46

5.1K 252 29
                                    


STELLA

– Cześć – odpowiada. – I cześć. – Obraca się na pięcie z zamiarem ruszenia w dalszą drogę, więc reaguję instynktownie i wskakuje przed niego, wyrywając z jego rąk butelkę z alkoholem.

– Ile tego w siebie wlałeś? – pytam, celowo prowokującym tonem.

Gabriel natychmiast przybiera gradową minę.

– Oddaj. – Wyciąga dłoń, żeby odebrać mi swoją cenną flaszkę.

Prawie, prawie udaje mu się mnie złapać, więc robię kolejny unik.

– Najpierw ze mną porozmawiaj. – Podrzucam wódkę w powietrze niczym piłeczkę do żonglowania.

– Oddaj mi butelkę, bo...

Robię to znowu i znowu, jednocześnie bujając się na nogach.

I guzik mnie obchodzi, że muszę wyglądać przy tym jak psychopatka. Okoliczności wymagają poświęceń.

Gabriel już niemal skwierczy od złości. Zwinnie i bez żadnego problemu łapie w garści moje oba nadgarstki i obezwładnia mnie, przyciągając do swojego torsu.

Zaskoczona nagłym szarpnięciem wciągam gwałtowny oddech i... upuszczam butelkę. Szkło rozbija się z trzaskiem na stercie kamieni, ale ledwie to do mnie dociera. Do Gabriela chyba też, bo przez tę niewinną potyczkę nasze twarze znalazły się tak blisko siebie, że nasze usta są o milimetry od otarcia się o siebie. Od połączenia się w pocałunku.

Moja paznokcie wrzynają się w skórę bicepsów Gabriela, a jego dłoń raczej nieświadomie przesuwa się od mojej talii wzdłuż kręgosłupa aż na kark, sprawiając, że przeszywa mnie maleńki dreszcz rozkoszy.

– Bo co? – szepczę.

Gabriel zaciska szczękę, jego palce oplatają mocniej moją szyję i odchylają mi głowę w tył.

– Zaczynam nienawidzić tego, co przez ciebie czuję – mówi prosto w moje wargi.

Moje topniejące od jego bliskości wnętrze natychmiast skuwa się lodem.

– Nie mów tak. – Głos załamuje mi się przy ostatnim słowie, a pod powieki wkradają się łzy. – Przepraszam, że pojechałam z Arturem. Masz rację, że czuje się niepewnie, kiedy jest tu Lucy, ale co z tego? – Ujmuję go za policzki, gdy chce się ode mnie odsunąć. – Ty rzucasz przedmiotami, kiedy tylko odpowiem cześć jakiemuś chłopakowi!

Gabriel prycha i odsuwa moje dłonie z dala od siebie.

– Wyjechałaś z tym małym sukinkotem za miasto. To trochę więcej niż grzeczne powitanie, co? – Śmieje się sztucznie. – Co tam z nim robiłaś?

– Próbowałam udawać, że za tobą nie tęsknię. I że się o ciebie nie martwię.

– A on cię pewnie bardzo starannie pocieszał.

O rany! Czy on musi być taki wkurzający?

– Kocham cię – mruczę. – To o tym rozmawiałam z Arthurem. O moich uczuciach do ciebie.

Gabriel przygląda mi się tymi swoimi mrocznie czarnymi tęczówkami, przez moment wydaje mi się, że widzę w nich błysk czułości, ale zaraz przysłania go gniew.

– Nie okłamuj mnie. Ty... – Robi kolejny chwiejny krok w tył, szarpiąc się za włosy. – Jeszcze trochę i wpędzisz mnie w szaleństwo.

Znowu chcę się do niego zbliżyć, ale mam wrażenie, że w tej chwili dzieli nas więcej niż przestrzeń między nami. Gabriel próbuje odgrodzić się ode mnie zimnym murem.

– Powiedz, że nie żałujesz tego, co do mnie czujesz – proszę.

Nie mogę znieść tych słów. Tak bardzo mnie ranią, że mam ochotę zgiąć się w pół i zacząć płakać.

Gabriel klnie cicho, a potem znienacka ponownie przyciąga mnie w swoje objęcia.

– Nie żałuję. Nie mógłbym. – Otula mnie ciasno ramionami, a ja pozwalam sobie schować twarz w jego koszulce i zaciągnąć się miętowym zapachem jego perfum.

Potem bez zastanowienia wspinam się na palce i łączę nasze usta w długim, czułym pocałunku.

Gabriel pomrukuje z zadowoleniem w moje wargi i przyciąga mnie jeszcze bliżej siebie. Gorące iskry wywołane jego dotykiem rozwiewają się niespiesznie w każdym zakątku mojego ciała, przyprawiając mnie o zawrót głowy.

Potem nim orientuję się, co się dzieje, zostaję przyparta do pnia jednego z drzew i uwięziona pomiędzy nim, a sylwetką Gabriela.

Jego usta wpijają się w moje w drugim, bardziej namiętnym, dzikim pocałunku, a jego palce niepostrzeżenie wkradają się pod skraj mojej letniej sukienki i przemykają pieszczotliwie w górę uda.

– Stop – przerywam zdyszana. – Jesteśmy w miejscu publicznym.

Gabriel rozgląda się wokoło równie roztargniony.

– Niech patrzą. – Wyszczerza zęby w aroganckim uśmieszku. – Damy im przedstawienie. – Pochyla się, żądając kolejnego pocałunku.

– Gabriel... – protestuję, ale niezbyt przekonująco.

Gdy już nasze usta mają znowu się spotkać, jego wzrok nagle przenosi się gdzieś w dal.

Mięśnie błyskawicznie tężeją mu pod moimi dłońmi, a jego zrelaksowana postawa znika bezpowrotnie.

Kiedy obracam się, żeby sprawdzić, co wywołało jego reakcję, zauważam dwóch mężczyzn stojących w cieniu jednego z drzew. Obaj mają na sobie eleganckie, ciemne garnitury i przeciwsłoneczne okulary.

– Zostań, proszę. – Słyszę ostry jak brzytwa głos Gabriela i aż się wzdrygam.

– Kim oni są?

Przypominają tajnych agentów albo... przestępców.

Gabriel wraca do mnie spojrzeniem.

– Za moment do ciebie wrócę. – Jego kciuk obwodzi delikatnie zarys moje dolnej wargi. – Wszystko w porządku – dodaje, a później odchodzi w kierunku obserwujących nas facetów.

Co znowu, do cholery? 

*****

I jak myślicie, kto to będzie? 😎 Podpowiedź! Domykamy wątek poruszony w poprzedniej części, który nie został do końca wyjaśniony 😁

THE LOVE BETWEEN US | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz