*Perspektywa Alice*
Spojrzałam w górę i nie wierzę co, a raczej kogo spotkałam. To był Luke. Uśmiechnął się uwodzicielsko do mnie i mrugnął do mnie okiem.
-Już lecisz w moje ramiona? To dopiero nasze pierwsze spotkanie.-powiedział z zadziornym uśmiechem na ustach
-Niestety, ale to ty na mnie wpadłeś. A teraz przepraszam, ale zamykamy.- odpowiedziałam oschle i odwróciłam się w stronę drzwi wkładając klucz w zamek od drzwi
-Nie przedstawisz mnie koledze Alice?
-Skąd znasz moje imię?- odwróciłam się gwałtownie w jego stronę uważnie ilustrując go wzrokiem, byłam w totalnym szoku
-Ja wiem wszystko kochanie.-odszedł zostawiając nas samych
-Kto to do cholery był?-zapytał zdezorientowany Will
-Nie wiem. To znaczy wiem. Ale nie wiem...-odpowiedziałam zmieszana
-Ciekawe...
-Chłopak z baru, który chciał mój numer telefonu i chciał poznać moje imię.
-Aha. Ciekawa historia. No to na co czekasz?-szturchnął mnie łokciem w ramię
-Co masz na myśli?
-Tylko nie mów, że ci się on nie podoba. Skoro jest tobą zainteresowany, a tobie na 100% się podoba to powinnaś do niego uderzyć. A tak się składa, że jesteś teraz wolna.
-Will? Coś ty brał? Co?
-Wszystko. Wszystko kochanie.
-Nie mam teraz ochoty na związki.
-Kto tu mówi od razu o związku? Może być to twój kolega. A później... Kto wie?
-Will?
-Słucham kochanie?
-Kopnął Cię ktoś kiedyś w dupę?
-Tak. I dokładnie to byłaś ty. W drugim naszym spotkaniu.
-To widzę idealną okazję by to powtórzyć.
-To ja się może zmywam...
-Ej.. Żartowałam.
-Oj... Wiem głuptasie.
Do mieszkania szliśmy w ciszy. Wróciłam do domu i od razu poszłam pod gorący prysznic. Byłam bardzo zmęczona, a gorąca woda idealnie mnie odpręży.
Wyszłam z łazienki w mojej piżamie o ile można tak nazwać krótkie spodenki i luźną za dużą o dwa rozmiary bluzę, miałam włosy zawinięte w ręcznik, a na stole czekała na mnie ciepła kolacja. Kurczak z ryżem na ostro, tak jak lubię.
-Kiedy ty to zdążyłeś zrobić?-zapytała zszokowana
- Zaskoczona? Ja potrafię wszystko!-odparł z dumą w głosie
-Łał...
-A teraz siadaj moja damo. I życzę smacznego.
-Dziękuję i wzajemnie mój kucharzu.-odparłam śmiejąc się pod nosem
Zjadłam posiłek ze smakiem. Był przepyszny. Nie spodziewałam się że Will tak umie gotować. To znaczy wiedziałam że umie, ale żeby aż tak dobrze? Nigdy nie dowierzałam...
-Umyje naczynia.-zaoferowałam
-Nie.-odparł od razu
-Co nie?
-Ja umyję.
-Kucharz nie myje naczyń.
-Ale mogę zrobić wyjątek.
-Nie! Nie ma wyjątków! Ja myję naczynia i koniec!
-Dobrze. Tylko mnie nie bij.-uniósł ręce w geście poddania się
-Znikaj mi z oczu lepiej bo mogę spełnić twoją prośbę.
-Już mnie nie ma!
Umyłam naczynia, a potem chciałam wyrzucić do kosza folię która leżała na blacie. Sięgnęłam do niego i moim oczom rzuciło się czarne opakowanie z plakietką "kurczak z ryżem na ostro" to już wiem dlaczego było takie dobre... Uśmiechnęłam się mimowolnie...
-Dobry kurczak. Co nie?-zapytałam Will'a kiedy wyszedł z łazienki
-Emm... Bo... No... Ją....-zaczął wymyślać jakąś historyjkę
-Nie tłumacz się i nie brnij w kłamstwa...-powiedziałam mrugając do niego okiem
-To co robimy?
-Jestem zmęczona... Ale mam ochotę na piwo.
-U mnie zawsze się znajdzie piwo.
Poszedł do lodówki i wyciągnął nie wiadomo skąd dwie puszki piwa, których wcześniej tam nie było, przynajmniej ja tego nie widziałam.
-Skąd je wziąłeś?-zapytałam z niedowierzaniem
-Mam taką skrytkę. Wiesz... Jak przychodzą kumple to chowam piwa do skrytki by mi ich nie wypili.
-Dobry pomysł...
-Widzisz? Trzeba myśleć!
-A właśnie! Dasz radę jutro sam w barze przez jakąś godzinę? Bo idę do fryzjera...
-Jasne! Zawsze i wszędzie! Tylko nie siedź tam za długo!
-Ależ oczywiście.
Wypiliśmy w spokoju piwa, a potem wykończona usnęłam.
Rano obudziło mnie stukanie garnkami i innymi rzeczami. Wyciągnęłam się i w końcu wstałam z łóżka po czym weszłam do kuchni. Od razu poczułam zapach świeżego szczypiorku i smażonych jajek.
-Co to za zapach?-zapytałam zaspana wyciągając się w progu drzwi
-Obudziłem Cię?
-Nie. -zaprzeczyłam szybko -Jajecznica ze szczypiorkiem?
-Tak.
-Pomogę Ci.
-Nie. Idź i się ubierz i zrób co tam masz zrobić.
-Robisz mi śniadania, kolacje nie pozwalasz mi sprzątać. Ja też tu mieszkam i powinnam ci pomagać.
-Wystarczy mi, że jesteś tu.
-Zabić Cię to mało...
Odpowiedział mi jego uśmiech. Ubrałam się i zrobiłam lekki makijaż. Na stole już czekało na mnie ciepłe śniadanie. Zjedliśmy ze smakiem i niestety musimy iść dzisiaj wcześniej do pracy.
-Pozmywam.-powiedziałam
-Nie ją to zrobię.
-Powiedziałam że ja! I nie ma mowy o odmowie! Daj mi wreszcie coś zrobić.
-Dobra. Dobra...
Pozmywałam i od razu naszykowaliśmy się po czym poszliśmy do pracy. Byłam w pracy z 2 godziny, a potem poszłam do fryzjera. Wyszłam z salonu z lekko podciętymi końcówkami i z odświeżoną strukturą włosów. Na zewnątrz było już ciemno. Idąc uliczkami miałam wrażenie że ktoś mnie śledzi, obserwuje. Już kilka razy widziałam to czarne auto, ale niestety nikogo nie mogłam dojrzeć, ponieważ to auto miało przyciemniane szyby zarówno z przodu jak i z tyłu. Starałam się odgonić złe myśli i moje być może mylne odczucia.
Wróciłam do pracy i moim oczom ukazało się pełne stoliki klientów, a wśród nich zaganiany Will. Aż mi się go zrobiło szkoda. Od razu złapałam za fartuch i szybko zaczęłam obsługiwać stoliki, a Will wrócił do kuchni. Na szczęście z czasem ruch zmalał. Sięgnęłam po notes i wyczułam w kieszonce karteczkę. Dziwne nic tam nie wkładałam... Odczytałam napis "Ładnie Ci w tych włosach kochanie. Pasują do Ciebie. XXX." Zamarłam. Czas nagle się zatrzymał. Domyśliłam się kto to napisał. Musiał to być Luke. Ale przecież go tu nie było. To nie możliwe... Wróciłam lekko przestraszona do obsługiwania stolików, ale nie mogłam dać sobie spokoju z tą przeklętą karteczką. Naprawdę przeraziła mnie ta wiadomość. Cały czas chodziłam zamyślona i nie obecna. Z zamyślenia wyrwał mnie huk rozbijanych butelek i głośne krzyki.
-Spierdalaj!-krzyknął jeden z klientów
-A przypierdolić Ci?-powiedział drugi
Zaczęli się bić. Will starał się ich od siebie w jakiś sposób odciągnąć, niestety sam nie dawał rady. Nastała wrzawa. Inni klienci zaczęli kibicować, a inni też zaczęli się bić. Nie byłam wstanie wszystkich ogarnąć i uspokoić. Zadzwoniłam po policję. Na szczęście posterunek znajduje się kilka ulic stąd, więc dojazd zajął im chwilę. O mało co,a oberwałabym w twarz od jednego z klientów. Na szczęście jeden z policjantów w porę mnie obronił. Nie powiem, lekko się przestraszyłam. Will złapał mnie za ramiona i wyprowadził mnie na zaplecze. Po całym zdarzeniu podszedł do mnie policjant, który mi pomógł.
-Nic pani nie jest? O mało co a oberwałaby by pani.-powiedział z troską
-Nie nic mi nie jest. Wszystko dobrze.-wysiliłam się na lekki uśmiech
-Następnym razem radzę uważać. A najlepiej radzę wyjść z baru i czekać na nas przed wyjściem, albo schować się na zapleczu. Tak jest najbezpieczniej.
-Dobrze. Dziękuję z radę.
-Proszę, i do widzenia.
Wróciliśmy do pracy. Po paru godzinach zauważyłam zmartwionego Willa. Był jakiś dziwny.. Taki niespokojny i nie obecny.
-Co się stało?-zapytałam
-Muszę wyjść.
-Dobra idź. Poradzę sobie.
-Na pewno?
-Dam radę, jestem już dużą dziewczynką.-W to nie wątpię akurat.-uśmiechnął się do mnie lekko, lecz wyszedł mu raczej grymas
Po skończonej pracy wyszłam z baru. Szłam uliczkami,a wyrażenie że ktoś mnie obserwuje powróciło. Postanowiłam iść na skróty, by być szybciej w bezpiecznym domu. W moim azylu. Weszłam w jedną z mniej oświetlonych uliczek.Ktoś nagle złapał mnie i mocno przycisnął do swojego ciała. Szarpałam się, kopałam i krzyczałam ile miałam sił w ciele i w płucach, ale to nie dawało rady. Nieznajomy trzymał mnie w stalowym uścisku i skutecznie zasłaniał mi usta. Po chwili przyłożył mi jakąś szmatkę do nosa. Z całych sił starałam się nie brać oddechu, ale napastnik doskonale wiedział że kiedyś będę musiała to zrobić i cierpliwie czekał na swoją wygraną. Obraz zaczął się zamazywać, traciłam siły. Ostatnie co widziałam to zamazane kontury samochodu. Byłam z góry na przegranej pozycji .W końcu zapadła ciemność, w którą się wplątałam.
Hejka! Sorka za dzień zwłoki, ale popsuł mi się komputer i nie miałam jak dodać.. :/ I przepraszam za wszelkie błędy. ;)
CZYTASZ
Trust Me
RomanceAlice przez całe życie miała pod górkę, ale ostatnie wydarzenia to zdecydowanie przesada. Luke chce jej pomóc, troszczy się o nią i opiekuje się nią. Nie pozwoli by choćby jeden włos spadł z głowy jego małej brunetki. Alice jedynie musi mu zaufać, a...