Rozdział 51

67 0 0
                                    

*3 lata później*

Czy byłam szczęśliwa?Tak,nawet bardzo.

Trzymałam moją dwuletnią córeczkę na rękach podczas gdy Oliver właśnie wyszedł z przedszkola,dziś był jego pierwszy dzień,ale wyszedł wyjątkowo szczęśliwy.

-I jak,fajnie było?-zapytałam,gdy Damon podszedł z naszym synkiem do mnie i małej Aurory.

-Supeer.-mruknął brunet.-Poznałem taką dziewczynkę.-Uśmiechnął się dumnie,na co ja i Damon zareagowaliśmy uśmiechem.

-Tak?-spytał Damon,zaczesując swoje czarne włosy.-Jak się nazywa?

-Lucy.-oznajmił chłopiec.-Jest bardzo fajna.

-Bawiliście się razem?-spytałam.

-Tak,bawiliśmy się w berka również na podwórku z innymi i nikt mnie nie znalazł,tylko pani wiedziała gdzie się ukrywam.-zaśmiał się.

-Super.-skomentował mój mąż.-A teraz,co powiecie na zjedzenie pizzy.

-Z miłą chęcią.-odparłam,po czym wstałam i ruszyłam za Damonem i Oliverem,trzymając za małą dłoń małą blondyneczkę,idealne blond włosy i ciemne oczy jak węgiel po ojcu.

***

Po obiedzie wybraliśmy się na plac zabaw,miło się patrzyło na nasze dzieci bawiące się razem na placu zabaw.

-To co,trzecie?-zapytał z chytrym uśmiechem czarnowłosy,na co wbiłam w niego ostry wzrok.

-Zapomnij.-prychnęłam.-Chyba dwójka nam wystarczy,nie uważasz?

-Nie.pokręcił sprzecznie głową.-Uważam że trójka lub czwórka,byłoby idealnie.

-Już jest idealnie.-mruknęłam.-I tak wiem żebyś nie dał rady z czwórką dzieci.

-Może.-wzruszył ramionami.-Ale wizja posiadania z tobą chociażby setki dzieci mnie nie przeraża.

-Mnie już tak.-posłałam mu uśmiech.-Więc zostaje ci tylko marzenie o kolejne dziecko,bo to nie nadejdzie.

-Czyli pozostaje mi zostać marzycielem.-westchnął.-Ale podobno marzenia się spełniają,tak mówią?

-Nie w każdym przypadku.-powiedziałam poważnie.

***

-Poppy.-zmarszczyła się Sadie.-znów się ubrudziłaś,to już trzecia sukienka ubrudzona,a tym dniu.-wywróciła oczami ruda,gdy Poppy cała umazała się czekoladą.-Nawet włosy masz mokre,choć muszę cię doprowadzić do stanu dobrego,bo wyglądasz jak czekoladowa księżniczka.

-czekolaaada.-pisnęła rudowłosa dziewczynka,podczas gdy Aurora wskoczyła mi na kolana.
Po chwili Sadie i Poppy zniknęły za drzwiami od łazienki.

-Mamoo.-powiedziała Rory na co spojrzałam na nią.

-Tak,Rory?-zapytałam.

-Chce mieć pieska lub kotka,Poppy ma pieska.-założyła raczki na klatce piersiowej.

-Chcesz zwierzątko?-zapytałam.

-Tak.-powiedziała dziecięcym głosem,ciągle przekształcając słowa.

-Porozmawiam w domku z tatą,dobrze?

-Mhm.-przytaknęła,a gdy Poppy wróciła czysta zsunęła się z kolan i pobiegła razem z Poppy do domku dla lalek,a ja usiadłam wygodnie na kanapie koło Sadie.

-Mówiłaś że robiłaś zmiany w salonie,a jedynie co zmieniłaś to doniczkę tej rośliny wielkiej.-zauważyłam,marszcząc przy tym brwi.

-Ta ale coś się też zmieniło.-Powiedziała,a jej ton nagle się zmienił na poważny.-Victor już wie.

Unexpected loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz