88

3.2K 165 16
                                    


GABRIEL

– Poker królewski – oznajmiam, rozkładając karty na puchowym dywanie między nami.

Stella podrywa się z koca, bezwiednie wypuszczając jego rogi i odsłania swoje do połowy obnażone ciało. Piorunuje wzrokiem plik moich zwycięskich kart.

Mam wrażenie, że jeśli wygram jeszcze kilka rozdań, moje życie będzie przy niej poważnie zagrożone. Już wygląda, jakby chciała czymś mnie dźgnąć.

– Nie – piszczy.

Moje usta natychmiast rozciągają się w uśmiechu.

– Kochanie, podłożę się w kolejnym rozdaniu, obiecuję.

Zwłaszcza, jeśli róg tego koca opadnie jeszcze kilka centymetrów niżej.

– Nie! – powtarza z oburzeniem, które powinno wstrząsnąć murami mojego domu, a ja nie wytrzymuję i zanoszę się śmiechem.

– Dobra, jeśli tak bardzo lubisz się dla mnie rozbierać. – Pociągam za kraniec otulającego ją koca. – Szczerze mówiąc, ja też wolę tę opcję.

Stella dopiero teraz orientuje się, że w swojej wściekłości zapomniała o swoich poprzednich przegranych.

I o częściach garderoby, które musiała zrzucić dzięki nim.

– Nie możesz cały czas wygrywać. To jest... – Owija się pluszowym materiałem niemal w naleśnik. – Na pewno stosujesz jakieś oszukańcze sztuczki.

Jak ona dobrze mnie zna. Czy naprawdę spodziewała się, że mogę być kiepski, w czymś takim, jak rozbierany poker? Grałem w to na wielu imprezach, co bardzo miło wspominam.

– Triki wytrawnego gracza – poprawiam. – Biustonosz – podejmuję decyzję o kolejnym skrawku jej ubioru, który zaraz ma opaść na podłogę.

Jednak Stella najeża się cała i zaplata ramiona wokół własnych piersi. Wokół tego czarnego, koronkowego fatałaszka.

– Skarpetki.

Kieruję spojrzenie na okrywający jej stopy materiał w kolorowe prążki.

– Nie ma mowy. – Poważnie liczy, że skarpetki mogą konkurować z biustonoszem? Kosmitka. – Wygrany wybiera część garderoby, która odpada.

– Drażnij mnie dalej, a sam stracisz parę części.

– Kiepsko radzisz sobie z przegraną, co?

– Zamknij się.

Śmiech bulgocze mi w gardle.

Co za agresywna istota.

Nie, żeby mi to przeszkadzało. Nie przeszkadza. Wcale. A nawet trochę kręci.

Gdy z moich ust wyrywa się zduszone parsknięcie, Stella chwyta w dłoń porcelanową figurkę delfina.

– Chcesz tym we mnie rzucić? – pytam.

Jej mała pięść zaciska się jeszcze mocniej na posążku, a potem podrzuca go w powietrze i łapie w locie, jakby rozważała, czy ten pocisk rzeczywiście wyrządzi satysfakcjonujące szkody mojej głowie.

– Może. – W końcu uśmiecha się delikatnie.

– Mam wrażenie, że mi się to spodoba. – Zachęcam ją do rzutu machnięciem dłoni, a wtedy jej uśmiech zmienia się w głośny, melodyjny śmiech.

Kiedy się śmieje, staje się tak szalenie piękna. Jestem pewna, że nie ma najmniejszego pojęcia, co ze mną robi sam jej śmiech. Że ten dźwięk przeszywa moje serce jak setka małych ciepłych iskier.

– Głupek – burczy i już ma dodać coś jeszcze, ale przerywa jej piknięcie pochodzące z mojego laptopa ustawionego na stoliku nieopodal. – Co to? – dopytuje, gdy zerkam na ekran.

– Kolejny mail od... – Zauważając nadawcę wiadomości od razu milknę. – Nic ważnego.

Ale Stella jest na tyle bystra, żeby błyskawicznie mnie rozgryźć.

– Od tego byłego rajdowca?

– Tak

I tak oto naszą lekką, zaprawioną odrobiną pikanterii atmosferę trafia szlag.

– Nie możemy wiecznie unikać tego tematu. – Słyszę przytłumiony głos mojej dziewczyny. – Podjąłeś już jakąś decyzję?

– A ty?

Żadne z nas prawie w ogóle o tym nie mówi. Omijamy ten temat od kilku dni, a ja przez cały czas czuję się, jakbym balansował nad krawędzią przepaści i mógł w każdej chwili w nią spaść.

Stella odsuwa się nieco. Zwiększa odległość między nami niemal niezauważalnie, a jednak zauważam ten gest całym sobą.

– To nie moje marzenie, Gabriel.

– Ale nasz związek – mówię. – Wiem, że nie chcesz, żebym jechał. Ja... nie muszę tego robić.

To prawda. Nie muszę wyjeżdżać. Gdyby poprosiła mnie, żebym został, zrobiłbym to.

Ale ona tego nie zrobi, a ja... Kurwa, nawet nie wiem, jak określić targające mną emocje. Są tak skrajnie sprzeczne, że czasami mam ochotę coś rozwalić, by dać im upust. By się ich pozbyć.

Część mnie tryska nieskończoną ekscytacją na możliwość, która stoi przede mną otworem. Część mnie jest niecierpliwa i rozradowana, a jednak ta inna...

Jest we mnie przerażenie. Niezwiązane z wyścigami i ryzykiem lecz ze Stellą. Z tym, że ten wyjazd będzie czymś, co nas zniszczy.

I nagle czuję się trochę tak, jak gdybym przez swoje pragnienia przyczyniał się do tej destrukcji.

I nie podoba mi się to.

Stella spogląda na mnie spod rzęs, a jej palce zaczynają nerwowo skubać końcówkę warkocza.

– Musisz. Inaczej ta niewykorzystana szansa zawiśnie nad nami jak widmo. – Przyciąga kolana do piersi. – Nie możesz nie jechać dla mnie. To nie jest wystarczający argument.

– A jeśli dla mnie jest?

Moje słowa sprawiają, że się krzywi.

– Teraz tak ci się wydaje, ale za dziesięć lat możesz tego żałować.

– Dziesięć lat? Tworzysz nasz związek aż tak długoterminowo? – Na moją żartobliwą minę twarz Stelli marszczy się jeszcze mocniej.

– Chyba nie rozumiem... – Wznosi brew. – To cię bawi? 

THE LOVE BETWEEN US | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz