44

4.7K 258 54
                                    


GABREL 

Nim zdążę pociągnąć za klamkę i wysiąść z mercedesa, wyprzedza mnie ktoś inny. James, Mia i kilku innych naszych kumpli wyciąga mnie z samochodu niemal siłą.

James natychmiast strzela w powietrze korkiem piwa. Spieniony alkohol pryska na mnie, moje auto i wszędzie wokół.

– Nikt nie jest zaskoczony, dupku. – James klepie mnie po ramieniu z wielkim uśmiechem. – Żyjesz? – Wskazuje na moją zakrwawioną mordę.

Ponownie wycieram twarz w koszulkę, a potem odbieram komuś piwo, żeby zwilżyć wyschnięte gardło.

Wciąż czuję zbyt wiele, więc niestety żyję.

Ta myśl każe mi instynktownie odszukać Stellę w tłumie. Rozglądam się wokół, ale nigdzie jej nie dostrzegam.

Niechciana troska od razu zagnieżdża się w moim wnętrzu.

Nie powinienem się o nią martwić, ale... kurwa!

– Co z Conorsem? – Wiodę wzrrokiem do zaparkowanego kawałek dalej żółtego BMW.

– Wygrzebie się – odpowiada James. I chyba ma rację, bo zaraz zauważam swojego rywala roześmianego w grupce dziewczyn. Widać niejedna pocieszy go po dzisiejszej porażce. – Było wukurwiście, stary! Mam nadzieje, że wracasz na stałe, co?

Mógłbym teraz po prostu przytaknąć. Nic nie stoi na przeszkodzie, a jednak chcę powiedzieć Nie.

Nie, bo Stella nie lubi, ja się ścigam.

Chryste, co jest ze mną, do diabła, nie tak?

– Przepuście mnie. – Wyłapuję w hałasie znajomy głos. – Gabriel? – Stella przebija się przez gromadę osaczających mnie osób i dopada do mnie ze zmartwioną miną. – Krwawisz. Boli cię?

Czy boli? To, co widzi to nic w porównaniu z ranami, jakie mi ostatnio zadała.

Jej kciuk przesuwa się delikatnie po ranie na moim czole, a ja wbrew sobie zauważam, że drży, a jej oczy błyszczą od łez.

Widziała to całe zajście. Stłuczkę. Wszystko.

I tak oto jak przystało na kompletnie zakochanego debila, w mig wżera się we mnie poczucie winy z powodu jej smutku.

Jestem zdecydowanie zbyt trzeźwy, skoro wciąż mam takie myśli.

Skoro wciąż chcę ją tylko pocałować i przytulić, mimo że roznosi mnie złość.

– Kto ma dla mnie wódkę? – wołam ponad tłumem, starając się ignorować jej bliskość.

Stella zaciska palce na mojej poplamionej krwią koszuli.

– Mogłeś zginąć. Ty... Ty... – Pojedyncza łza wymyka się spod jej powieki, ale udaję, że tego nie zauważam.

Zauważam za to szybującą w moim kierunku rzuconą przez kogoś butelkę alkoholu. Łapię ją zwinnym ruchem, a później jak gdyby nie rozszarpywało mnie to od środka, wymijam Stellę z zamiarem dołączenia do wołającego mnie znajomego.

– Baw się dobrze, skarbie – dodaję przez ramię.

A potem mam już wszystko w dupie.

No...Prawie. Ponieważ niezależnie od tego, jak jestem zły, nie potrafię tak po prostu odejść, nie upewniwszy się, że Stella wróci bezpiecznie do domu. Dlatego bez jej wiedzy ściągam Nikki i proszę, żeby odwiozła ją do domu.

Świetnie ci idzie to kończenie z miłością, palancie. 

*****

Tym razem krótszy, bo tu już nam się kończy scena z wyścigów. Były emocje w tych rozdziałach? 😎

Co będzie dalej? Ja wiem i właśnie idę to pisać 🤗

THE LOVE BETWEEN US | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz