Rozdział 42

135 3 0
                                    


Ranek spędziliśmy na ogarnianiu się by spędzić czas na mieście,zjedliśmy śniadanie w hotelu po czym wróciliśmy się do hotelowego pokoju.
Włożyłam na siebie szary crop top i krótkie spodenki w kolorze czarnym,włosy związałam w kucyka i założyłam okulary przeciwsłoneczne na głowę,a na stopy wsunęłam białe adidasy w czarne paski.
Damon cóż,ciągle to samo,po za faktem że tym razem miał czarną bluzkę i czarne k r ó t k i e spodenki i czarne buty.

-Gotowa?-zapytał,trzymając w dłoni pilot do naszego rang rovera.

-Tak.-przytaknęłam,a gdy znaleźliśmy się w windzie spojrzałam na niego.-Gdzie my jedziemy?-spytałam

-A gdzie byś chciała?-odpowiedział pytaniem na pytanie.

-Hmm.-zaczęłam myśleć,gdy winda ruszyła w dół.-Na zakupy.

-Oh kurwa.-wywrócił oczami.-Ale tylko godzina,okej? I wejdziemy do jednego sklepu do którego ja chcę.

-Zgoda.-podałam mu dłoń,a on ją uścisnął.-Ale do jakiego?

-Zobaczysz.-uśmiechnął się szyderczo w moją stronę,po czym otworzył mi drzwi od samochodu,a ja w skoczyłam na miejsce pasażerskie i zapięłam pasy.
Po chwili również Damon wsiadł do samochodach zapiął pasy,po czym wyjechał z hotelowego parkingu.

-A gdzie dokładnie na te zakupy jedziemy?-Uniosłam brew.

-Nie wiem.-wzruszył ramionami.-Myślę że rodeo drive,tam jest dużo fajnych sklepów,nie?

-O Boże.-otworzyłam w szoku usta.-Tam jest Valentino..

-No to pójdziemy do Valentino.-oświadczył.-Ale tak jak mówiłem wejdziemy do jednego ze sklepów który ja chce,w drodze powrotnej.

-Dobrze.-przytaknęłam.-Ale Valentino jest obowiązkowe.-powiedziałam dumnie.-I zresztą..do jakiego ty sklepu niby chcesz iść,Damon?

-Im mniej wiesz,tym lepiej śpisz.-prychnął.

-Bardzo,kurwa śmieszne.-wywróciłam oczami

-Tak wiem.-Uśmiechnął się cwaniacko.

Kilkanaście minut później,znaleźliśmy się już pod sklepem Valentino,może i były jeszcze inne sklepy,ale Valentino był jedynym sklepem do którego m u s i a ł a m wejść.

-A co ty chcesz z tego Valentino?-zapytał czarnowłosy.

-Obcasy.-wzruszyłam ramionami.-A tak dokładnie to czółenka na platformie.-oznajmiłam pewnym siebie tonem głosu,po czym przekroczyłam próg sklepu.

-Co kurwa?-szepnął Damon,który ewidentnie nie rozumiał co to czółenka.
Widać że chłop.

-I tak nie zrozumiesz.-pokręciłam głową z zrezygnowaniem,po czym wzrokiem odszukałam coś czego szukałam,szybkim krokiem i ekscytacją która malowała się na mojej twarzy podeszłam do czółenek na platformie.

-Ładne.-skomentował.

-Ale drogie.-szepnęłam.-Napewno je mogę?

-Addie.-spojrzał na mnie.-Jeśli ci się podobają,to bierz cena nie ma znaczenia.

-Napewno?-spytałam,spuszczając lekko wzrok.

-Tak.-poklepał mnie delikatnie po ramieniu.-A teraz wybierz sobie które chcesz.-Pocałował mnie w czoło.-Chryste,gdyby nie fakt że jesteśmy w sklepie,całowałbym cię po całym twoim ciele.

-Damon..-szepnęłam,gdy ścisnął moje udo.-Jesteśmy w sklepie.-westchnęłam,po czym wybrałam czarne czółenka Valentino.-Są piękne.-skomentowałam.

-Definicja bycie pięknym jesteś jedynie ty.-dodał,a moje policzki oblał rumieniec.

-Komplemenciarz.-prychnęłam.

Unexpected loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz