GABRIEL
– Cześć ślicznotko, jesteś tu nowa? – Zwinnym ruchem pociągam za jedną z barwnych frotek spinających loki Stelli.
I bum! W sekundę później z dwóch koczków przypominających kocie uszka upięte na czubku jej głowy zostaje tylko jeden... kłaczasty kikut.
Moja dziewczyna obraca się błyskawicznie bezwzględnie gotowa do toczenia wojny ze złodziejem jej śmiesznych gumek.
Nieważne, że w czarnym kombinezonie usianym różowymi zygzakami przypomina raczej elfa, który zwiał z jakiejś bajki niż wojowniczą księżniczkę. Kto by się nie wystraszył takiego strasznego stworzenia?
– Możliwe pięknisiu, ale lepiej mnie nie zaczepiaj, bo mój chłopak cierpi nieuleczalne napady agresji, gdy robi się zazdrosny – odpowiada.
A potem podskakuje, by odebrać mi frotkę, ale szybko zataczam się w tył i... zagrabiam jej gumkę numer dwa.
Abrakadabra!
Teraz czarne fale opadają swobodnie na jej plecy, tworząc dzikie piękno wokół jej twarzy.
– Chyba jednak zaryzykuję – mruczę tuż przy jej uchu. – Albo możemy go zaprosić do trójkąta, jeśli będziesz grzeczna.
W odpowiedzi Stella chichocze cicho i wbija mi łokieć w żebra.
– Czubek. – Wtula się w mój bok i pozwala mi opleść ramię wokół jej pasa. – Jak było na treningu?
Przechodzimy przez wypełniony tłumem korytarz uczelni, aż trafimy do sali, w której odbywają się lekcje pływania przygotowujące naszą drużynę do zawodów. Trzy prostokątne baseny ciągną się wzdłuż ogromnego pomieszczenia. W każdym z nich pływa już grupa uczniów. Choć właściwie w tym ostatnim kilka dziewczyn raczej rzuca sobie gigantyczną kolorową piłkę zamiast pływać. I urządza niezłe przedstawienie dla sterczących w kącie facetów podziwiających zapewne o wiele bardziej ich ciała w skąpym bikini niż umiejętności gry w piłkę.
Odmachuję jednemu z tamtejszych dupków, gdy ten unosi kciuk w górę w geście uznania dla urody mojej dziewczyny, a do niej samej puszcza oczko.
Samobójca.
– Wszyscy błagali mnie o litość – odpowiadam jej, zatrzymując się przy drabince jednego z basenów. – Może masz ochotę ze mną popływać?
Stella kuli się nieco w moich objęciach. Jej wzrok przemyka po grupkach rozwrzeszczanych dzieciaków.
Tak, trudno nie zauważyć, że spora część tych palantów łypie wcale nie tak ukradkowo w naszym kierunku. W końcu od początku roku biegam za tą samą dziewczyną, co wciąż u co niektórych budzi niemałą sensacje i prowokuje głupie zakłady odnośnie zakończenia terminu naszego naszego związku.
Co mi przypomina, że muszę znaleźć pojeba, który zaczął ten cyrk, zanim te głupoty dotrą do Stelli.
– Nie, dziękuję. Muszę jeszcze coś załatwić. – Słyszę jej zduszony głos. Wciąż burczy coś z twarzą ukrytą w mojej koszulce.
Robi się taka uroczo wstydliwa, kiedy staje w centrum uwagi.
– Jesteś pewna? – Przesuwam rękoma do splątanych w kokardki troczków jej kombinezonu. – Moglibyśmy znów ponurkować w poszukiwaniu Krakena. – Pociągam zawadiacko za jeden ze sznureczków, za co od razu zostaję zdzielony po łapach.
Bardzo niefajnie.
Stella wykręca się z moich objęć i odwraca w stronę wyjścia.
– Idę sobie.
Proszę i na dodatek już mnie porzuca. W takim razie... czas wytoczyć ciężkie działa.
Szarpnięciem ściągam koszulkę przez głowę i rzucam ją na posadzkę.
– A całus na pożegnanie? – wołam.
Bachor obraca się na pięcie. Krzyżuje ramiona, tupiąc bucikiem.
– Nie zasłu...– Jej buntownicze nastawienie pryska, gdy tylko skupia wzrok na mojej klatce piersiowej. – Co to jest? Kiedy go zrobiłeś? – pyta. Błękitne oczy rozszerzają się z szoku i już leci, serio, prawie frunie do mnie.
– Kilka dni temu. – Rozbawiony ponownie przyciągam ją do siebie. – Podoba ci się?
Stella obrysowuje wytatuowane na moich żebrach litery z nieskrywaną ekscytacją.
– Jest niesamowity – piszczy. – Niesamowity!
Nie udaje mi się stłumić śmiechu, kiedy obserwuję jej radość.
Nim zdąży zemdleć z nadmiaru emocji, ujmuję ją za brodę i pochylam głowę.
– To mój ulubiony – oznajmiam. Nasze wargi ocierały się o siebie przy każdym słowie.
Potem Stella wspina się na palce i już, już ma mnie pocałować, gdy po sali roznosi się donośny, drażniący gwizd.
– Holloway chodzi na smyczy! – drze się jeden z moich kumpli.
Grupka chłopaków, z którymi niedawno odgrywałem mecz koszykówki stoi kilka metrów dalej i nie szczędzi mi swoich głupawych żartów, więc bez obracania się, ślę im pozdrowienia środkowym palcem.
– Chrzańcie się, dupki – warczę, a następnie daję im to, czego chcą. Wielkie pieprzone przedstawienie. Przygarniam Stellę jeszcze bliżej i wyginam ją do tyłu niczym w jakimś kurewsko romantycznym hollywoodzkim filmie. Potem obdarowuję długim, namiętnym pocałunkiem. Gdy jednak kończą się wiwaty i cholernie zasłużone oklaski, coś sobie uświadamiam. – Czemu nagle wszyscy porównują mnie do psa?
Bachor po raz setny przemyka opuszkami wzdłuż mojego nowego tatuażu, zanosząc się śmiechem.
– Dziękuję – mówi. Ponownie cmoka mnie krótko w usta, a kiedy się cofa, zauważam wchodzącego do pływalni... naszego najlepszego kolegę.
– Cześć, Arnold. Wpadłeś, żeby popływać? – zagaduję go po kumpelsku, za co z niewiadomych powodów zostaję nagrodzony złośliwym prychnięciem mojej dziewczyny.
Czy już się nie można z kolegą kulturalnie przywitać?
– Taki jest plan – odpowiada Arnold, rzucając swój ręcznik na ławkę. Kiedy wskakuje do wody, nie starając się podtrzymać konwersacji, znowu spoglądam na Stellę.
– Wybierasz się nad jezioro z tym przygłupem?
– Nie z nim tylko z całą grupą przyjaciół. I wciąż nie zdecydowałam, ale nie próbuj tych swoich gniewnych min, bo nic mnie z nim nie łączy. – Marszczy się jak wkurzony mops, choć to ja powinienem się złościć i zaczyna odchodzić w kierunku korytarza. – Uciekam, zobaczymy się wieczorem. – Macha do mnie po czym znika w tłumie.
No trudno. Postaram się nie utopić mojego super kolegi, choć jak wiadomo starania nie zawsze przekładają się na efekty...
*
CZYTASZ
THE LOVE BETWEEN US | Zakończone
Teen FictionOna oddała mu serce, ale on wciąż nie potrafił wyrzucić ze swojego innej dziewczyny. Kiedy Stella zaczyna wierzyć, że jej związek z Gabrielem pokonał już wszystkie przeszkody i przegnał dzielące ich dotąd sekrety, niespodziewanie do życia Gabriel...