*Perspektywa Luke'a*
-Nie!-krzyknąłem i potrząsnąłem jej drobnym ciałem
Dotknąłem jej szyi by zbadać puls. Był on nierównomierny tak jak jej oddech tylko żeby byłojeszcze mało płytki.
Była bardzo blada. Wsunąłem jedną rękę pod jej kolana a drugą pod plecy i podniosłem ją z ziemi.
-Nie zostawiaj mnie. Błagam.-wyszeptałem w jej włosy i złożyłem pocałunek na jej czole
Wsadziłem ją delikatnie do jednego z samochodów po czym usiadłem na miejscu kierowcy.
-Kurwa.-zakląłem kiedy nie mogłem znaleźć kluczyków
-Grzebałem w schowku, na podłodze, ale nigdzie nie mogłem ich znaleźć
Uderzyłem w panel pod kierownicą kilka razy do póki nie dostałem się do kabli. Połączyłem kabelki i samochód odpalił. Nacisnąłem sprzęgło i wrzuciłem bieg po czym wciskałem pedał gazu i ruszyłem z piskiem opon z podjazdu. Pędziłem przez drogę leśną modląc się by benzyna starczyła i Ally przeżyła. Na dodatek zaczęła jeszcze padać mała mżawka. Rozglądałem się, ale nie mogłem wywnioskować gdzie jesteśmy. Jechałem na oślep. Nie wiedziałem czy, aby tą drogą nie oddalamy się od Wisconsin. W pewnym momencie silnik zgasł i samochód przestał jechać.
-Nie! Nie!Nie!-powiedziałem szybko do siebie
Próbowałem ponownie połączyć kabelki ze sobą, ale one nie zapalały.
-Kurwa!-wrzasnąłem już nie wiem, który raz
-Luke?-usłyszałem cichy szept
-Ally Jezu. Jak się czujesz?-zapytałem głaszcząc jej policzek
-Gdzie jesteśmy?
-Nie wiem. Po prostu nie wiem. Przepraszam. Tak bardzo cię przepraszam.
-Przestań to nie twoja wina.
-Będziemy musieli iść. Na domiar złego pada. Spokojnie tylko się nie denerwuj.
-Luke ja nie mam siły.
-Wiem skarbie. Wiem, ale musimy dać radę. Ufasz mi?
-Ufam ci Luke. Ufam.
-To dobrze.
Wysiadłem z auta i podszedłem do drzwi pasażera. Otworzyłem drzwi i wyciągnąłem delikatnie z nich Alice. Syknęła cicho pod wpływem bólu.
-Bardzo boli?-zapytałem idąc z nią wzdłuż drogi
-Nie łaskocze.-powiedziała po chwili
-Przepraszam. Głupie pytanie.
Szedłem z nią już nie wiem ile czasu. Byłem cały mokry tak jak i ona. Jej włosy poprzyklejały się jej do twarzy zasłaniając ją przy tym. Miała zamknięte oczy, ale wiedziałem, że nie zemdlała ponieważ trzymała się kurczowo mojego ramienia. Nagle w oddali ujrzałem dwa światła. Stanąłem na środku jezdni i czekałam na przybliżające się coraz bardziej auto.
Wiem. Głupi pomysł,ale w tamtym momencie nic innego mi nie przyszło mi do głowy, jak ustawienie się na środku jezdni. Samochód zatrzymał się z boku drogi. Postawiłem nogi Alice na jezdni, a drugą ręką trzymałem ją w tali. Wiedziałem, że ta pozycja sprawia większy ból brunetce, ale nie miałem innego wyjścia. W samochodu wyszedł mężczyzna w średnim wieku. No może nie w takim średnim. Miał z jakieś 30 lat. Miał na sobie białą koszulę i czarne spodnie od garnituru.
-Mogę jakoś pomóc?-zapytał niskim głosem
-Tak.-powiedziałem i wycelowałem w niego bronią -Dawaj telefon-dokończyłem
Mężczyzna widząc broń w moich dłoniach od razu podniósł ręce do góry patrząc na mnie z przerażeniem
-Nic nikomu się nie stanie. Daj mi telefon.-powiedziałem
-Nie rób mi krzywdy.-powiedział
-Daj telefon.-warknąłem
-Moja żona jest w ciąży.
-Gratulacje, ale teraz kurwa daj mi twój zasrany telefon!-krzyknąłem
-Luke.-szepnęłam Alice -Nie bądź taki.-wysapała
Dopiero teraz mężczyzna spojrzał na moja brunetkę. Zilustrował ją wzrokiem od góry do dołu zatrzymując się na jej brzuchu.
-Jestem lekarzem. Mogę wam pomóc.-powiedział
-Daj mi telefon!-ryknąłem
Mężczyzna wreszcie posłusznie podał mi swój telefon. Posadziłem Alice na jezdni i zabrałem telefon. Odblokowałem go palcem i zdziwiłem się. Facet na prawdę nie blefował. Na jego tapecie widniała ładna blondynka o pełnych ustach, dość okrągłej twarzy i niebieskich oczach. I rzeczywiście była w ciąży. Wybrałem szybko numer Ashton'a, który znałem już na pamięć i nacisnąłem zielona słuchawkę.
-Gdzie ty do chuja pana jesteś?!-krzyknął mój przyjaciel do słuchawki
-Alice jest ranna. Potrzebuję pomocy. Źle z nią.-powiedziałem na jednym wydechu
-Co?! Gdzie ona jest!?
-Gdzie jesteśmy?-zwróciłem się do faceta
-Na obrzeżach Wisconsin.-odpowiedział
-Obrzeża Wisconsin. Pośpieszcie się.-powiedziałem
-Trzymaj się.-powiedział przyjaciel i usłyszałem charakterystyczny dźwięk zakończenia rozmowy
Oddałem facetowi telefon i podszedłem do Alice, która teraz opierała się plecami o samochód nieznajomego.
-Żyjesz?-zapytałem
-Nie wiem. Luke ja nie daje rady.-powiedziała
-Jesteś dzielna. Dasz radę.-powiedziałem i pogładziłem jej policzek
-Mogę jej pomóc. Jestem lekarzem. Co prawda ginekologiem, ale jednak jakimś lekarzem.
-Pomóż jej.-powiedziałem
-W samochodzie w bagażniku mam apteczkę. Przynieś ją.
Szybko wstałem i otworzyłam bagażnik. Wyjąłem czerwone pudełko z białym krzyżykiem, które od razu rzuciło mi się w oczy. Przyniosłem go temu całemu doktorowi.
-Jeżeli coś kombinujesz to już możesz pożegnać się z twoją blondynką jak i dzieckiem. A chyba wolałbyś by dzieciak dorastał z tatusiem.-zagroziłem
-Podam jej morfinę to powinno uśmierzyć trochę ból. Straciła trochę krwi, będzie potrzebowała transfuzji.-rzekł zupełnie ignorując moja groźbę
-Cholera- zakląłem kiedy Alice ponownie straciła przytomność
-Jak to się stało?-zapytał
-Nie interesuj się. Im mniej wiesz tym lepiej i dłużej żyjesz.
-Zrobię jej zastrzyk przeciwtężcowy i założę opatrunek. Ona musi jechać do szpitala.
-Nie ma takiej opcji.
-Chcesz żeby umarła?! To jest jedyne wyjście w tej sytuacji. Potrzebuje krwi, trzeba wyciągnąć jej kulę, musi dostać potrzebne elektrolity!
-Rób to co do ciebie należy i nie wtrącaj się w nie swoje sprawy! Masz jej pomóc.
-Ona na prawdę potrzebuje lekarza.
-A ja na prawdę nie żartuję. Masz jej tylko pomóc!-krzyknąłem
Doktorek wyciągnął dwie strzykawki i wbił je po kolei w żyły na ręce mojej małej brunetki. Następnie podwinął materiał bluzki i wylał jakiś płyn na brzuch Alice przez co gwałtownie się podniosła. W lesie było słychać echo spowodowane jej nagłym i przepełniony bólu krzykiem. Na sam koniec doktorek przyłożył białą gazę na ranę Ally i zakleił ją plastrem.
-Dobra robota doktorku. Moglibyśmy zostać przyjaciółmi.-powiedziałem i poklepałem go po plecach
-Taa... Cokolwiek.-odpowiedział i przewrócił oczami -Jak się czujesz?-zapytał
-Trochę mniej boli, ale dalej kręci mi się w głowie i jest mi nie dobrze.-powiedziała
Rozmowę przerwał nam nadjeżdżający terenowy samochód, który należał do Ashton'a.
-Ashton.-szepnęła Alice i lekko się uśmiechnęła
-Co ty jej zrobiłeś!-krzyknął kiedy do nas podszedł -Kim jest ten koleś i co się stało!?-krzyczał
-Przestań się drzeć. Denerwujesz ją.-warknąłem i spojrzałem na Ally, która miała zaciśnięte powieki
-Zabierz ją do samochodu. Ja muszę jeszcze porozmawiać z przyjacielem.-rzekłem
-Ashton wziął Alice delikatnie na ręce i zaniósł ją do samochodu, po czym sam wskoczył na miejsce kierowcy.
-Nikomu, ani słowa o tym co zobaczyłeś i kogo zobaczyłeś. Masz zapomnieć o nas i o tym co się stało. Zrozumiałaś?-zagroziłem
-Tak. Tylko uważają na nią. Może wystąpić gorączka i ona..-zastanowił się chwilę -Ona na prawdę potrzebuje krwi.-dokończył
-To co się stanie z nami już cię nie interesuje. Nie znasz nas i nigdy nas nie wiedziałeś. Trochę szkoda, że tak się żegnamy, ale na prawdę dziękuję ci za pomoc przyjacielu.
Doktorek przewrócił ponownie oczami po czym szybko wsiadł do samochodu i odjechał z miejsca z piskiem opon. Wsiadłem na miejsce pasażera i przyjrzałem się dokładnie Alice. Miała zamknięte oczy i ciężko oddychała. Chyba jej trochę pomogły te zastrzyki.
-Porozmawiamy jak opatrzę jej rany. -powiedział Ashton i przez całą drogę do domu nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem
Wjechaliśmy na podjazd i chłopaki od razu wyszli z domu.
CZYTASZ
Trust Me
RomanceAlice przez całe życie miała pod górkę, ale ostatnie wydarzenia to zdecydowanie przesada. Luke chce jej pomóc, troszczy się o nią i opiekuje się nią. Nie pozwoli by choćby jeden włos spadł z głowy jego małej brunetki. Alice jedynie musi mu zaufać, a...