Rozdział 28

175 6 0
                                    

Wycieczka.Wyjazd za dokładne dziesięć minut,a ja właśnie siedziałam koło Sadie,a po prawej stronie,tuż koło nas Damon razem z Victorem.
Poprawiłam szarą bluzę,która idealnie się prezentowała z szarymi dresami z tego samego kompletu.

-Teraz jedziemy na lotnisko.-pisnęła zachwycona Sadie.Jej pierwszy raz w Europie,nie dziwię się że tak reaguje,Europa to naprawdę przepiękny kontynent z wieloma pięknymi krajami.-A potem lecimy!-W jej głosie słyszałam ogromne szczęście i podekscytowanie.

-Zjesz te przepyszne,francuskie makaroniki z widokiem na piękny Paryż.-Posłałam jej uśmiech.-Sprawiasz że też się cieszę jak pieprzone dziecko.

-No I dobrze.-szturchnęła mnie w ramię.-O boże,przecież Paryż jest taki kurewsko imponujący,a ten klimat tam musi być cudowny.

-I jest.-odparłam,łącząc telefon z słuchawkami poprzez Bluetooth.-Ja ci pokaże,najlepsze kawiarnie w Paryżu.

-No I to mi się podoba.-Zaśmiała się,patrząc zdjęcia Paryża w telefonie.Na widok zdjęć widziałam jak ekscytuję się ta wycieczką.-Adeline przewodnik po Paryżu.-Wywróciłam oczami,na jej nie śmieszny żart.

Z słuchawek wybrzmiała piosenka z mojej playlisty,Small worlds od Mac Miller.
Oparłam się wygodnie i patrzyłam przez okno jak mijaliśmy jakieś osoby,drzewa i wszystko co znajdowało się w San Diego w drodze na lotnisko,podczas gdy rudowłosa gadała z Victorem.

Oparłam głowę o szybę,podjadając ciasteczka Sadie,nie musiała wiedzieć że jem jej ulubione ciastka,a ta nie zwracała na to uwagi.
Z wielką przyjemnością wyjęłam ostatnie ciasteczko z opakowania i potajemnie je z pełnym spokojem zjadłam.

-Chcesz ciasteczko?-zapytała nagle Sadie do blondyna.
Już nie żyje.

-Poproszę.-odparł Victor,poprawiając swój biały t-shirt.
Rudowłosa skierowała wzrok na puste opakowania ciasteczek,niem odrazu wbiła wściekłe spojrzenie we mnie,podczas gdy ja patrzyłam na nią przerażonym wzrokiem i pełną buzią przez ciastko.

-Adeline Wanner.-syknęła.-Zjadłaś moje ciastka.-Burknęła,a w jej oczach był prawdziwy ogień.

-Przepraszam.-wydukałam cicho.-Ale wyglądały tak pysznie.-Zaczęłam się tłumaczyć,gdy rudowłosą prychnęła.

-Przysięgam ze mam ochotę cię udusić.-Fuknęła obrażona.-Mogłaś się chociaż spytać.
Mogłam,lecz tego nie zrobiłam.

-Odkupię ci.-zapewniłam.-Masz moje.-podałam jej paczkę jakiś ciastek.

-Przynajmniej to.-westchnęła,podwijając rękawy jej zielonej bluzy.
Westchnęłam z lekkim uśmiechem,po czym przymknęłam lekko zmęczone oczy.
Trzy godziny snu były zdecydowanie dla mnie za małą ilością snu,oczy mi się same zamykały,a ja odpłynęłam w głęboki sen.

***

Zaśnięcie w autokarze nie trwało długo,bo już po kilkunastu minutach opuściliśmy pojazd i już czekaliśmy na nasz samolot który miał być za nie całą godzinę.Tym razem ja siedzę z Damonem,a Sadie z Victorem,przed nami,to urocze że blondyn poświęcił swoje miejsce dla rudej,tylko dlatego że Sadie cieszyła się jak małe dziecko na widok wymarzonej zabawki.

-Śpiąca jestem.-oznajmiłam,gdy odkręcałam butelkę wody i upiłam jej łyk.

-Ja cały lot będę oglądać widoki za oknem.-Oświadczyła dumnie,a ja parsknęłam śmiechem.-Co cię tak śmieszy?-zmarszczyła brwi.

-Wątpię że cały lot będziesz oglądać.-Mruknęłam.-Lot będzie trwał z czternaście godzin.

-Tak dużo?-Powiedziała zszokowana,a jej oczy zrobiły się w wielkości piłki od Ping ponga.

-Tak,Sadie,tyle godzin będziemy lecieć.-Poklepałam ją lekko po ramieniu.-Ale jest warto lecieć,prawda?

-Ta.-prychnęła.-Mój tyłek będzie cierpiał.

-Hm,myślałem że już się do tego przyzwyczaiłaś.-Wtrącił się blondyn,posyłając rudowłosej znaczne spojrzenie.

-Zamknij się.-warknęła.

***

Oparłam się wygodnie na siedzeniu w samolocie,a głowę na ramieniu czarnowłosego.

-Nie wiem jak ja wytrzymam tyle godzin.-Mruknęłam,lekko przerażona długim lotem.Chyba długie loty nie były dla mnie,a raczej napewno nie były,wręcz nie cierpiałam siedzieć tyle godzin w jednym miejscu że czujesz jak tyłek Cię boli.

-Wytrzymasz.-posłał mi lekki uśmiech.-Jesteś silna.

-Dzięki.-Odpowiedziałam,poprawiając kaptur mojej bluzy.-Zastanawiam się co Sadie spakowała do walizki,ta walizka jest w chuj ogromna,widziałeś?

-Widziałem.-Odparł.-Victor mi mówił że spakowała dużo ubrań które pasują klimatem do Paryża,jakieś berety i uroczy sweterek od ciebie.

-No ja też,ale ona wzięła setki tych ubrań.-Wydukałam.

-Według mnie,Ty wyglądasz najlepiej bez nich.-Odparł sarkastycznie na co szturchnęłam go w ramię,wbijając w niego gniewny wzrok.-Spokojnie...

-Czasami jesteś idiotą,wiesz?-prychnęłam.-I masz żarty dwunastolatka.

-To był cios poniżej pasa.-Przycisnął dłoń do swojego serca,udając że go serio boli.-Ty natomiast masz bardzo piękne oczy.

-To był komplement.-Zauważyłam.

-Spostrzegawcza jesteś Addie.-uśmiechnął się lekko,gdy samolot wzniósł się w górę.

-Czeka mnie chujowa podróż.-burknęłam.

-Czemu?-Damon zmarszczył brwi.

-Bo muszę tu siedzieć z tobą.-Zaśmiałam się sarkastycznie.

-Ranisz mnie.-odparł.-Ja natomiast się cieszę że spędzę obok ciebie te kilkanaście godzin.

-Żebyś wiedział że ja też.-odpowiedziałam cicho z uśmiechem na twarzy,co spowodowało że czarnowłosy również się uśmiechnął.

***

Nie wiem ile minęło,napewno długo,a ja już miałam powoli dosyć siedzenia tyle godzin na tyłku.

-Oh boże.-wywróciłam oczami,mrucząc pod nosem w objęciach chłopaka.

-Coś nie tak?-zapytał,również zmęczony.

-Czuję jakby ten fotel się wbijał mi w tyłek.-zamarudziłam.-Niech ten lot już się kończy,Sadie...?-popatrzyłam w stronę dziewczyny,lecz ta spała wtulona w blondyna,zasnęła po dwóch godzinach lotu.
Ciekawe gdzie to jej obserwowanie całego lotu?

-Zostało niecałe osiem godzin.-posłał mi słaby uśmiech.-Wytrzymamy,nie?

-Nie.-odparłam,opierając się o jego klatkę piersiową,wtulając się w niego.-A teraz idę spać.-poinformowałam.

-Dobranoc,moja Addie.-Cmoknął mnie delikatnie w czoło,a motylki w moim brzuchu wywołały wojnę światową.

Unexpected loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz