86

2K 168 12
                                    


STELLA

 – Uważaj na kałużę – Rozbrzmiewa ostrzeżenie Gabriela, a sekundę później wpadam w długi poślizg.

Niebezpieczeństwo! Za chwilę z zerową gracją zaryję nosem o trawę.

Krzyk więźnie mi w gardle, gdy próbuję odzyskać równowagę, ale nagle zostaję poderwana w powietrze. Gabriel okręca się wokół, nie uwalniając mnie z objęć, a jego śmiech roznosi się echem po ogrodzie.

Chciałabym mieć jego refleks. Z drugiej strony, on nabył go na nielegalnych walkach i wyścigach, więc może jednak niekoniecznie.

Wyścigi.

To jedno słowo zalega mi w żołądku niczym sterta ciężkich, klujących kamieni. Jeszcze kilka dni temu wydawało mi się, że zamykamy ten rozdział na zawsze. Że już nigdy nie będę musiała się o niego martwić, walczyć z własną wyobraźnią, która zatruwa moje myśli koszmarnymi wizjami wypadków, które mogą mu się przydarzyć na torze, a teraz...

A teraz on chce to robić zawodowo.

– Dziękuję – odpowiadam, kiedy zostaję niespiesznie odstawiona na ziemię. Choć moje stopy dotykają już bezpiecznie podłoża, ciepłe ramiona wciąż trzymają mnie w talii. – Dziś prawdziwy z ciebie gentleman.

– Staram się. – Na ustach Gabriela pojawia się uśmiech unoszący delikatnie lewy kącik jego warg. – Nie chcesz włożyć kurtki? Robi się chłodno. – Jego dłoń wiedzie wzdłuż moich pleców, aż zaplata się w końcówki rozwiewanych wiatrem loków.

Zmuszam się, by odwzajemnić jego uśmiech i zapatruję się na gwiazdy.

– Jest w porządku. – Okręcam się i robię krok w kierunku altanki oświetlonej tysiącem małych światełek znajdującej się w rogu ogrodu pomiędzy drzewami. – Noc jest piękna.

I zaraz złamie mi serce.

– Stella...

– To świetlik, widzisz? – plotę tylko po to, żeby nie pozwolić Gabrielowi dokończyć.

To oczywiście głupie i niedojrzałe, bo musimy o tym pogadać, ale...

– Przepraszam, że zacząłem ten temat. – Jego palce wracają do kreślenia łagodnych wzorów na moim karku, a mnie dopada poczucie winy.

– W porządku, ale teraz go nie kontynuuj.

– Więc jesteś zła.

– Nie zła. To niesamowite, że dostałeś taką propozycję, nie myśl, że tego nie wiem. Cieszę się z tego dla ciebie. – zaczynam. – Ale nie umiem się z tego cieszyć dla siebie. Może wracajmy już do domu.

Gabriel krzywi się i dopiero kiedy sięga po moją dłoń, uzmysławiam sobie, że nerwowo szarpie za rzemyki od sukni.

– Nie. Proszę. – Unosi moją rękę do ust. – To miał być nasz wieczór. Miły, beztroski. Zasłużyliśmy na niego po tym wszystkim. – Składa pocałunek na każdej opuszce, wysyłając małe, psotne iskry w głąb mojego ciała.

– Po prostu bądź ze mną szczery. W tym jednym. Chcesz to zrobić?

Jego palce zaciskają się nieco mocniej na moim nadgarstku. Spotykamy się spojrzeniem, a on przełyka ślinę i potrząsa głową.

– Wciąż się zastanawiam, jaką powinienem podjąć decyzję. – Na jego czole pojawia się zmarszczka, a wzrok zatapia w mroku nocy. – Możesz mi wierzyć, kiedy mówię, że część mnie cholernie tego pragnie, a inna ani trochę. Bo nie wyobrażam sobie nie bycia z tobą przez tygodnie, a może i miesiące.

Tygodnie, a może i miesiące?

Coś skręca się we mnie boleśnie. Bo wiem, co muszę zrobić. Co muszę powiedzieć. Chociaż nie marzę o tym, żeby Gabriel przez kolejne lata narażał swoje życie w wyścigach legalnych czy nie... Chociaż egoistyczna część mnie chce prosić go, żeby nie jechał, żeby tego nie robił... nie mogę. Bo jaka byłaby ze mnie dziewczyna, gdybym przez własny strach i własne pragnienia odebrała mu jego marzenia?

Fatalna. I nie zasługiwałabym na niego.

Co gorsza wiem, że to prędzej czy później stanęłoby pomiędzy nami. On żałowałby, że nie wykorzystał szansy przez nasz związek, a ja ciągle zastanawiałabym się, jak to wszystko potoczyłby się, gdyby jednak wyjechał.

– Jakoś... Jakoś damy sobie radę.

Gabriel patrzy na mnie sceptycznie. Nic dziwnego, bo aktualnie mój głos przypomina skrzek duszonej żaby.

Ale ja naprawdę próbuję się teraz nie rozbeczeć.

– Miałaś rację, prosząc, byśmy dziś zapomnieli o tym temacie – mówi. – Zapomnijmy.

Akurat zapomnimy.

– Co więc chcesz robić?

W czarnych oczach pojawia się tajemniczy błysk.

– Patrzeć na ciebie w świetle gwiazd – odpowiada, ujmując mnie za policzek.

Pochylam się odrobinę, by jeszcze bardziej zminimalizować dzielący nas dystans.

– A później?

– Tańczyć z tobą w blasku księżyca. – Niespodziewanie zostaje okręcona i przyciągnięta ponownie w jego objęcia.

I nagle jakimś cudem znów się kołyszemy. W rytm odległej, dochodzącej z sali muzyki i cykady świerszczy. Powoli.

– Niech będzie. – Wspieram czoło na jego. – Coś jeszcze?

– Całować cię, aż zapomnisz, że zakochałaś się w dupku, który wszystko niszczy. –

THE LOVE BETWEEN US | ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz