Rozdział 36

252 31 0
                                    

Luke ma rację. Will bez walki się nie podda. Znam go na tyle bym mogła to potwierdzić. Jest bardzo silny i dzielny.
Ostatecznie nadszedł wreszcie mój długo oczekiwany sen...

*Perspektywa Alice*
Byłam w szpitalu. Brudna biel ścian, szpitalne skrzypiące i nie wygodne łóżka, ciągle pikająca aparatura i ten zapach szpitala. Siedziałam już nie wiem, którą godzinę przy łóżku Will'a i gładziłam jego bladą dłoń. Choroba już go wykańczała. Miał bardzo bladą skórę i mocno podkrążone oczy. Niedawno zapadł w sen. Ostatnio często spał, a ja siedziałam przy jego łóżku. Nie opuszczałam go nawet na chwilę. Lekarze nie dają mu już żadnych szans na przeżycie. Operacja nie pomogła, chemia również... Nic mu nie pomogło. Jedyne co mu zostało to śmierć. Przyłożyłam jego zimną dłoń do moich ust i dmuchnęłam w nią ciepłym powietrzem, by chociaż trochę ją ogrzać. Will nie jest już w stanie normalnie funkcjonować. Pielęgniarki muszą go karmić i myć. Jedynie co mu zostało to ledwie sprawne dłonie. Przejechał językiem po swoich spierzchniętych ustach, a ja od razu wiedziałam, że chce mu się pić. Umoczyłam łyżeczkę w wodzie i przejechałam ją po jego ustach.
Wpatrywałam się w niego już kolejne godziny kiedy nagle aparatura zaczęła niebezpiecznie wariować.
-Doktorze!-wrzasnęłam przerażona -Doktorze!-wrzasnęłam ponownie kiedy każdy wskaźnik zaczął spadać
Do pokoju wpadł lekarz wraz z pielęgniarzami. Zostałam natychmiast wypchnięta z sali. Pozostało mi jedynie patrzeć przez szybę na mojego przyjaciela. Lekarz coś krzyczał, potem jeden z pielęgniarzy podał mu defibrylator. Mój czas zatrzymał się w miejscu. Właśnie mój przyjaciel ma zatrzymanie akcji serca. Lekarz wykonał kilkanaście wstrząsów, które nie pomogły, po tym lekarz zerknął na zegarek na ścianie i ogłosił czas zgonu. Pielęgniarze przykryli jego ciało prześcieradłem.
-Nie!-wrzasnęłam na cały szpital -Kurwa nie!-zalałam się rzewnymi słonymi łzami

*Perspektywa Luke'a*
Obudził mnie czyjś krzyk. Zerwałem się jak opatrzony, dopiero po chwili dotarło do mnie kto krzyczy. Brunetka kręciła się z boku na bok i krzyczała jakieś niezrozumiałe słowa. Była cała spocona, a z jej oczu ciekły łzy. Ewidentnie było widać, że się strasznie męczyła. Zapałem delikatnie za jej ramię i lekko ją potrząsnąłem.
-Alice!-krzyknąłem, ale zielonooka dalej tkwiła w swoim koszmarze.- To tylko zły sen. No dalej obudź się!- na szczęście to podziałało i Ally zerwała się z nieprzyjemnego snu

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wstałam gwałtownie głośno oddychając. Czyjeś ramiona otaczały mnie i starły się uspokoić mój przyśpieszony puls. Dopiero po chwili do moich nozdrzy dotarł znajomy zapach blondyna. To on mnie uspokajał.
-Will żyje?-zapytałam wycierając mokre policzki
-Żyje. Skąd ci przyszło takie pytanie do głowy?-zapytał spokojnie
-To ten sen. On... On...-zaczęłam się jąkać
-W porządku. To był tylko zły sen. Już wszystko jest w porządku.-zapewnił -Boże ty jesteś cała mokra.-powiedział i wstał z łóżka
Pogrzebał chwilę w szafce by po chwili wrócić do mnie z czystą i przede wszystkim suchą koszulką.
Zdjęłam mokrą podkoszulkę i zastąpiłam ją nową. Nawet nie przejmowałam się obecnością Luke'a w pokoju, ani tym, że nie mam nic pod spodem. Wciąż przeżywałam ten straszny koszmar. Obraz reanimującego Will'a wciąż tkwił w mojej głowie. Byłam bardziej zmęczona nim niż bym biegła w jakimś długodystansowym maratonie.
-Przynieść ci wody?-usłyszałam delikatny głos należący do Luke'a
-Tak, po proszę.- szepnęłam dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo chciało mi się pić.
-Zaraz wracam.-usłyszałam tupot bosych stup i dźwięk otwieranych drzwi
Wytarłam swoje mokre od potu czoło. Chciałam wstać i przemyć sobie twarz dla orzeźwienia. Wstałam niechlujnie z łóżka, ale moje nogi były jak z waty i na dodatek strasznie kręciło mi się w głowie. Ledwie mogłam na nich ustać, dlatego zrezygnowałam z tego pomysłu i usiadłam ponownie na łóżku.
-Napij się.-powiedział blondyn i podał mi prawie pełną szklankę wody
Chwyciłam ją w swoje dłonie i w mgnieniu oka wypiłam duszkiem jej zawartość. Chłód wody doskonale orzeźwiał moje suche gardło i idealnie niwelował dyskomfort.
Oddalam pustą szklankę blondynowi i przymknęłam na chwilę oczy.
-Wszystko w porządku?-dotarł do moich uszu aksamitny głos chłopaka
-Tak.-opowiedziałam i otworzyłam oczy
Chłopak kucał naprzeciw mnie. Jego dłonie były położone na moich odkrytych kolanach. Luke delikatnie pocierał moją skórę w celu pocieszenia mnie i uspokojenia.
-Martwię się.-rzekł i spojrzał na mnie swoimi niebieskimi tęczówkami
-To był tylko zły sen. Bardzo zły sen.
-Co ci się śniło?
-Nie chce o tym teraz rozmawiać. Jestem zmęczona, możemy porozmawiać o tym wszystkim jutro?
-Kiedy tylko będziesz chciała.
-Dziękuje Lukey, kocham cię.
-Ja ciebie też.-ucałował moje wewnętrzne strony dłoni -Chodźmy spać.-dokończył
Położyliśmy się z powrotem do łóżka. Chłopak szczelnie okrył nas kołdrą.
-Spróbuj zasnąć. Jestem przy tobie.-szepnął mi do ucha i ucałował jego spód powodując u mnie przyjemny dreszcz przechodzący przez całe moje ciało
-Dobrze.
Nie musiała długo walczyć z brakiem snu. Chwilę potem usnęłam zmęczona nieprzyjemnym snem.

Trust MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz