Rozdział 2

188 2 1
                                    

Niechętnie otworzyłam oczy,przenikające przez rolety światło słońca,drażniły mnie w oczy.Zwlekłam się z łóżka i podeszłam do szafy i zaczęłam w niej grzebać,w celu wybrania jakikolwiek ubrań.

Założyłam zwykłe,niebieskie jeansy i granatową bluzkę z długim rękawem,która idealnie przylegała do mego ciała i figury,zrobiłam dziś lekko mocniejszy makijaż,a włosy spięłam w dwa,luźne warkoczyki,do plecaka spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i pospiesznie założyłam go na plecy.

-Adeline!-krzyknęła mama,gdy schodziłam na dół.-Pojedziesz z ciocią Emory,dobra?
To są,kurwa jakieś żarty chyba.

-Nie może tata mnie zawieść?-zrobiłam maślane oczka.

-Nie.-odparła.-Idź już,ciocia czeka już pod domem.-Wywróciłam oczami i pospiesznie wsunęłam czarne adidasy na nogi i zarzuciłam czarną bluzę,chwyciłam plecak i posłałam szybki uśmiech do cioci która opierała się o jej czarne Porsche.

-Cześć,ciociu.-Przywitałam się,a gdy czarnowłosa kobieta wskazała dłonią bym wsiadła do samochodu,zrobiłam to,niechętnie usiadłam w samochodzie gdy na tyle akurat siedział też Damon,bo na przodzie na miejscu pasażera siedział wujek Nicholas.

-O cześć.-przywitałam się pospiesznie,a z plecaka wyjęłam błyszczyk do ust i telefon,na którym odpaliłam aparat i zaczęłam się w nim przyglądać,szybko poprawiłam usta błyszczykiem i go schowałam z powrotem do plecaka.

Chwilę później już zaparkowaliśmy pod budynkiem szkoły,chwyciłam plecak i opuściłam samochód,szybko się żegnając.

-Adeline.-Damon wypowiedział moje imię,na co gwałtownie się zatrzymałam i spojrzałam na czarnowłosego chłopaka.

-Co?-powiedziałam,oschłym tonem głosu.

-Obawiam się,że Sadie dziś do ciebie nie przyjdzie.-Odparł,na co zmarszczyłam brwi.

-Co ty,kurwa pierdolisz?-burknęłam.

-Chodzi mi o to.-zaczął.-Twoi rodzice zaprosili wszystkich,a wiem że nie lubisz gdy ja jestem u ciebie i wtedy nigdy nie zapraszasz znajomych swoich.-To prawda,choć nie wiedziałam czemu nie chciałam,bałam się może że stracę Sadie poprzez to że zaraz wybierze Damona zamiast mnie,choć to nigdy się nie wydarzy,plus jest taki że gdy on jest cały mój humor się psuje i wtedy nie będę mieć humoru na spędzanie go czasu z rudowłosą.

-To nie przychodź.-zaproponowałam.

-Przyjdę.-szepnął i odszedł,tak po prostu,będę musiała odwołać spotkanie u mnie z Sadie.
O wilku mowa.

-Stara!-krzyknęła,gdy rzuciła mi się w ramiona.-Nie mogę do ciebie przyjść,jadę z mamą do babci dziś.-oznajmiła.

-To spotkamy się nie wiem,innym razem,albo zwiejemy z lekcji.-Uśmiechnęłam się szyderczo.-Czym zaczynamy?

-Biologia z Panem Hughes.-westchnęła.-Hughes spoko ziom,Ale kurwa,czasami Hughes za dużo gada i mnie głowa boli.

-Nie przesadzaj.-zaśmiałam się.-Nie ma nic gorszego od matmy,chociaż pani Thomas sprawia że ta matma staje się dziesięć razy trudniejsza.

-Zastanawiam się jakim cudem Damon ma dobre oceny,skoro ciągle chodzi na jakieś imprezy.-Ściągnęła brwi.
Też mnie to zastanawia.

-Dobra,idziemy do sali.-Ruszyłam w stronę szkoły,a następnie skręciłyśmy pospiesznie w lewo i wbiegłyśmy do sali,usiedliśmy po lewej stronie sali.Z plecaku wyjęłam słuchawki i telefon,spojrzałam na Sadie.-Posłuchasz ze mną?-zapytałam,podając jej słuchawkę.

-Dawaj.-rzuciła,po czym wzięła ode mnie słuchawkę i włożyła ją do ucha podobnie jak ja.Odpaliłam Spotify,a następnie losową playlistę,poprawiłam swoją pozycję siedzącą i wzięłam długopis,słuchając trochę piosenki,a trochę nauczyciela,pisząc jednocześnie jak pozostali.

Unexpected loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz