38

5K 249 62
                                    


GABRIEL 

– Pośpiesz się. – Szybkim ruchem zasuwam zamek w jej ubraniu. – Nie chcę, żeby Stella cię tu zastała.

Lucy chichocze, jak gdyby ta wizja była dla niej niebywale zabawna. Suka.

– Toast. – Sięga po oba kieliszki, a potem napełnia je szampanem. – Za wszystkie piękne wspomnienia, które udało nam się zgromadzić. – Uderza swoim szkłem o moje i upija łyk alkoholu.

Moje palce mimowolnie niemal miażdżą nóżkę kieliszka.

– Chryste. – Gdy odrobina słodkiej cieczy rozlewa mi się w gardle, nagle zachciewa mi się rzygać.

To pojebane, że tu sterczę i ulegam tej szantażystce. Ponadto mój umysł i emocje krzyczą, że robię coś podłego, prawie jakbym w jakiś sposób zdradzał mój związek ze Stellą.

– Smakuje ci? – Lucy opróżnia kieliszek do dna. Potem wyciąga rękę, żeby go odstawić i potyka się, tracąc równowagę. – Och, wybacz.

Błyskawicznie łapię ją za ramię i pomagam ustać na nogach.

– W porządku?

Lucy kończy wzuwać swoje szpilki cały czas uśmiechnięta.

– Dziękuję – mruczy.

Cofam się poza zasięg jej dłoni, na wypadek, gdyby przypadkiem miała zamiar coś jeszcze kombinować. Ostatni jej popis z tymi gównianymi zdjęciami mimo że nie przyniósł oczekiwanych rezultatów, był sprytnym zagraniem.

– Idź już – żądam. – Jeśli Stella cię tu zastanie...

– To co wtedy? – Rozlega się znienacka kolejny, znajomy głos.

Drżący od tłumionego gniewu i smutku.

Nie. Nie. Nie.

Przez moment cały sztywnieję sparaliżowany, a następnie obracam się gwałtownie w stronę korytarza.

– Stella? – chrypię. – To nie tak jak ci się zdaje.

Bo już doskonale wiem, jak to wygląda z jej perspektywy. Teraz w wyrwanej z kontekstu sytuacji, nie muszę czytać w jej myślach, by je odgadnąć.

Kurwa mać. Dlaczego to wszystko musi się ciągle rozwalać? Jestem przeklęty czy jaki chuj?

– Ostatnio często powtarzasz ten tekst – mówi moja dziewczyna, wkraczając do pokoju. – Co tu z nią robisz?

Jest tak blada, że obawiam się, że może zaraz zemdleć. Słyszę jej płytki, przyspieszony oddech i wiem, dlaczego tak brzmi.

Bo brzmi tak zawsze, gdy z całych sił próbuje powstrzymać łzy.

Ja pierdole.

– Ona jakoś się tutaj dostała. Nie zapraszałem jej – oznajmiam, wpatrując się w nią z niemym błaganiem.

Stella nawet nie raczy zerknąć w moim kierunku. Jej zamglone oczy skanują pomieszczenie i zatrzymują się na Lucy.

– I dlatego pomagałeś jej się ubierać? I sam jesteś półnagi? – Końcówki jej włosów muskają moją szczękę, gdy robi nagły obrót i wtrąca mi wciąż trzymany w dłoni, zapomniany kieliszek z szampanem. – Dlatego wznosisz z nią pieprzone toasty?

Szkło tłucze się u naszych stóp na tysiąc małych kawałków.

Dopada mnie dziwne wrażenie, że wraz z tym szkłem rozbiło się całe zaufanie Stelli do mnie.

– Nalać ci kieliszek? – proponuje Lucy z roześmianymi oczami.

I wtedy moja wściekłość ewoluuje w prawdziwą, dziką furię.

– Zamknij się. Po co w ogóle tutaj przylazłaś? – wrzeszczę niemal czując, jak zdzierają się moje struny głosowe. Wyrywam Lucy szampana oraz jej kieliszek i odstawiam z trzaskiem na stolik w rogu sypialni. Potem koncentruję się na Stelli. – Posłuchaj, proszę. Obiecała, że jeśli wypije z nią tego pieprzonego szampana, to zniknie – przekonuję.

– Brzmi niezwykle przekonująco. – Stella kiwa głową. – I co dalej? – Przechadzając się po pokoju, przemyka opuszką wzdłuż dolnej ramy mojego łóżka.

Nuta drwiny w jej słowach ujawnia jednoznacznie, że ma wszystko, co mówię za totalną bzdurę.

– Nie wierzysz mi, wiem. – Targany bezradnością szarpię się za włosy. – Powinienem był od razu ją wyrzucić, ale nie chciałem, żebyś się dowiedziała, nie chciałem, żeby zrujnowała nam ten dzień. – Chodzę w tamtą i z powrotem, marząc tylko o tym, żeby moc przytulić Stellę.

Albo chociaż w coś przypieprzyć.

Stella podrzuca jedną z poduszek porozwalanych na materacu w powietrze, a potem wwierca we mnie wzrok.

– A kiedy zdążyliście się rozebrać? – pyta.

– Pływałem, a ona... – Potrząsam głową. – Kurwa, ona już była rozebrana, kiedy tu wszedłem.

– I zdążyła zgubić podwiązkę pod twoją poduszką?

– Co?

Jak otumaniony butelką mocnego alkoholu, patrzę na moją dziewczynę, która właśnie okrąża łóżko, a następnie wyjmuje coś spod jednej z poduszek.

Nie, nie. Nie!

Na palcu Stelli wisi podwiązka z czarnej koronki ozdobiona czymś brokatowym.

– Dzięki, całkiem o niej zapomniałam. – Lucy jak gdyby nigdy nic odbiera kawałek materiału Stelli.

Mój umysł wciąż nie chce przyswoić tego, co się właśnie wydarzyło. Gapię się na Stellę absolutnie ogłuszony. Moje serce łomocze pod żebrami w desperackim tempie, obawiając się najgorszego

– Nie... – Wyciągam do niej rękę, chcąc jej dotknąć. Tylko na moment.

A wtedy ona układa mi na dłoni niewielki czekoladowy tort z koślawym, kolorowym samochodem wyścigowym namalowanym na górze.

Dopiero teraz zauważam, że go dla mnie przyniosła. Że musiała go sama upiec i tak zabawnie udekorować.

Ja pierdole.

– Wszystkiego najlepszego – mówi, a następnie zdejmuje z czubka głowy małą, trójkątną czapeczkę zaczepianą na gumkę pod brodą. – Poczęstujcie się tortem. – Rozgniata ją na mojej piersi i odwraca się, żeby odejść.

– Zaczekaj... – W przypływie desperacji łapię ją za nadgarstek.

Stella obrzuca mnie pogardliwym spojrzeniem.

– Nawet nie próbuj iść za mną i opowiadać mi tych swoich pokręconych historyjek. – Wyszarpuje rękę i znika na korytarzu.

Gardło zaciska mi się dziwacznie, sprawiając, że nie mogę zaczerpnąć tchu. Oczy pieką mnie gdzieś z tyłu czaszki. To wszystko idiotycznie przypomina mi potrzebę...

Zaciskam pięść i walę w nią w ścianę tuż obok drzwi.

– Nie, nie, kurwa, nie! 

*****

I klops. Znowu się zaplątało😁

To teraz godzimy ich czy trochę z tym zaczekamy? 🤣

THE LOVE BETWEEN US | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz