Rozdział 6

688 58 7
                                    

Obudził mnie czyjś dotyk na moim ciele i to nie było przyjemne... 

W ciemnym pokoju stał mężczyzna, ale nie był to Luke. Był on wysoki, na głowie nie maił włosów a jego ciało było potężnie umięśnione. Jego ciało zdobiły liczne tatuaże, tylko tyle zdołałam zobaczyć przez łunę światła wpadająca do ciemnego pokoju.

-Witaj kochanie. Czas na zabawę.-zabrzmiał donośny głos mężczyzny
Chwilę później poczułam jak ugina się materac pod jego ciężarem ciała. Poczułam ucisk na moich nogach. Z moich ust wydobył się pisk, który bardzo szybko został stłumiony przez rękę mężczyzny, która znalazła się na moich ustach, przez to z moich ust wylatywały jedynie przytłumione jęki rozpaczy i bezradności.
-Będzie fajnie. Nie ma co się stawiać, dobrze na tym wyjdziesz. -powiedział wbijając brutalnie swoje zęby w moją szyję
Starałam się zrzucić mężczyznę z siebie, ale od razu było wiadomo, że jestem na przegranej pozycji. Kopałam, wierciłam się, krzyczałam, ale to nie dawało żadnych efektów. Byłam skazane na jego łaskę. Ręce mężczyzny zjechały na moje nogi, by rozszerzyć je, ale starałam się bardzo mocno je zaciskać. Zacisnął rękę na nich tak mocno, że byłam pewna, że pozostanie po tym fioletowy siniak. Korzystając z okazji z całych sił krzyczałam by ktoś mi pomógł. Te pieprzone kajdanki nie pomagały mi w niczym... Przez szarpanie rękami powstały na nich nowe i na dodatek głębsze rany. Mężczyzna zaczął ściągać mi bokserki Luke'a, a ja zaczęłam jeszcze bardziej kopać i wierzgać na wszystkie strony starając utrudnić to mojemu napastnikowi. Z moich oczu płynął potok łez, które nie mogłam zatrzymać. Zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego, że jestem w fatalnej sytuacji. Właśnie zostanę zgwałcona. Z moich ust wydobył się głośny szloch na samą myśl. Nagle do pomieszczenia ktoś wszedł, ale nie mogłam dojrzeć kto, ponieważ łzy zamazywały mi obraz przed oczami. Poczułam ulgę, gdy ktoś zabrał ode mnie tego obleśnego faceta. Ktoś odpiął kajdanki, a potem czuję czyjeś ręce, które oplatają mnie w mocnym uścisku. Jedna ręka umiejscowiona jest na moich plecach gładząc je w opiekuńczym geście, a druga na mojej głowie gładząc ja lekko. Schowam swoją głowę w zagłębieniu szyi chłopaka. Nie stawiam się, chcę by ktoś mnie przytulił. Czuję się bezpiecznie i mogłabym być w tym uścisku cały czas. Jego perfumy były niesamowite. Cały czas z moich oczu płynęły łzy, aż w końcu usnęłam ze zmęczenia wtulona w tors mego porywacza.

Obudziłam się w zupełnie innym pomieszczeniu. Byłam przyciśnięta plecami do czyjegoś nagiego torsu  przez  silne ramiona. Leżałam bez ruchu, a dopiero po chwili dotarło do mnie kto mnie przytula. Szybko odsunęłam się od blondyna tak, że prawie spadłam z łóżka.

-Już wstałaś? Która godzina?-zapytał zaspany Luke

-Dlaczego tu jestem?-zapytałam przestraszona

-Idź spać. Jest dopiero 6.00...-powiedział sprawdzając godzinę na zegarku i ignorując moje pytanie

-Dlaczego spałam z tobą w jednym łóżku?

-Daj spokój.

-Odpowiedz mi!

-Nie bój się mnie. Nic Ci nie zrobię. Już ci to mówiłem. No przysuń się, bo inaczej spadniesz z łóżka.

-Dlaczego nie odpowiesz na moje pytanie?!-wstałam gwałtownie z łóżka

Właśnie sobie uświadomiłam, że mam na sobie inne ubranie. Mam czerwone bokserki i białą bluzkę. On mnie przebrał! Przecież mógł mnie zgwałcić. Ale zaraz, nie czuję bólu i chyba pamiętałabym. Z resztą mógł mi coś wstrzyknąć tak jak poprzednim razem. Stałam obok łóżka cała się trzęsąc się ze strachu, raptownie oddychając oraz czekając  z niecierpliwością na jego odpowiedź.

-Nie bój się. Nie zgwałciłem cię.-odpowiedział spokojnie ilustrując mnie zaspanym wzrokiem

-Dlaczego tu jestem i dlaczego mam na sobie inne ubranie? I dlaczego do cholery nie chcesz odpowiedzieć na moje pytanie!?

-Nie patrz na mnie jak na gwałciciela. Nigdy bym cię nie skrzywdził. Jesteś tutaj, ponieważ  nie chciałem byś była sama, myśląc nie wiadomo o czym. Przebrałem cię, ponieważ miałaś całe ubranie mokre od potu i łez. Wystarczy? A teraz kładź się do łóżka i idź spać.

Właśnie dotarło do mnie co tak naprawdę się wydarzyło. Z moich oczu momentalnie poleciały łzy na wspomnienie o feralnym wieczorze. Jego ręce które mnie dotykały, jego śmierdzący oddech, ten ból, strach przed tym co może się zaraz wydarzyć...

-Ej! Nie płacz!-Luke wstał z łóżka i zaczął iść w moją stronę

On wykonywał jeden krok do przodu, a ja do tyłu, aż moje plecy napotkały zimną ścianę. To koniec nie mam żadnej drogi ucieczki.
-Spokojnie. Nie płacz. Proszę.-kontynuował
Złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie ignorując moje sprzeciwy i odpychanie go ode mnie. Przytulił mnie, jego lewa ręka oplatała mnie w pasie, a druga gładziła włosy.
-No już nie płacz. Nic ci się już nie stanie obiecuję. Nikt cię nie skrzywdzi. Nie pozwolę na to. Już spokojnie.-starał się mnie uspokoić
Chciałam go posłuchać, ale to było silniejsze ode mnie. Cała drżałam. Luke widząc to w jakim jestem stanie jeszcze bardziej wzmocnił uścisk i zaczął lekko nami kołysać na boki. Z czasem zaczęłam się powoli uspokajać. Dalej razem z Luke'iem stałam w pokoju pod ścianą. Nic nie robił sobie z tego, że po jego torsie spływa potok słonych łez. Już sama nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Luke jest bardzo miły i opiekuńczy, ale czasem traci cierpliwość i jest wtedy niebezpieczny i niemiły. Ale nigdy nie zrobił mi krzywdy, widocznej. Chyba powinnam mu zaufać, przestać się go bać i po prostu zaufać mu. Co ja mówię. Przecież to mój porywacz, starałam się sama siebie przekonać, ale nie zbyt mi to wychodziło...

Luke widząc, że już się prawie uspokoiłam odsunął się ode mnie. Delikatnie ujął moją twarz w swoje dłonie i starł kciukami ostatnie łzy, które zostały na zaczerwienionych policzkach. Przez dłuższy moment patrzyliśmy sobie głęboko w oczy stojąc w zupełnej ciszy.

-Luke?Mogę zadać ci pytanie?-zapytałam niepewnie spuszczając wzrok w podłogę

-Tak. Nie musisz mnie pytać czy możesz zadać mi pytanie, pytaj śmiało.-zachęcił mnie lekko się uśmiechając

-Kim był ten facet?

-Porozmawiamy o tym później. A teraz chodź do łóżka, widać, że jesteś zmęczona.

-Obiecujesz?

-Obiecuję.

Położyliśmy się na łóżku. Luke przysunął się do mnie, ale zachował trochę dystansu. Jego jedna z rąk spoczywała na moim biodrze. Starałam się wyrzucić z siebie wszystkie myśli, które krążyły mi po głowie, aż w końcu usnęłam.

Obudziłam się, a Luke'a nie było w pokoju. Dopiero teraz mogłam przyjrzeć się pokojowi. Był względnie utrzymany w porządku. Po podłodze, w niektórych miejscach walały się skarpetki, ale to było tylko tyle bałaganu. Ściany pokoju były w jasnym brązowym kolorze. Za to meble były prawie czarne. Widać, że lubi ciemne kolory. W końcu wstałam z łóżka. Zegar wskazywał 12.00, ale nie wiem czy mogę wyjść z pokoju. Stałam na środku i walczyłam z natłokiem myśli. Starałam się przeanalizować każdą ewentualność. Podeszłam niepewnie do drzwi i wzięłam głęboki oddech. Nacisnęłam powoli klamkę, a drzwi ustąpiły. Rozejrzałam się po korytarzu. Nigdzie nie ma śladu Luka. Powoli wyszłam z pokoju i skierowałam się w kierunku schodów. Weszłam na nie i kiedy byłam już w połowie usłyszałam głos za sobą...

I mamy kolejny rozdział. Przepraszam za fatalny opis pokoju, ale nie jestem najlepsza w opisywaniu pomieszczeń itp. Przepraszam... :)

Pozdrawiam i całuję :*

Trust MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz