12

6.4K 324 42
                                    


GABRIEL

– Za kradzież – odpowiadam.

– To prawo też złamałeś? – Jej delikatne place znienacka pociągają mnie za rękaw. – Chryste, czy ty wziąłeś cały kodeks karny i postanowiłeś po kolei łamać wszystkie paragrafy? – Szarpie mną mocniej, by zmusić mnie do odwrócenia się w jej kierunku. Jej paznokcie przebijają się przez materiał koszuli, zostawiając ślady półksiężyców.

Wyczuwam, że jest na mnie wkurzona, zdezorientowana, a może nawet rozczarowana, a mimo to ogarnia mnie ulga i mam ochotę się uśmiechnąć.

Nie pozwoliła mi odejść, więc może... ona też wciąż jeszcze też nie chce mnie stracić.

– Tym razem to nie byłem ja – mówię, zaglądając w jej zmrużone gniewem oczy.

Nigdy niczego nie ukradłem, lubię robić szalone rzeczy, ale nie jestem jakimś zwyrodnialcem tyle że...

– Więc kto? – nalega.

Wzruszam ramionami, a potem odwracam rękę, za którą wciąż mnie trzyma tak, by jej opuszki zsunęły się prosto w środek mojej dłoni.

– Lucy. – Przesuwam kciukiem po jej kłykciach.

Stella gwałtownie podrywa głowę. Pomiędzy jej brwiami pojawia się mała zmarszczka.

– Co takiego? Wrobiła cię?

Potrząsam przecząco głową.

– Wziąłem za nią winę na siebie.

– Dlaczego? – Znów drapie mi paznokciami wnętrze dłoni, ale tym razem raczej nieświadomie.

– Bo ją kochałem. Czy raczej wydawało mi się, że kochałem – tłumaczę. – Ona jest ode mnie starsza. W tamtym momencie skończyła już dwadzieścia jeden lat i byłaby sądzona za to przestępstwo jak dorosła.

– I dlatego ty... – Mruga powiekami, łącząc kolejne fakty.

Uznałbym jej zszokowanie za całkiem urocze, gdyby nie fakt, że martwię się tym, co może sobie o mnie pomyśleć.

– Miałem szansę na mniejszy wyrok – usprawiedliwiam się szybko.

Stella zbliża się do mnie o krok.

– Nie powstrzymała cię? – Drugą rękę układa w miejscu, gdzie w moje serce wybija niespokojny rytm. – Nie wyjawiła prawdy? Pozwoliła ci ponosić odpowiedzialność za coś, czego sama się dopuściła? – nie dowierza.

– Ona... chciała, żebym to dla niej zrobił. Manipulowała mną w tak mistrzowski sposób, że sam czułem się jej bohaterem. Uważałem, że to moja powinność, by ją chronić. – Zagapiłam się na trawę pod moimi butami tylko po to, by nie patrzeć Stelli w twarz.

Czuję wstręt do samego siebie, kiedy wyznaję jej te wszystkie porąbane rzeczy. Byłem takim idiotą...

– Co jeszcze? – Jej dłonie niespodziewanie przemakają w górę mojej piersi, aż ujmuje mnie za policzki. – Co jeszcze dla niej zrobiłeś?– Zmusza mnie, bym patrzył jej w oczy.

A sekundę później budynku za nami zaczyna wybiegać zgraja rozwrzeszczanych małolatów zadowolonych z końca zajęć.

Nasz mały, prywatny świat zostaje rozbity. Tym bardziej, że właśnie zatrzymuje się obok nas ten dupek Arthur.

– Stella? Wszystko okej? – pyta jej, jak gdybym był jakimś zagrożeniem dla MOJEJ dziewczyny. – Chcesz, żebym odprowadził cię do domu albo coś?

– Albo co? – Ponownie przeładowany wkurwieniem przeszywam go wzrokiem, ale Stella pociąga mnie w tył.

– Przestań, proszę cię – szepcze. – Dzięki, Arthur, ale wszystko gra. Do zobaczenia jutro.– Macha temu gnojkowi na pożegnanie.

Ale zaraz... Co miało znaczyć ,,Albo coś?''

Ponowne bardziej zdecydowane szarpnięcie zatrzymuje mnie w miejscu.

– Trzymaj się, Arnold – wołam prawie życzliwie. – Nie martw się, odprowadzę Stellę za ciebie.

Dupek odchodzi i znika w tłumie uczniów, a Stella... Ona zaczyna się śmiać.

– I co? Lepiej ci? – prycha.

To pierwszy raz od kilku dni, kiedy uśmiecha się do mnie naprawdę szczerze, więc robię się totalnie miękki i mam ochotę wywinąć salto z radości.

– Jeszcze nie. – Pochylam się ku niej niespiesznie. – Ale będzie, jeśli mnie pocałujesz. – I już, już prawie dotykam jej warg własnymi, gdy jej palce zakrywają mi usta i odpychają.

Zero litości dla zakochanego.

– Nikki dziś nazwała cię moim pitbullem stróżującym – mówi.

Że jak?

– Czym?

Na moje skonsternowanie bachor znów zanosi się śmiechem.

– Chodź, Słodziaku. Pora na spacer. – A potem puszcza mnie i zaczyna iść przodem. – Śmiało, śmiało. – Kiwa na mnie dłonią.

– Najpierw mnie pogłaszcz. – Ruszam za nią powolnym krokiem.

– Nie uśmiechaj się. To, że pozwalam ci się odprowadzić, nic nie znaczy – zastrzega na widok mojej radosnej miny. – I tak mieszkasz koło mnie, więc i bez mojego pozwolenia lazłbyś za mną całą drogę.

To bardzo prawdopodobne, że bym tak zrobił.

– Zbliża się Halloween – zaczynam niby to z namysłem. – Ty przebierzesz się za wiedźmę, racja? – Pstrykam w jej krzywy koczek na czubku głowy.

Zamiast się obrazić Stella poklepuje kilkukrotnie swoją łydkę.

– Do nogi, Słodziaku!

I wrzeszczy to na tyle głośno, że kilka osób ogląda się na nas, zapewne zastanawiając się, czy nasza dwójka, aby na pewno ma równo pod sufitem. 

*****

Chcieliście, żeby wreszcie zaczęli ze sobą normalnie gadać, może się uda... 😁

A Wy? Po dzisiejszych rozdziałach wybaczcie Gabrielowi czy wciąż macie go za dupka?😎

THE LOVE BETWEEN US | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz