54

3.8K 195 11
                                    


STELLA

 Wtedy ktoś potrząsa moim ciałem, a wspomnienie zaczyna się ulatniać.

– Stella, słyszysz mnie? – Przed moimi oczami wyostrza się zmartwione oblicze Gabriela. – Musimy iść.

Kolejne konwulsje wspinają się wzdłuż mojego kręgosłupa i skręcają wnętrzności w supły.

Znowu jestem w sypialni Gabriela, ale pożar... pożar wygląda dokładnie tak jak wtedy, kiedy miałam trzy lata w zatartej, zapomnianej przeszłości.

– Nie. Nie. Nie. – Wbijam mu paznokcie w przegub. – Nie rozumiesz. Wszędzie jest ogień. Nie wyjdziemy.

A jeśli spróbujemy, spotka nas to samo, co mojego ojca.

Gabriel rozgina moje zesztywniałe palce zaciśnięte na jego nadgarstku i zsuwa je w dół, zamykając w swojej dłoni.

– Po prostu trzymaj mnie za rękę – mówi.

Jest w nim tyle siły i spokoju, że część mnie pragnie go posłuchać, ale gdzieś w moim wnętrzu wciąż krzyczy tamta mała dziewczynka. Krzyczy, że tutaj umrzemy.

– Nie mogę oddychać. – Łapię się za ściśnięte paniką gardło. – Czuję płomienie.

To się znowu dzieje. Znowu.

Gabriel przyklęka naprzeciwko mnie i ujmuje mnie za policzki.

– Popatrz na mnie, Stella. – Wspiera czoło na moim. – Wyjdziemy. Ty stąd wyjdziesz, choćbym miał tu zdechnąć, rozumiesz?

– Nie mów tak. Nigdy tak nie mów!

Na jego słowa pod moimi powiekami rozbłyskuje wciąż żywy obraz mojego ojca uwięzionego pod płonącą belą. Tyle że tym razem na jego miejscu widzę Gabriela leżącego bez życia.

Nie. On tu nie zginie. Nie pozwolę na to. Nie tym razem.

Wypełniona nową determinacją kiwam głową i splatam palce z palcami Gabriela, a potem wstaję.

– Idziemy. – Prowadzi mnie między ścianami płomieni atakującymi niemal z każdej strony. – Tędy. – Pociąga mnie za sobą na korytarz.

Wszędzie fruwają lepkie, czarne opiłki sadzy i popiół przypominający zabrudzone płatki śniegu.

Wreszcie udaje nam przecisnąć się do schodów, ale u ich podnóża wiją się już trawiące parter słupy ognia. Powoli schodzimy, starając się wyminąć każdy z nich, odliczając momenty kiedy płomienie przechylają się i kurczą. Kiedy chodzimy z ostatniego stopnia, widzę to, zanim Gabriel ma szansę dostrzec. Setka iskier wzbija się w powietrze, a następnie wielki, wysoki węzeł ognia prawie uderza Gabriela w plecy, ale ja jestem szybsza. Prędko odpycham go na bok w kierunku drzwi.

– Uważaj – krzyczę.

Niespełna sekundę później ten sam węzeł ognia trafia w moją rękę. Otacza rękaw sukienki aż do łokcia.

– Kurwa nie! – Źrenice Gabriela rozszerzają się z szoku. – Jezu. – Bez zastanowienia szarpie za nadpalony rękaw, zrywając go z mojego ramienia, rzuca na podłogę i zadeptuje.

Kiedy ponownie wznosi wzrok na moją poparzoną skórę, wygląda, jakby miał zaraz dostać jakiegoś napadu szału.

– Już dobrze – szepczę.

Gabriel zawzięcie kręci głową.

– Wcale nie. – Głos załamuje mu się od emocji, których wcale nie chcę słyszeć, nie u niego.

Choć ból rozszarpuje moją rękę tak, że łzy zawisają mi na końcówkach rzęs i tak drugi raz zrobiłabym to samo.

Wolę doświadczać tego bólu, niż patrzeć jak doświadcza go Gabriel. Wszedł tu po mnie.

Zaryzykował swoje życie, by ocalić moje.

Nie można dać komuś większego dowodu miłości niż takie poświęcenie.

– Chodźmy. Chcę stąd wyjść – proszę.

Muszę stąd wyjść.

Muszę sprawić, by on stąd wyszedł.

Poruszamy się szybko, aż docieramy w pobliże drzwi wyjściowych. Są otwarte i widzę za nimi tłum ludzi, ale problem polega na tym, że na progu wciąż strzela w górę rosnący mur ognia. Nie ominiemy go, musimy skoczyć ponad jego krawędzią.

Gabriel uwalnia moją dłoń i popycha mnie do przodu, jak gdyby oczekiwał, że pójdę pierwsza.

– Teraz – mówi.

Płomienie rzeczywiście chylą się ku dołowi targane podmuchem wiatru z zewnątrz i wygaszane wpadającym do środka strumieniem wody ze strażackich węży, ale ja nie ruszam się z miejsca.

Zamiast tego daję krok w tył i jeszcze raz wsuwam dłoń w dłoń Gabriela.

Nie wyjdę bez niego.

Gabriel spogląda na mnie z nikłym nieco zirytowanym uśmiechem, jak gdyby czytał mi w myślach. Potem jednak przyciąga mnie bliżej swojego boku i czekamy, aż ogień znów się zmniejszy.

Wtedy rozpędzam się i skaczemy.

 Kiedy lądujemy bezpiecznie na ugaszonej już podłodze ganku, ogania mnie taka ulga, że prawie zginam się w pół. 

THE LOVE BETWEEN US | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz