Rozdział 33

112 5 2
                                    

Czułam się dużo lepiej,ale ta okropna choroba nadal mnie męczyła.
Z przepoconej piżamy,przebrałam się w szare szorty do kolan i zwykły biały top na ramiączka.
Włosy związałam w luźnego koka i chwyciłam za kubek herbaty który mama mi przyniosła.
Za chwilę miał się zjawić Damon,kolejny dzień spędzi u mnie,oczywiście cieszyłam się z tego powodu,bo nie musiałam siedzieć sama w domu i się nudzić,podczas gdy rodzice mieli na głowie dużo spraw do ogarnięcia poza domem.

Wsunęłam długie skarpetki w serduszka na stopy i usiadłam wygodnie na łóżku,popijając przy tym ciepłą herbatkę.
Chwyciłam laptopa z mojego biurka i włączyłam netflix,a następnie jakiś losowy serial.

Kilkanaście minut później,na dole zabrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi,na co minimalnie się uśmiechnęłam.
Wyłączyłam laptopa i pospiesznie odłożyłam go na miejsce,po czym wsunęłam na stopy moje domowe kapcie i zeszłam na dół,podchodząc do drzwi które otworzyłam.
Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech,gdy w progu drzwi zobaczyłam czarnowłosego ubranego w czarne spodnie i czarny t-shirt.W dłoni trzymał bukiet różowo-białych róż ozdobiony różową wstążką.

-Nie musiałeś.-mruknęłam,gdy Damon podał mi bukiet.-Ale dziękuję.
Chłopak nie odpowiedział,lecz chwycił delikatnie moją brodę i musnął wargami moje usta,łącząc nas przy tym w powolny i ciepły pocałunek.

-Wzięłaś leki?-spytał nagle,unosząc przy tym pytająco brwi.

-Jeszcze nie.-odparłam.

-Addie.-skupił na mnie wzrok.-Chodź.-podał mi rękę,po czym powędrowaliśmy do kuchni,chłopak chwycił lek i mi go podał,po czym nalał do szklanki wody bym miała czym popić.
Wzięłam leki,po czym skierowaliśmy się do mojego pokoju.
Usiadłam wygodnie na łóżku,tuż koło czarnowłosego i oparłam wygodnie głowę na jego ramieniu.

-Za tydzień jest impreza.-zaczęłam.-Idziesz?

-A ty?-zapytał.-idziesz?

-Tak.-przytaknęłam.-Dawno nie widziałam się z Sadie.

-Rozumiem.-mruknął z uśmiechem na twarzy,po czym odgarnął kosmyk moich włosów z czoła.-Jaki język ci się podoba najbardziej?

-W jakim sensie?-zapytałam,ściągając brwi,wyraźnie zdziwiona pytaniem.

-No nie wiem.-wzruszył ramionami.-Tak po prostu,język który uważasz za bardzo piękny,na przykład włoski.

-Hm.-mruknęłam cicho.-Portugalski mi się bardzo podoba,choć kiedyś się próbowałam nauczyć to poddałam się po trzech minutach.

-No dobra.-wymamrotał cicho.

-A czemu pytasz?-zapytałam,spoglądając na niego.

-Tak po prostu.-odpowiedział.-Z resztą,zobaczysz w swoim czasie.

-Co?-uśmiechnęłam się lekko,kompletnie nie rozumiejąc Damona,Ani tego co miał na myśli.

-Nic.-wzruszył ramionami.-Wyglądasz naprawdę pięknie,wiesz?

-Damon.-bąknęłam.-Powtarzasz mi to codziennie.

-I nigdy nie skończę.-Odparł.-Rodzice mnie nauczyli szczerości,więc nie będę przestawał mówić prawdę że jesteś cholernie piękna.
Zamilkłam,a jedynie co zrobiłam to zacisnęłam usta w wąską linię,próbując ukryć rumieńce na mojej bladej od choroby twarzy.

***

Był już późny wieczór,nie wiedziałam czy Damon zostanie ze mną,czy wraca do siebie,ale zdecydowanie wolałabym tą pierwszą opcję.

Drzwi od mojego pokoju się uchyliły,a w progu drzwi stała moja mama z jej pięknym uśmiechem na twarzy.

-Jesteście głodni?-zapytała.-Będę robić kolację.

-Tak.-odparłam niemal odrazu.

-Co byście zjedli?

-Tosty.-odpowiedziałam w tym samym czasie z czarnowłosym.

Oparłam się wygodnie plecami na torsie chłopaka,podczas gdy jego duża dłoń musnęła moje ciepłe,różowe policzki.

-Jak się czujesz?-spytał,składając czuły pocałunek za moim uchem.Bardzo wrażliwe miejsce,przez co wydusiłam z siebie ciche westchnięcie,a motylki w moim brzuchu zaczęły pieprzoną wojnę.

Kilka minut później,do pokoju weszła moja mama z dwoma talerzami i kubkami z herbatką,na białym stoliku do łóżka,po czym położyła go delikatnie na łóżku.

-Smacznego.-Powiedziała,posyłając nam krótki uśmiech.-Nie siedźcie do późna.-Dodała,po czym opuściła pokój,zamykając za sobą drzwi.

Gdy tylko zjedliśmy,telefon Damona zadzwonił.

-Halo?-powiedział do telefonu,trzymając go przy uchu.Przyglądałam się z zaciekawieniem chłopakowi,zastanawiając się z kim rozmawiał,zapewne z mamą lub tatą-Wrócę za godzinę,dobra?
Czyli jednak rodzice,zgadłam.

-Kto dzwonił?-spytałam,by się upewnić że to nie żadna dziewczyna.
O czym ja myślę?
Czy jestem zazdrosna? tak.

-Tata.-odparł.-Martwią się o mnie i pytali się jak się czujesz.
Przytaknęłam.

-Z racji z tego że już za godzinę wracam.-zaczął po czym usadził mnie na swoich kolanach i odgarnął moje blond włosy do tyłu,patrząc na mnie jak na najpiękniejsze arcydzieło na świecie.-Jesteś tak cholernie piękna.-musnął ustami moją szyję.

-Damon.-mruknęłam cicho.

-Uwielbiam Cię całować.-wyznał cicho,lecz pewnym siebie tonem głosu.-Jesteś moja,rozumiesz?
Przytaknęłam.

-Odpowiedz,Addie.-fuknął.

-Rozumiem.-zagryzłam dolną wargę,spuszczając lekko wzrok by nie ukazywać moich różowych policzków od rumieńców.

-Hej,spójrz na mnie.-Delikatnie złapał mnie za brodę i naprowadził mój wzrok na jego.-Szaleję przez ciebie,Adeline.

-A ty wyglądasz naprawdę pięknie i cholernie przystojnie.-mruknęłam.

-Komplementy od ciebie brzmią tak cudownie.-Pocałował mnie w czoło,na co się delikatnie uśmiechnęłam.-Mógłbym na ciebie patrzeć godzinami,dniami i nawet pierdolonymi miesiącami i bym się nie znudził,podziwiałbym każdy skrawek twojego pięknego ciała,lecz i też bym podziwiał twoją piękną duszę.
Przysięgam że chyba zaraz umrę,tu i teraz.

Naparłam wargami na jego usta,łącząc je pocałunek,wystarczyła sekunda,a chłopak pogłębił pocałunek dołączając przy tym język.
Jego dłonie zsunęły się na moją talię,potrząść gdy ja zarzuciłam mu swoje ręce na kark.

-Jesteś cudowna.-mruknął.
Położyłam się wygodnie na jego klatce piersiowej, wtulając się w niego.

-Jestem lekko zmęczona.-mruknęłam cicho,śpiącym głosem.-Ale nie chcę iść jeszcze spać.

-Że względu na mnie?-zmarszczył brwi.

-Tak.-odpowiedziałam.

-Mną się nie martw.-Poprawił lekko moje włosy.-Jeśli jesteś zmęczona to idź spać,wolałbym żebyś się wyspała bo i tak jutro przyjdę do ciebie.
Kto by się spodziewał.

-Ale...-zaczęłam,lecz nie dokończyłam,bo Damon mi przerwał.

-Żadnego ale.-burknął.-Jesteś zmęczona więc idź spać.-Pocałował mnie w czoło,po czym okrył kocem i zgasił lampkę przy łóżku,co sprawiło że w pokoju zrobiło się kompletnie ciemno.
Moje zmęczone powieki same się zamykały,a ja nie miałam siły nawet wstać,więc chyba jednak pójście spać to dobry pomysł.

-Dobranoc,Damon.-oparłam wygodnie głowę,a ciałem się z sunęłam z jego,przez co leżałam tuż koło niego,głowa opartą o niego.

-Śpij dobrze.-mruknął cicho.-Dobranoc,Addie.

Unexpected loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz