58

3.8K 188 18
                                    


STELLA

Gabriel zachowuje się dziwacznie. Od trzech dni ledwo go widuje i ledwo z nim rozmawiam. Ciągle gdzieś znika i chyba próbuje mnie unikać.

Dlatego dziś postanowiłam go przechytrzyć, a teraz czaję się na niego przy jego szkolnej szafce. Trwa to dość długo i nakręca mój wyczerpany umysł do podsuwania mi bardzo niefajnych uzasadnień tej sytuacji, ale wreszcie wyłapuję go w tłumie studentów. Idzie przez korytarz z kolegami. I raczej mnie nie zauważa.

Albo tylko udaje. Bo tak się składa, że włożyłam dziś na siebie żółty kostium usypany stokrotkami, przez co muszę przypominać rażący, barwny, ruchliwy neon. Raczej trudny do nie zauważenia.

– Gabriel! – krzyczę, a potem macham do niego na dokładkę. Teraz nie ma mowy, żeby mnie przeoczył.

Kiedy odwraca głowę w moją stronę, trwa to ułamek sekundy, ale i tak to dostrzegam. Sztywnieją mu wszystkie mięśnie. Zatrzymuje się na środku korytarza, zwija palce w pięści i wypuszcza powietrze z płuc.

Dlaczego sprawia to takie wrażenie, jak gdyby czekała go bardzo trudna, niechciana przeprawa?

Gdy mówi coś do kolegi z zajęć, z którym rozmawiał i wreszcie rusza ku mnie, spowija mnie nerwowa energia. Mimo to rozciągam usta w uśmiechu, przekonując samą siebie, że znowu nadmiernie świruję.

– Co tam? – rzuca.

Albo i nie.

Co tam?

Co ma znaczyć; co tam?

Gdzie się podziały typowe dla Gabriela teksty w stylu: Stęskniłaś się, bachorze? Albo: Założę się, że tej nocy w twoich snach zrobiłem ci parę perwersyjnych rzeczy, co?

Co tam wypowiedziane tym płaskim tonem brzmi tak, jakby pomylił mnie z kumplem. I to z takim, z którym niekoniecznie ma ochotę gadać.

Przygryzając wnętrze policzka, opieram się biodrem o jego szafkę.

– Nie przyszedłeś na wykłady z literatury.

– Musiałem coś załatwić i nie zdążyłem. – Wzrusza ramionami. Na prawym wciąż ma opatrunki, choć zdjął już te z boku szyi. Kiedy zauważam podłużny zaczerwieniony ślad nad jego obojczykiem, ściska mi się żołądek.

Zostanie mu blizna.

– Coś się stało? – odchrząkuję.

– Nie. – Wrzuca podręcznik na półkę i zatrzaskuje drzwiczki trochę zbyt mocno. – Wybacz, ale muszę już spadać.

Musi spadać?

– Dokąd?

Dlaczego mnie okłamuje? Przecież widzę, że coś jest nie w porządku.

– Na trening – odpowiada ze wzrokiem utkwionym gdzieś w oddali.

Unika patrzenia na mnie.

Nie dając się zrazić, wyciągam rękę i przesuwam paznokciami po kołnierzyku jego koszuli.

– Może ci pokibicuję? Mam wolną godzinę – proponuję, specjalnie przywołując swawolny ton. – Mogę nawet załatwić pompony.

Gabriel jednak nie okazuje ani cienia entuzjazmu dla mojego pomysłu. Twarz ma pustą jak wykutą z kamienia i znowu zerka na zegarek zapięty na zdrowym nadgarstku.

– Pogadamy później, dobra? – mówi do przestrzeni za moimi plecami. – Naprawdę muszę już iść. – Cofa się i próbuje mnie wyminąć, a ja instynktownie zastępuję mu drogę.

– Zaczekaj – próbuję jeszcze raz. – Słyszałam, że masz popilnować Amber. Może wam potowarzyszę? Zrobimy sobie wspólny wieczór? Mam płyty z bajkami Disneya. My będziemy oglądać bajki, a ty upieczesz nam ciasto. – Znowu się uśmiecham, licząc, że odrobina przekomarzania trochę go rozluźni.

Nikt nie lubi się droczyć bardziej niż Gabriel.

– Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.

– Okej, w tym też mogę ci trochę pomóc, jeśli ładnie poprosisz –A jednak moment później moje serce przeszywa lodowata strzała, bo gdy tylko wspinam się na palce, żeby go pocałować, on odwraca się tak, że moje usta trafiają w jego policzek. – Co jest?

– Nic, jestem już spóźniony.

Czy on robi sobie ze mnie jaja?

Już o wiele bardziej wkurzona niż zraniona, dźgam go palcem w pierś.

– Miałeś mnie już nie okłamywać – przypominam.

Wreszcie jego czarne oczy skupiają się na mnie. A ja od razu tego żałuję. Bo nigdy nie były bardziej zimne i okrutne niż w tym momencie.

– Co nie oznacza, że będę ci się spowiadał z każdej prywatnej spawy – oznajmia.

Zdezorientowana kulę się w sobie na dystans bijący z jego postawy.

– Czemu znowu jesteś taki oschły? – szepczę. – Zrobiłam coś nie tak?

Dlaczego nie pocałował mnie na powitanie?

Dlaczego nie może na mnie patrzeć?

Dlaczego nie poczęstował mnie jakąś uszczypliwą uwagą na temat śmieszności mojego stroju?

– Nie, po prostu jestem zmęczony. – Przeciera dłońmi twarz.

Rzeczywiście wydaje się zmęczony, ale intuicja podpowiada mi, że jest coś jeszcze.

– To przez ten pożar? – nie ustępuję. –Jednak jesteś na mnie zły, tak? Boli cię? – W przypływie troski ponownie wyciągam rękę, by dotknąć skaleczenia szpecącego jego szczękę, ale on błyskawicznie odtrąca moje palce.

– Przestań. – Szarpie się w tył. – Dlaczego zawsze musisz do wszystkiego podchodzić tak przesadnie i dramatycznie? – warczy. – Powiedziałem ci, że jestem zmęczony i zajęty. Odezwę się, kiedy to wszystko się skończy.

– Co się skończy?

THE LOVE BETWEEN US | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz