku do mnie — czyli uciekasz?

- Co?! - niedowierzanie, które płynęło w tym krótkim słowie, było wystarczająco wyczuwalne, by wyraz twarzy mężczyzny zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni.

- Uciekasz? Wykradasz się z łóżka, próbując mnie nie obudzić, rozmawiasz szeptem za zamkniętymi drzwiami. Potrzebujesz dostać się do San Jose i chcesz lecieć rejsowym lotem, zamiast skorzystać z naszego samolotu.

- Naszego?

- A kogo kurwa... jesteś moją narzeczoną, co moje to i Twoje Laro.

-Jeśli mogę skorzystać, to wezmę Twój... znaczy nasz samolot — obserwowałam go, jednak nie byłam w stanie odczytać jego reakcji. Flavio był mężczyzną, który żył w tym świecie od urodzenia jak ja, jak na każdego mężczyznę w tym świecie potrafił doskonale ukrywać emocje. Widziałam, że się rozluźnił, więc mogłam być już pewna, że jego wrogość była spowodowana nieprawidłowym odbiorem sytuacji.

- Mogę wiedzieć, dlaczego skoro nie uciekasz, robiłaś to w takiej konspiracji?

- Konspiracji? - zaśmiałam się, licząc, że brzmi to, jakbym była rozbawiona, a nie zestresowana — chciałam pozwolić Ci się wyspać.

- Czyżby...?

- Oczywiście, coś Ty sobie pomyślał?

Flavio obserwował mnie przez chwilę, próbował dokładnie lustrować moją twarz, mnie całą, ja jednak zachowywałam się neutralnie, nie dając mu kolejnych powodów do obaw. Zanotowałam sobie natomiast, by bardziej uważać, jeśli zamierzałam swój sekret utrzymać w tajemnicy.

Hidden secretsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz