Rozdział 43

108 2 0
                                    

Resztę dni w Los Angeles spędziliśmy na pieprzeniu się,na randkowaniu,a potem już wróciliśmy do San Diego,bo jutro rano mieliśmy wylot.

-Nadal nie rozumiem,po co ci do cholery dwie walizki.-Wycedził czarnowłosy,wpatrując się w moje dwie zapakowane walizki.

-Po to żebyś się pytał.-prychnęłam.-I nie żeby coś,ale ubrania,kosmetyki,bielizna i inne bardzo potrzebne mi rzeczy,jesteś facetem więc nie zrozumiesz.

-Może.-wzruszył ramionami.-Ale wydaje mi się że bielizna nie jest aż tak potrzebna,nawet można powiedzieć że nie jest potrzeba.

-Damon.-spojrzałam na niego,zażenowanym spojrzeniem,na co jego kąciki ust drgnęły.-Jesteś jakiś..-Nie dokończyłam,bo chłopak mnie uniósł i posadził na blacie kuchennym,łącząc nasze usta w gorący pocałunek.

-A tobie się to podoba.-stwierdził,znów przylegając do moich warg,na co ja stęknęłam cicho w jego wargi.-Zerżnął bym Cię na tym blacie,ale jest już po północy,a o piątej rano musimy wstać.

***

Budzik zadzwonił o równej piątej nad ranem,szczerze mówiąc chciałam jeszcze spać,lecz Damon uparł się bym wstała bo za godzinę i kilka minut musimy wyjść.

Dlatego też przyszykowałam szybkie śniadanie dla nas obojga,Podczas gdy Damon brał zimny,poranny prysznic.
Z półki wyjęłam dwa talerze i wyłożyłam jajecznicę na talerze,po czym posmarowałam dwie kromki chleba.
Talerze wraz z ciepłą herbatką zaniosłam na stół,a
a po chwili, Damon wyszedł z łazienki,z mokrymi włosami i czarnych dresach i czarnej koszulce.

-Smacznego.-Powiedział,posyłając mi krótki uśmiech.

-Nawzajem.-mruknęłam,skupiając się na jedzeniu.

-Wyglądasz na bardzo zmęczoną.-zauważył.
Serio? Sama się nie domyśliłam.

-Bo jestem.-westchnęłam.-Powiesz mi chociaż ile będziemy lecieć?

-Długo.-oznajmił.

-Długo,to czyli ile? D o k ł a d n i e?-spytałam.

-Koło czternastu godzin.-oznajmił,a ja prawie wyplułam zawartość jedzenia na talerz.

-Kurwa,co?-wydusiłam.-To gdzie my lecimy?

-Dowiesz się na miejscu.-Oświadczył,a ja wściekle ugryzłam kawałek chleba,zabijając go spojrzeniem.

-Ale przecież dowiem się na lotnisku,zawsze mówią.-Zmarszczyłam brwi.

-Dlatego,zasłonie ci oczy jeśli będzie trzeba,lub zasłonie uszy byś nie słyszała.-Puścił mi oczko.

-Chyba cię coś,kurwa popierdoliło.-syknęłam.-Czternaście godzin niewiedzy,nawet dłużej.

-Wynagrodzę ci to.-Powiedział,a jego słowa brzmiały jak obietnica.

-Ciekawe w jaki niby sposób?-zmrużyłam oczy,wciąż wpatrując się w czarnowskiego.

-Seks.-wzruszył beznamiętnie ramionami,a mi głupio było przyznać że takie wynagrodzenie mi się podobało.

-A ty wszystko sprowadzasz do jednego.-westchnęłam.-Ale zgoda.-Podałam mu dłoń,na co on ją uścisnął.

***

Pierwsze siedem godzin,było męczarnią,nie mogłam zasnąć bo złapał mnie okropny ból głowy,choć klasa pierwsza zapewniła mi lepsze warunki do spania to i tak nie mogłam zasnąć przez te siedem godzin.
Sadie wraz z Victorem spali,wtuleni w siebie,tuż obok nas.

-Przepraszam.-Powiedział Damon,do stewardessy.-Mógłbym prosić wodę?

-Jasne.-odpowiedziała kobieta,patrząc się na mojego faceta jakby miała zaraz paść przed nim na kolana.-Czy coś jeszcze panu podać?-zapytała,oblizując wargi.

Unexpected loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz